Jest świetlica, jast i koło gospodyń!
Jeszcze kilkanaście lat temu w Ławach nie było ani świetlicy, ani koła. Kiedy było ciepło, wieś zbierała się w sadzie u Anety Zyśk. W końcu kupili namiot, ale kiedy wiał wiatr, namiot im zmiatało.
– W końcu Darek Olech, nasz obecny sołtys, a wówczas radny gminny, zdenerwował się, wziął ten namiot, poszedł do wójta i rzucił mu go na biurko, mówiąc: „Proszę! To jest nasza świetlica!”. I wójt podjął decyzję o budowie. Tam były zaangażowane też fundusze unijne. A jak już powstała pięć lat temu świetlica, to podjęliśmy decyzję, że skoro ją mamy, to trzeba założyć koło. I powstało w kwietniu 2018 roku – mówi Aneta, jego członkin.
Święcenie ziemi w dekoracyjnych woreczkach starą tradycją w Ławach
Nie są pierwszym kołem we wsi. W Ławach istniało dawniej koło, które miałoby dziś 105 lat. Działały w nim prababcie dzisiejszych babć, jak mówi Aneta. Nie ma jednak żadnych dokumentów ani kronik z tego czasu. Teraz, kiedy koło z pobliskiego Zabiela pokazało im, jak się dokumentuje działalność, zadbają o to. I będzie co spisywać w kronikach. Jolanta Gąska, przewodnicząca, i Aneta obiecują, że się o to zatroszczą.
Pierwszym ich działaniem było zorganizowanie kolejnego święcenia pól.
– To nasza bardzo stara tradycja. W maju w naszych wsiach tak prosiło się Boga o dobre plony. Proboszcz zwołuje sołtysów, ustalają datę, a potem mieszkańcy budują ołtarz na tyłach świetlicy. Proboszcz odprawia mszę, podczas której święci ziemię w woreczkach. Każde domostwo przynosi w dekoracyjnym woreczku odrobinę swojej ziemi. Dawniej chodzono po wsi od krzyża do krzyża i odmawiano zdrowaśki, a ksiądz wchodził w pole i święcił – opowiada Darek.
Nie każda wieś może się pochwalić ułanami
W czerwcu co roku organizują Dzień Matki połączony z Dniem Dziecka, a na początku sierpnia piknik kawaleryjski. I to kolejna impreza, w której teraz udziela się ławskie koło.
– Nie każda wieś może się pochwalić zacnymi ułanami. A u nas wachmistrzów było aż trzech. Jestem jednym z nich i jestem też w V Pułku Ułanów Zasławskich. Piknik odbywa się w pierwszym tygodniu sierpnia. Jest odprawa, a potem tylko tuman idzie, kiedy ułani galopują po polu. Konie? Zadbane! niektórzy się śmieją, że nawet za tłuste. To raczej kluski, nie konie. Śpiewamy piosenki żołnierskie, jest też karaoke, konkursy, prezenty. Czasem koleżanka, utalentowana muzycznie, urządza nam koncert – opowiada Darek, sołtys.
Koło w Ławach angażuje się też w od lat organizowany w Ławach na początku października Bieg ułanów i marynarzy. Mieszkańcy biegną dziesięć kilometrów. Ułanów można jeszcze zrozumieć. Ale skąd w Ławach marynarze?
– W wojnie z Rosją w 1920 roku zaczęło brakować ułanów. Wtedy z Gdyni ściągano młodziutkich kadetów pociągami. Ci młodziutcy chłopcy walczyli tu, na tej naszej ziemi rzekuńskiej. To okropna historia. Świadkowie opowiadali, że ci chłopcy już trzy, cztery kilometry przed Rzekuniem wyskakiwali z pociągów i biegli przez pola, żeby dołączać do oddziałów. Rosjanie ich wtedy rozstrzeliwali. Na cmentarzu w Rzekuniu pochowanych jest 56 marynarzy. Wielu pochowano też bezimiennie. Bieg upamiętnia poległych marynarzy i ułanów – opowiada Aneta.
Z Czeczenii do Ław. Jakie imprezy organizują gospodynie z Ław?
Stałym punktem w rocznym programie działań koła jest impreza Rowerówka-Fiszerówka. Fiszer to nazwisko sławnej postaci związanej z Ławami. Nie zdradzimy więcej, bo to temat tak ciekawy, że postanowiliśmy poświęcić osobie Fiszera osobny materiał. Powiemy tylko, że był synem dziedzica, słynnym bywalcem międzywojennych salonów i znajomym poetów. Upamiętniający go rajd startuje spod świetlicy i pokonuje jedenaście kilometrów, po drodze zatrzymując się na terenie dawnego folwarku Fiszerów. Potem organizują ognisko i śpiew z akompaniamentem gitar i akordeonu. Niedawno odsłonięto we wsi pomnik Franciszka Fiszera.
Koło z Ław wita z mieszkańcami lato festynem rodzinnym „Zdrowo na sportowo”. Dwa razy do roku organizuje dla wsi wyjazd do teatru albo filharmonii do Białegostoku. Robi mikołajki, sylwestra, wigilię. Co roku bierze udział w finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Jest od dawna liderem zbiórek w regionie ostrołęckim i wygrywa z innymi kołami i stowarzyszeniami.
Nauczyciele regionu ostrołęckiego we współpracy z Mazowieckim Centrum Doskonalenia Nauczycieli organizowali niedawno warsztaty międzykulturowe. Aneta, jako nauczycielka, w ławskiej świetlicy zorganizowała finał tej imprezy.
– Mieliśmy spotkanie z niezwykłą Czeczenką, która prowadzi fundację Kobiety Wędrowne w Gdańsku. Opowiadała o swoim koszmarnym doświadczeniu wojny, ale i o barierach, na jakie napotykają osoby wyznające islam, tak jak ona, kiedy mieszkają wśród chrześcijan. Robiłyśmy tu wielokulturową kuchnię – ona gotowała czeczeńskie gałuszki (kluski z gotowanych ziemniaków), a my nasze kurpiowskie fafernuchy – opowiada Aneta i dodaje, że koło chce organizować więcej międzykulturowych spotkań. W Ławach na wiosnę przyszłego roku będą przedstawiciele Somalii i Gruzji.
W konkursie kulinarnym „Polska od kuchni” zajmują w regionie czołowe miejsca. Ich „Dzika kurka”, czyli kuropatwa, przegrywa już tylko z najlepszymi daniami na wojewódzkim finale. Kiedy nie gotują, chodzą na kręgle. I pielęgnują pamięć o Franciszku Fiszerze. Chcą, by stał się wizytówką Ław.
Karolina Kasperek