StoryEditorKoło Gospodyń Wiejskich

KGW i stowarzyszenie jednocześnie i niezależnie? W Klusku już tak działają!

15.09.2020., 15:09h
Czy warto mieć koło gospodyń? Warto. A czy warto mieć stowarzyszenie? Też warto. A może dobrze jest mieć i jedno, i drugie? Zuzanna Baranowska-Lemmen, sołtyska Kluska w gminie Gostynin, zachwala posiadanie obu form jednocześ­nie, używając poważnych argumentów.
Kiedyś na grupie facebookowej Moje KGW zadano pytanie, w jakiej formule lepiej działać na wsi: zakładać stowarzyszenie czy może rejestrować koło gospodyń? A może zakładać fundację? Padło kilka odpowiedzi, wśród nich i taka: „U mnie na wsi najpierw założyłyśmy stowarzyszenie, a później KGW. I działamy pod obydwoma szyldami. Dzięki temu mamy więcej możliwości pozyskiwania dotacji (...) Jakbym miała decydować się tylko na jedno, to nie wiedziałabym, co wybrać...” – napisała Zuza Baranowska-Lemmen, członkini grupy, utalentowaną lokalna społeczniczka.

Stowarzyszenie z młodą prezeską na czele

W maju 2018 roku, kiedy ustawa o kołach dojrzewała w sejmowych komisjach i nikt właściwie o niej nie wiedział, w Klusku kilka kobiet z młodą sołtyską na czele czekało na informację z sądu o przyznaniu numeru KRS. Właśnie założyły stowarzyszenie.

Pomysł na nie zrodził się trochę w żartach, podczas wyborów na sołtysa w styczniu 2018 roku. Wybrano Zuzę – opowiada Anna, jedna z członkiń.

Zuza została sołtyską i zabrała się za zakładanie stowarzyszenia.

Nie miałam pojęcia, jak to zrobić, ale poczytałam. Postępowałam zgodnie ze wskazówkami ze strony www.ngo.pl. Zamówiłam papierową wersję poradnika. Najważniejszy jest statut. Trzeba napisać dobry, żeby się nie okazało później, że dostaniemy dotację, a nie mamy w statucie celu, który do niej pasuje. Przeczytałam kilkadziesiąt statutów, wzięłam trochę z tego, trochę z tamtego. Teraz mamy bardzo rozbudowany – opowiada Zuzanna.

Wychowała się w Klusku. Aktywistką była od zawsze.

Kiedyś Zuza, a nie miała nawet dziesięciu lat, razem z innymi dziećmi z wioski napisała do sołtyski podanie z prośbą o boisko. Że lubią grać i się spotykać, więc proszą o jego wybudowanie. Tak się składa, że sołtyską była wtedy mama Zuzy – opowiada Ania, jedna z koleżanek.

Zuza skończyła nauki polityczne w Warszawie. Już na drugim roku została sołtyską i prezeską stowarzyszenia. Studiowała zaocznie, bo opiekowała się wtedy chorą mamą.
Zuza Baranowska-Lemmen (pierwsza z lewej) nie ustaje w poszukiwaniach dotacji dla kół i stowarzyszeń. Jej energia udziela się koleżankom z Kluska, ale i innych wiosek
  • Zuza Baranowska-Lemmen (pierwsza z lewej) nie ustaje w poszukiwaniach dotacji dla kół i stowarzyszeń. Jej energia udziela się koleżankom z Kluska, ale i innych wiosek

Pierwszy projekt i już sukces

Wiosną 2018 roku wieś miała już stowarzyszenie „Kobiety Kluska”. Nie miała za to koła gospodyń. Po tym starym, które przestało działać w latach 70. ubiegłego wieku, nie zostało nic poza trzema zdjęciami z czasów socjalizmu. A nowe miało powstać dopiero za rok, więc stowarzyszenie zabrało się ostro do pracy.

We wrześniu 2018 roku zorganizowałyśmy ze składek imprezę integracyjną dla mieszkańców – grill i ognisko. Potem były dożynki – pierwszy sukces. Byłyśmy z czerniną, pierogami i nalewkami najbardziej obleganym stoiskiem. W Łącku na festiwalu „Od kujawiaka do oberka” też miałyśmy najpiękniejsze stoisko, za co dostałyśmy nagrodę. Odniosłyśmy też sukcesy w konkursach kulinarnych – wymieniają bez tchu.

