Elżbieta Pławny, przewodnicząca Koła Gospodyń Wiejskich w Sadlinkach, nie lubi marnować czasu. Właśnie wróciła z zebrania. Teraz pędzi na spacer z psami, z którymi musi chwilę pobiegać. – Jak chwilę odsapnę, opowiem o działalności KGW, dobrze? – pyta.
W gminie Sadlinki mieszka od 24 lat. Jej pasją jest ogrodnictwo i wszystko, co się wiąże z przyrodą.
– Prowadzę firmę ogrodniczą z koleżanką, która – co chyba jest dość nietypowe – również jest.... przewodniczącą w Kole Gospodyń Wiejskich, ale w sąsiedniej wsi – uśmiecha się Elżbieta – Obie działałyśmy w Radzie Rodziców, razem ukończyłyśmy studia, kierunek architektura krajobrazu – dodaje.
Na pomysł zawiązania KGW wpadła jedna z kobiet działających w Radzie Rodziców. Chętnych nie brakowało, zwłaszcza że panie dobrze się znały ze szkolnych zebrań. W 2015 r. funkcję prezeski przejęła Elżbieta Pławny. Obecnie w spotkaniach uczestniczą również i panie, które do kobiecej organizacji dołączyły na przestrzeni lat. Jest także i dwóch mężczyzn, którzy pomagają kobietom w „męskich zajęciach” – zorganizować opał, przenieść ciężary. A bywa, że umilają czas grą na akordeonie.
- Gospodynie co roku wyjeżdżają na kilkudniowe wycieczki w góry. Na wymarzony cel składają pieniądze przez cały rok. Zdjęcie upamiętnia zwiedzanie Nowego Sącza, którym były oczarowane
– Spotkania upływają nam w miłej atmosferze. Traktujemy je jako odskocznię od codzienności. Przy dobrej kawie i ciastku rozmawiamy o potrzebach mieszkańców gminy, urządzamy prawdziwą „burzę mózgów”. Co czternaście głów, to nie jedna – zapewnia przewodnicząca.
Koło pierogiem lepione
Aktywność w Kole gospodynie rozpoczęły od... lepienia pierogów.
– To był pierwszy pomysł, który wpadł nam do głowy – wspomina Elżbieta. – Dziś śmiało możemy powiedzieć, że kulinaria są naszą najmocniejszą stroną, znakiem rozpoznawczym. Zwłaszcza pierogi, których potrafimy ulepić i dwa tysiące. Oczywiście, każda z nas odpowiedzialna jest za co innego – farsze, ciasto, lepienie.
Oprócz tradycyjnego jadła, kobiety chętnie podejmują się wyzwań, które stawiają przed nimi uczestnicy lokalnych uroczystości. Jest zapotrzebowanie na kuchnię wegetariańską? Proszę bardzo! Panie potrafią ugotować zupę z soczewicy czy przyrządzić smakowitą pastę z ciecierzycy.
W czasie ubiegłej, wiosennej edycji Maratonu Leśnego, serwowały zupę-krem z pomidorów oraz wegetariańskie leczo dla biegaczy oraz kibiców. Częstowały również doskonałymi drożdżówkami, które okazały się strzałem w dziesiątkę.
– Zwykle gotujemy w świetlicy wiejskiej w Sadlinkach, wyposażonej w niewielką kuchnię, która – prawdę mówiąc – nie spełnia naszych oczekiwań. Od czasu do czasu, gdy nie możemy się pomieścić, spotykamy się w domach, aby wspólnie pichcić – wzdycha przewodnicząca. – Fajnie byłoby mieć siedzibę z prawdziwego zdarzenia, mogłybyśmy wtedy rozwinąć skrzydła. Czy się uda? Trudno powiedzieć. Niestety, nie zawsze nasza aktywność spotyka się z życzliwością. Liczymy jednak, że władze nas docenią i wesprą dalsze działania.
Wszystkie gospodynie są jednocześnie członkiniami Stowarzyszenia na Rzecz Promocji i Rozwoju Gminy Sadlinki „Działajmy Razem”. Zapewniają catering w czasie zawodów sportowych organizowanych przez Stowarzyszenie.
– Całym sercem popieramy aktywność sportową dzieci i młodzieży. Na sercu leży nam dobro najmłodszych, wszak to dzięki nim działamy społecznie, od naszych dzieci wszystko się zaczęło – przekonuje przewodnicząca.
Z przyrodą za pan brat
Gospodynie chętnie uczestniczą w inicjatywach związanych z ekologią. Od czterech lat, wiosną, pomagają w akcji zalesiania. Oprócz ciężkiej, fizycznej pracy polegającej na kopaniu dołków i sadzeniu drzew, współorganizują oprawę kulinarną imprezy. Koła łowieckie, druhowie oraz myśliwi mają okazję skosztować przygotowanych przez nie ciast.
– Z racji tego, że mąż jest leśniczym, jestem blisko przyrody. Namawiam koleżanki do aktywności na rzecz środowiska – dodaje przewodnicząca.
Członkinie Koła Gospodyń Wiejskich zachęcają młode kobiety do wstąpienia w szeregi własnej organizacji. Przyznają, że nie jest łatwo, ale obserwują coraz większe zainteresowanie swoją działalnością. Od niedawna w spotkaniach uczestniczy nawet 20-letnia córka pani Elżbiety, która – pierwotnie sceptycznie nastawiona – dziś chętnie przychodzi na zebrania.
W najbliższym czasie gospodynie wezmą udział w dożynkach, do których powoli się przygotowują. Tradycyjnie już, przygotują stoisko z ekologicznymi hamburgerami domowej roboty – z mięsem, które samodzielnie przyrządzą.
Obecnie czekają na publikację książki z przepisami na świąteczne potrawy, w których również się specjalizują. Nie mogą się jej doczekać!
- Upiec kilkadziesiąt drożdżówek? Dla KGW z Sadlinek to żaden problem
Kobiety z Sadlinek przyznają, że ich działalność to nie tylko praca przy organizacji festynów, spotkań andrzejkowych, wielkanocnych, bożonarodzeniowych czy karnawałów. To także zasłużony odpoczynek. Co roku wybierają się na wycieczki w góry, na które zarabiają gotowaniem. Wspólnie spędzają aż... sześć dni, bo tyle trwają coroczne wyjazdy.
– Niemal tygodniowe wycieczki pozwalają nam porządnie wypocząć i naładować akumulatory – zapewniają. – We wrześniu wybieramy się w Pieniny, jak zwykle z przewodnikiem. Mamy takie ciche marzenie – chciałybyśmy kiedyś wybrać się za granicę, nad ciepłe morze, gdzie pogoda jest gwarantowana, nie tylko dla bogaczy – żartuje.
Małgorzata Janus