Ewa Wilczyńska mieszka w Łapiczach na Podlasiu, tuż przy granicy z Białorusią. Do Łapicz przyjechała osiem lat temu z Warszawy. Zbudowała z mężem dom, zamieszkała i niemal natychmiast poczuła puls wsi. Zaczęła działać w miejscowym kole i szybko została jego przewodniczącą. Niedawno po raz drugi.
O ekologii na wsi wciąż mówi się za mało
Ekologiczne myślenie to jednak coś więcej niż tylko ekologiczny produkt. To także myślenie, jak żyć zdrowiej. Dlatego koło zorganizowało we wrześniu dwa pikniki prozdrowotne.
– Mieliśmy wsparcie urzędu marszałkowskiego i gminy. Zaprosiliśmy mistrza Polski w nordic walking, dietetyka, instruktorkę jogi, kupiliśmy kije oraz karimaty i prezentowaliśmy proste ćwiczenia. W zeszłym roku zrobiłyśmy szkolenia i warsztaty z wykładami o ekologii, zdrowym stylu życia, o chorobach cywilizacyjnych. Każda z pań miała okazję zbadać wskaźnik masy ciała i zobaczyć, ile ważą kości, a ile tłuszczyk – opowiada Ewa. Dodaje, że szyły już też maseczki, a teraz mają pomysł na wykorzystanie czasu uziemienia z powodu epidemii. Chcą zrealizować film prezentujący ich przepisy. A dosłownie przed kilkoma dniami zorganizowały sobie porady na telefon z dietetykiem.
Ewa przekonuje, że o ekologii na wsi wciąż mówi się za mało. Jest zwolenniczką przydomowych ogrodów oraz swojskich jaj i kurek. Walczy, by zachować jak najwięcej z pierwotnego podlaskiego krajobrazu, dlatego kiedy zobaczyła ogłoszenie o szkoleniu, nie wahała się ani chwili.
– Było bardzo merytorycznie. Podobało mi się, że prelegenci to osoby, które od lat zajmują się tematem ekologii. Dowiedzieliśmy się, jaki wpływ na ekologię mogą mieć kobiety, zwłaszcza poprzez zakupy i sposób prowadzenia gospodarstwa domowego. Możemy kształtować rzeczywistość, decydując się na kupowanie produktów, które nie są pakowane w plastikowe opakowania, albo pamiętając o zabraniu do sklepu swojej siatki, żeby nie kupować foliowej. Mamy teraz w planach zorganizowanie sprzątania wsi – opowiada Ewa
- W Zagórzycach ekologicznie działo się już, zanim Grażyna Kozioł trafiła na szkolenie „Klimat to wspólna sprawa”. Panie planowały szycie toreb wielokrotnego użytku
Jabłka sposobem na promowanie wsi
Grażyna Kozioł, farmaceutka, przyjechała do małopolskich Zagórzyc dziesięć lat temu. Kupiła tam z mężem papiernię.
– Chciałam nawiązać dobre kontakty z pracownikami i mieszkańcami wsi. Poszłam więc na spotkanie do koła gospodyń wiejskich, które funkcjonowało we wsi od pięćdziesięciu lat. I zostałam w nim. A w 2016 roku wybrano mnie na prezeskę. Wtedy postanowiłyśmy zostać stowarzyszeniem. Zmieniłyśmy formułę, żeby móc uczestniczyć w projektach i starać się o dotacje. Zostałyśmy Stowarzyszeniem Kół Gospodyń Wiejskich Gminy Michałowice „Pod kwitnącą jabłonią” – opowiada Grażyna.
Dogadali się z miejscową ochotniczą strażą, żeby zwiększyć liczbę składanych przez wieś projektów i szanse na dotacje. Zaczęli od projektu o legendach krakowskich. Potem zrealizowali „Opowiedz mi dziadku, opowiedz mi babciu” – opowiadali najstarsze bajki telewizyjne i serwowali związane z nimi smakołyki. Przypomnieli wszystkim smak oranżady i bloku mlecznego.
Strażacy dwa lata temu pisali projekt proponujący różne rodzaje aktywności fizycznej. Panie ich wsparły i podsunęły chodzenie z kijkami, zajęcia fitness, rowery. Projekt przerodził się w regularne zajęcia fitness we wsi. Dwa lata temu Grażyna została sołtyską.
– Pomyślałam, że świetnym pomysłem na promocję typowo sadowniczej wsi byłoby wykorzystanie motywu jabłka. Ludzie szukają lokalnych rzeczy. Wymyśliłam, że będziemy te nasze jabłka na wszelkie sposoby promować. Zaczęło się od udekorowania centrum wsi wielkimi jabłkami z drewnianych palet. Same przycinałyśmy, same malowałyśmy. A potem wymyśliłyśmy jabłuszka – tabliczki z numerami telefonów na płoty sadowników. I okazało się, że to się sprawdza, bo ludzie, jadąc przez Zagórzyce, dzwonią i kupują – opowiada Grażyna.
