Kępa Gostecka w gminie Łaziska (pow. opolski) to niewielka nadwiślańska wieś usytuowana na pograniczu Lubelskiego i Mazowieckiego. Choć formalnie miejscowość znajduje się na Lubelszczyźnie, jeszcze kilkanaście lat temu położona była w granicach Mazowsza. Członkinie KGW „Kępianki” czują sentyment do obu regionów. Uczestniczą w lokalnych uroczystościach na Lubelszczyźnie, ale równie chętnie współpracują z mazowieckimi instytucjami.
Szczypta osłody
Koło Gospodyń Wiejskich w Kępie Gosteckiej powstało w 2018 r. Za namową druhów Agnieszka Czapla i Małgorzata Jaśkowska skrzyknęły mieszkanki wsi. W ślad za kobietami do koła zapisali się ich mężowie strażacy. Funkcję przewodniczącej objęła Aneta Wiśniewska. I tak, w ciągu niespełna roku do „Kępianek” wstąpiło kilkudziesięciu członków! Oczywiście ze znaczną przewagą pań.
Na organizowane co dwa tygodnie zebrania przychodzą przede wszystkim kobiety. Bez względu na wiek znajdują wspólny język. Twierdzą, że nic tak nie integruje, jak świeżo parzona kawa i dobre ciasto, które przynoszą na każde spotkanie. Przy słodkościach dyskutują o swoich pasjach i pomysłach na życie, realizują projekty, śpiewają. Zaczęły też ujawniać talenty, o których nikt wcześniej nie wiedział.
– Są wśród nas panie, które pięknie haftują, są mistrzynie rękodzieła czy kulinariów. Inne świetnie szyją albo układają piosenki – mówi Dorota Zygan, członkini koła.
Panie nie mają własnych strojów ludowych, ale ich znakiem rozpoznawczym są czerwone korale. Symbolem zaś – umieszczone w logo koła wiślańska rybka oraz jabłko.
– Ze względu na położenie wsi w otoczeniu sadów, nad rzeką – wyjaśniają kobiety.
Specjalizują się w daniach, w których pierwsze skrzypce grają ryby oraz jabłka. Przyrządzają doskonałą szarlotkę z bezą oraz karpia w jabłkach. Wypiekają również gofry i ciasta. Z upodobaniem lepią pierogi, którymi częstują w czasie lokalnych imprez. Wszystko to wspólnie przygotowują w świetnie wyposażonej kuchni.
– Miałyśmy szczęście, bo niemal natychmiast pozyskałyśmy nową siedzibę – Dom Rybaka. Z pierwszego grantu doposażyłyśmy kuchnię – tłumaczą.
Są przekonane, że umiejętności kulinarne to ich najmocniejsza strona. W kuchni korzystają z ekologicznych produktów z własnych upraw. O tym, jak smakują potrawy „Kępianek”, mógł się przekonać personel medyczny szpitali w Poniatowej, Opolu Lubelskim, Lipsku oraz Radomiu, które gospodynie wsparły w związku z pandemią.
– Łącznie upiekłyśmy trzydzieści ciast i ulepiłyśmy ponad pół tysiąca pierogów – z dumą opowiada Aneta Wiśniewska. – Mamy nadzieję, że w tym trudnym czasie nieco osłodziłyśmy codzienność pracownikom placówek medycznych.
Wszędzie ich pełno
Kulinaria to niejedyny sposób „Kępianek” na wsparcie w dobie koronawirusa. Gospodynie włączyły się również w akcję szycia maseczek. Wyjątkowych, z oryginalnego materiału w motywy ludowe.
Przy wsparciu druhów angażują się w działania, które mają integrować lokalną społeczność. Organizują sąsiedzkie pikniki, muzyczne konkursy z nagrodami dla dzieci, porządkują teren wokół świetlicy. Wyjeżdżają, aby reprezentować wieś. W ubiegłym roku wyśpiewały II miejsce w „Majówce na ludowo” w Łaziskach, gdzie wystąpiły z autorskim repertuarem. Podczas Nadwiślańskiego Święta Chmielu w Łaziskach zachęcały do skosztowania wybornego mięsa w piwie.
– Oczywiście takich wyjazdów jest więcej. Raz nawet się zdarzyło, że byłyśmy w dwóch miejscach jednocześnie – śmieją się. – Zostałyśmy zaproszone na dwie różne uroczystości tego samego dnia. Pierwszą było Święto Jesieni w Kazimierzu Dolnym, drugą – konferencja dotycząca zdrowej żywności w Poniatowej. Ponieważ nasze koło jest liczne, podzieliłyśmy się na dwie grupy i godnie reprezentowałyśmy region na obu spotkaniach – tłumaczą.
-
Podczas lokalnych uroczystości „Kępianki” częstują przysmakami własnej roboty. Zabawne dekoracje przyciągają uwagę gości
-
Kępianki angażują się w pomoc służbie zdrowia. Dla personelu medycznego przyrządzają swoje popisowe dania, pieką ciasta
Podkreślają, że działalność na kanwie KGW otworzyła przed nimi nowe możliwości. Zawiązały nowe znajomości, bliżej poznały koleżanki, które kojarzyły jedynie z widzenia. Nabrały też pewności siebie – podczas wyjazdów chwalono je za kulinaria, artystyczną oprawę stoiska, prace rękodzielnicze oraz występy.
– Jesteśmy mile zaskoczone, że o naszej miejscowości zrobiło się głośno. Nareszcie stała się rozpoznawalna – z dumą podsumowują gospodynie. – Senna wcześniej wieś odżyła, a przed jej mieszkańcami pojawiły się okazje do podróży, wymiany doświadczeń oraz dobrej zabawy.
Członkinie zapewniają, że życzliwy odbiór napędza je do działania. Zamierzają nadal pomagać charytatywnie, organizować lokalne imprezy, poszerzać umiejętności. – Jeśli będzie nam szło tak dobrze jak dotychczas, kto wie – może w przyszłym roku będzie nas ponad setka? – zastanawiają się.
Małgorzata Janus
Zdjęcia: Archiwum
Zdjęcia: Archiwum