Uczestniczyły średnio w dwóch imprezach w miesiącu. Jeszcze we wrześniu Anna, sekretarz stowarzyszenia, znalazła na stacji Orlenu ulotkę z ogłoszeniem o konkursie „Moje miejsce na Ziemi”. Zawiozła ją Zuzie na boisko, gdzie akurat wieś aktywnie spędzała czas, grając w piłkę.

Pisałam ten projekt ostatniego dnia, składałam go dosłownie na piętnaście minut przed zamknięciem naboru. Nosił nazwę „Łączy nas piłka nożna”. Zrobiłyśmy w nim zajęcia dla dzieci: pogadankę na temat sportu, mecz integracyjny między dziećmi a dorosłymi. I jeszcze ognisko na zakończenie. Dostałyśmy na to 3 tys. zł. To był nasz mały wielki sukces – pierwszy raz w życiu pisałyśmy projekt, a znalazłyśmy się w grupie 200 nagrodzonych na 1100 wnioskujących – opowiada Zuza.
 Warsztaty z malowania na plastrach drewna, które odbyły się w sierpniu z projektu „Mazowsze Lokalnie”. Pojawiły się na nich również mieszkanki okolicznych wsi
  • Warsztaty z malowania na plastrach drewna, które odbyły się w sierpniu z projektu „Mazowsze Lokalnie”. Pojawiły się na nich również mieszkanki okolicznych wsi




Szukają różnych źródeł finansowania

Potem było już z górki. Wymieniają działania w takim tempie, że z trudem daje się to ogarnąć. Pierwsza wspólna wigilia, wyjazdy do kina – bo zimą lubią pojeździć. A potem przyszedł maj 2019 roku.

Napisałyśmy projekt „Integracja na sportowo” do FIO Mazowsze Lokalnie. Pojechałyśmy z Anią na pierwszą naszą rozmowę z komisją do Płocka. Bałyśmy się okrutnie. Ale udało się – dostałyśmy 5 tys. zł. Starczyło na rozgrywki sportowe, zrobienie miejsca spotkań dla mieszkańców, a nawet wybudowanie grilla i zespawanie kolejnego. Budowaliśmy własnymi siłami – opowiadają.

W maju brylowały na jarmarku w Płocku. Wrażenie robiły nie tylko smakiem, ale i ilością – ulepiły wtedy 3 tys. pierogów. A potem zwabiły setki ludzi do Kluska na piknik rodzinny.

Mieliśmy gości nawet z drugiego końca Polski. Zjeżdżali do nas turyści, którzy zwiedzali okolicę i dowiedzieli się o imprezie. Zrobiliśmy ją ze składek, trochę dołożyły lokalne firmy, trochę dołożyliśmy z funduszu sołeckiego. W tym roku już nie możemy tego zrobić – zgodnie z nowymi zasadami na imprezę integracyjną możemy przeznaczyć najwyżej 10% funduszu. U nas to 1000 zł – za takie pieniądze to możemy kupić jedynie trochę produktów na posiłek regeneracyjny. Nie bardzo to rozumiemy. W sąsiedniej gminie to wygląda zupełnie inaczej – żalą się i zastanawiają, jak przekonać gminę do współpracy.

A dlaczego nie założyć także koła?

Zeszłej jesieni – kolejne dożynki, które u nich nazywa się żniwiokami. I pierwszy przez nich zorganizowany konkurs kulinarny, w którym oceniały między innymi potrawy z ziemniaka. A potem stwierdziły, że szkoda jednak nie korzystać z pomocy rządowej przyznawanej kołom gospodyń wiejskich, i w październiku 2019 roku zarejestrowali koło. Zarejestrowali, bo w kluseckim kole więcej jest mężczyzn niż kobiet.

Zaletą posiadania jeszcze jednej organizacji, w naszym przypadku koła, są nie tylko pieniądze z pomocy finansowej, ale możliwość składania do jednego programu grantowego dwóch projektów jednocześnie – i jako koło, i jako stowarzyszenie. To zwiększa szanse na dotację. Projekty mogą być niemal identyczne, mogą się też różnić. My wybieramy drugi wariant, bo w przypadku wygranej mamy pieniądze na dwa, a nie jedno działanie – wyjaśnia pragmatyczne podejście prezeska kluseckiego stowarzyszenia.