Ostatnio postanowili wrócić do gier z dawnych lat. Do tego też wykorzystali palety. Teraz są z nich i domino, i warcaby, i kółko i krzyżyk. Wszystko z motywem jabłka. Podobnie jak dożynki, które kilka lat temu przerodziły się w piknik jabłkowy. W zeszłym roku straż ze wsparciem koła w ramach projektu wyremontowała nieużytkowane dotąd pomieszczenia i utworzyła klub sportowy. Chodziło o to, żeby razem czas mogli spędzać i dorośli, i dzieci. W remizie stanęły bieżnie dla dorosłych i małe rowerki stacjonarne. Koło zajęło się też seniorami. Zrealizowało projekt „Mapa pasji”, w którym seniorzy projektowali przyjazną im przestrzeń. A jak to się stało, że zaczęli być bardziej ekologiczni?
– Wszystko, jak zawsze, przez przypadek. W styczniu pojechałam do Warszawy w zastępstwie za koleżankę na wręczenie nagród dla Społecznika Roku. Tam, przed uroczystościami, było kilka warsztatów. Zapisałam się na ten dotyczący klimatu. Prowadził je nasz przedstawiciel w ONZ. Opowiedział o zagrożeniach, a do mnie zaczęło docierać, że my chyba nie zdajemy sobie do końca sprawy z tego, w jakich czasach żyjemy. Tak się złożyło, że w tym samym czasie pisałyśmy projekt ekologiczny „Recykling, upcykling – nasz sposób na ochronę środowiska”. Wymyśliłyśmy sobie działania – szycie ręczników i ściereczek, toreb z tkanin. Tym bardziej zainteresowało mnie to szkolenie. Chciałam nazbierać jeszcze trochę inspiracji. Jest tam i o zmianach klimatycznych, i o zdrowiu, i o wspierającym klimat budżecie domowym, i o wodzie, i o rolnictwie z profesorem ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego – opowiada Grażyna.
- Koło w Łapiczach skupia wysiłki na zachowaniu pierwotnego krajobrazu Podlasia. Także kulinarnego
Gmina pomaga przy wymianie pieca na bardziej ekologiczny
Karolina Reed od dziewięciu lat mieszka w Rudnie w gminie Krzeszowice w powiecie krakowskim. Z urodzenia jest Ślązaczką, pochodzi z Rudołtowic pod Pszczyną. Przez kilka lat mieszkała na Wyspie Man, po powrocie do Polski przez chwilę w Krakowie, a potem, szukając swojego miejsca na Ziemi, trafiła do Rudna. We wsi koło gospodyń działało od lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku, a do niedawna jego działalność skupiała się głównie na rozwijaniu i propagowaniu kultury ludowej i regionalnej. Panie zaledwie miesiąc temu zarejestrowały się w ARiMR i chcą rozszerzyć działalność.
– Poczułyśmy nową energię. Dojrzałyśmy do działań projektowych, chcemy zdobywać większe pieniądze niż dotacja. Szukałam różnych inspiracji i na jednym z forów dla kół gospodyń dowiedziałam się o szkoleniu z klimatu. Kwestie smogu i segregacji to chyba najważniejsze teraz tematy. Gmina boryka się z jakością powietrza, więc wspiera mieszkańców, którzy chcą wymienić piece na te bardziej ekologiczne. Ludziom wydaje się, że kwestie związane z klimatem to jest coś, co dzieje się obok nich, że oni nie mają na to wielkiego wpływu. Tymczasem jest odwrotnie – opowiada Karolina.
Zapowiada, że informacjami zdobytymi na szkoleniu podzieli się z członkami koła. Dwa spotkania online bardzo się jej podobały. Cieszy ją, że można wymienić doświadczenia z koleżankami z Polski, a zajęcia prowadzą wytrawni specjaliści.
– Chciałabym w naszych najbliższych działaniach uwzględnić proste kwestie klimatyczne, na przykład edukację proekologiczną czy sprzątanie wsi – mówi Karolina, a ja polecam jej nasz bezpłatny dodatek, w którym każde koło, a zwłaszcza to poczatkujące, znajdzie sporą garść inspiracji.
- W Rudnie koło gospodyń dopiero rusza z nową energią. Ale już ma w planach sprzątanie i edukację ekologiczną
Karolina Kasperek
Zdjęcia: Archiwum