Czy gwara cieszyńska zanika?
Chrząszcz brzmi w trzcinie? Pod Cieszynem raczej chrobok siuści w charapuciu. Panie z koła, już bez żadnych językowych zagadek, klarowanie wyjaśniają powody pracy i działania koła.
– Kultywujemy mowę i strój cieszyński. Podtrzymujemy tradycję, aby przejęły ją następne pokolenia – mówi Danuta Kożusznik. – Trochę gwary wynosi się z domu, ale teraz to są już chyba tylko wyrazy, zwroty lub wyrażenia z gwary. Młode pokolenie nie zachowało tego, niestety. W niektórych domach gwara nie jest już obecna. Nie ma również zajęć edukacyjnych z nią związanych, ale jest to jednak kultywowane, bo na szczęście są organizowane konkursy w gwarze cieszyńskiej, dotyczące stroju ludowego, piosenek adresowane dla dzieci i młodzieży. Teraz przetłumaczono „Kubusia Puchatka” na naszą gwarę, więc młodzi ludzie dostaną kapeczkę tej wiedzy.
Macierz Ziemi Cieszyńskiej 1895
Danuta żałuje, że nie używa się tak powszechnie gwary. Niektórzy pamiętają, że kiedyś był zakaz jej stosowania. W latach 70. i 80. zwalczano wśród dzieci i młodzieży gwarę. Premiowano tylko język literacki, a uczniom obniżano oceny, jeśli mówili gwarą.
– Nasza gwara jest bardzo bogata, bo jest wiele naleciałości z języków niemieckiego i czeskiego. Ale mieliśmy zawsze bardzo silnie zakorzenioną tradycję polską. Cała Polska była pod zaborami, a tutaj była duża autonomia i dzięki temu było dużo organizacji upowszechniających polskość – dodaje Danuta Kożusznik.
Jedna z najważniejszych to Macierz Ziemi Cieszyńskiej – stowarzyszenie, które powstało w 1895 roku. Jego zadaniem było podtrzymywanie tradycji, gwary, polskości. Podobnie działały też organizacje rolnicze, towarzystwa rolnicze czy szkoła rolnicza – należące do najstarszych w Polsce. Z nich właśnie wywodzi się KGW Cieszyn-Mnisztwo, które powstało w 1960 roku. Jego siedzibą jest budynek z 1939 roku, który zbudowała lokalna społeczność.
– Zabiegamy też o wartości, o zachowania, które coraz częściej giną. Współpracując ze strażakami z OSP integrujemy lokalną społeczność – dodaje Łucja Fornal.
KGW Cieszyn-Mnisztowo w mieście
W latach 70. XX wieku w miejscu, gdzie działa koło, była jeszcze wioska, ale właśnie wtedy została przyłączona do miasta i dziś koło jest formalnie w mieście.
O tym, że tak jest, wie nie tylko lokalna społeczność, ale również wiele innych regionów w kraju, które koło ze Śląska odwiedza.
– Organizujemy wycieczki. Ostatnio byłyśmy na wschodzie kraju w Zalipiu, odwiedziłyśmy też Tarnów, Rzeszów, Łańcut – opowiada pani Łucja. – A teraz wybieramy się na Dolny Śląsk do Kłodzka, Jeleniej Góry, Szklarskiej Poręby.
Panie robią na różne uroczystości cieszyńskie kołacze, a na dożynki wieńce. Nieco bardziej rozrywkowo jest na regionalnej spartakiadzie kół gospodyń wiejskich. Tam potrafią żonglować piłką, ale za pomocą miotły, lepiej niż Lewandowski. Starają się także przypominać zabawy czy zajęcia swoich przodków, bo do spartakiadowych konkurencji zaliczono nawlekanie koralików czy rzucanie ziemniakami do kosza. Jednak furorę podczas spartakiady robi wieszanie prania na czas – nagrodą mogą być nawet „złote gacie”, które także są wieszane.
– Maluchy z przedszkola zapraszamy na jesienne kiszenie kapusty i razem znakomicie się bawimy, a młode pokolenie przy okazji uczy się – zaznacza pani Łucja. – Później z tej kapusty jest po prostu bigos.
KGW Cieszyn-Mnisztowo krzewi tradycję i kulturę
Organizują spotkania kulinarne i przypominają stare potrawy i sposoby ich jedzenia. Jedna z nich to placki z wrzoskami. Na talerzu serwuje się placki ziemniaczane, a obok nich bardzo niedietetyczną omastę powstającą z podsmażonego podgardla ze smalcem. Inny zwyczaj kulinarny to wajeśnica na Zielone Świątki, smażona na ogniu, na dworze. Musi być podawana z dużą ilością szczypioru. I pod warunkiem że robi ją „kucharz z jajami”, jak w kole w Cieszyn-Mnisztwa. Ten zwyczaj to pretekst do spotkania na Zielone Świątki w Cieszynie, bo w tym regionie nie ma z okazji tego święta procesji. Robi się ognisko, spotyka i smaży jajecznicę.
Członkiniom udało się zdobyć z projektu finansowanego przez Urząd Marszałkowski Województwa Śląskiego niemal 10 tys. zł. Część pieniędzy została wydana na sześć damskich żakietów, czyli tzw. jupek, z epoki. Za resztę koło kupiło nową kuchenkę, lodówkę, namioty, stoły, naczynia.
Obecnie w regionie cieszyńskim jest około 150 kół gospodyń wiejskich, część z nich, jak KGW Cieszyn-Mnisztwo, została też wchłonięta przez miasta, ale dalej działają. I podobnie jak ono dokumentują swoje funkcjonowanie w kronikach. W szkolnej kronice w Cieszynie zachowało się unikalne zdjęcie gen. Hallera z jego wizyty w mieście przed drugą wojną światową.
– Nie chcemy tego zatracić. To kawał historii. Większość z nas z naszych rodzin pracowało tutaj charytatywnie, społecznie, budując tę społeczność, ale też budynek Macierzy, szkoły czy straży pożarnej, które stoją i teraz. To wszystko było robione rękami ludzi. A w naszej sali odbywały się przedstawienia teatralne. Mamy obowiązek to kontynuować, jesteśmy depozytariuszami tej historii – wyjaśnia pani Łucja.
Przeczytaj również:
Artur Kowalczyk