W tym samym czasie Zuzę uznano w konkursie marszałkowskim za czwartą liderkę wiejską w województwie mazowieckim. Konkurowała wtedy z najlepszymi i najbardziej doświadczonymi. Wróciła z wyróżnieniem i nagrodami dla stowarzyszenia. Zorganizowała jeszcze warsztaty dla seniorów, wigilię dla wsi, a potem ze stowarzyszeniem wydała kalendarz. Przed pandemią zdążyły jeszcze zorganizować bal i Dzień Kobiet.

Jak najbardziej da się zdalnie 

Pandemia nie przeszkodziła kluskowiankom startować w konkursach. Sprawiła jedynie, że trzeba było stawać przed komisją programu Mazowsze Lokalnie „w okienku”, czyli przez telefon, co okazało się wyzwaniem. Sprostały mu. Opłaciło się, bo dostali dotację i na koło gospodyń, i na stowarzyszenie.

Jeden z projektów – ten kołowy – to „Koło gospodyń wiejskich – warsztatowe spotkania z kulturą i tradycją”. Zaplanowałyśmy w nim ozdabianie doniczek, dekupaż, malowanie na plastrach drewna i cztery warsztaty kulinarne z tradycyjną kuchnią Mazowsza, konkurs na tradycyjną mazowiecką potrawę i konkurs plastyczny dla dzieci „Moja mała ojczyzna”. Dostałyśmy na niego 5 tys. zł. Część już zrealizowałyśmy, część przed nami – opowiadają.

Drugi z projektów to „Aktywne poniedziałki” – projekt zajęć sportowych dla dzieci, młodzieży i dorosłych. Dostały na niego 4,6 tys. zł i zrealizują go jako stowarzyszenie.

Nieustannie się rozwijają

Już myślą o kolejnych projektach. Wspomniane na początku artykułu stare zdjęcia nieustannie drażnią wyobraźnię sołtyski i prezeski stowarzyszenia.

Mamy w planach projekt historyczny, ze zdjęciami, tablicami, nawet wydaniem książki i albumu. Ale na to będziemy potrzebowały jakichś 20 tys. zł – mówi Zuzanna.

Takie kwoty dla koła ze stowarzyszeniem to całkiem realne pieniądze. Znajdą je. Trudniej będzie pewnie z większymi planami – na budowę świetlicy.

Świetlica to setki tysięcy złotych. Wiem, że Narodowy Instytut Wolności ma fundusze na rozwój instytucjonalny organizacji pozarządowych. Z tego co wiem, dotacje tam mogą sięgać nawet 700 tys. zł. Ale to byłby projekt inwestycyjny. Duży, niełatwy, pochłaniający czas. Chcemy pisać wniosek o ten grant jako stowarzyszenie, ale to dopiero w przyszłym roku. W tym mamy przecież do zrealizowania kilka projektów, na które już dostałyśmy pieniądze – podsumowuje Zuza. Po chwili dodaje, że ma jeszcze apetyt na fundację. I że właściwie wszystko ma już gotowe. Ale o tym, póki co, sza!

Chcecie działać jak koło i stowarzyszenie w Klusku? Możecie to zrobić, sugerując się ich rozwiązaniami. Możecie też śledzić nasze strony. Już wkrótce znajdziecie na nich specjalny dodatek, który ułatwi poruszanie się po świecie organizacji pozarządowych. Podpowiemy w nim, jak i gdzie szukać pieniędzy, jak dobrze napisać projekt i dlaczego warto mieć we wsi kilka organizacji pozarządowych.

Zajęcia sportowe to jeden z głównych tematów, wokół których obraca się działalność koła i stowarzyszenia w Klusku. Uczestniczą w nich i dorośli, i dzieci. Zdjęcie dokumentuje trening
  • Zajęcia sportowe to jeden z głównych tematów, wokół których obraca się działalność koła i stowarzyszenia w Klusku. Uczestniczą w nich i dorośli, i dzieci. Zdjęcie dokumentuje trening

Karolina Kasperek
Zdjęcia: Karolina Kasperek



Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
21. listopad 2024 14:25