KGW Wiatrowo istnieje już pięć lat
– Koło istnieje u nas od pięciu lat, ale nigdy nie miało swojej strony. Panie komunikowały się ze sobą na zamkniętej grupie Facebookowej. Zostałam przewodniczącą, trochę niechcący, trzy miesiące temu. Pojechałam do mojej kołowej koleżanki Oli pogadać o tym, co tam w kole piszczy, bo w połowie września tego roku dotychczasowy zarząd koła zrezygnował z funkcji. Kiedy wychodziłam, dostałam propozycję nie do odrzucenia: „Ale zostałabyś tą przewodniczącą, co?” – spytała koleżanka. I nie miałam wyboru. Choć wiedziałam, że nie będzie łatwo, bo kiedy za coś się zabieram, robię to na milion procent. I że skoro ludzie mi zaufają, to nie mogę ich zawieść – mówi Michalina, która na co dzień pracuje jako menedżer w wągrowieckim McDonaldzie.
Seniorzy walą oknami
Mówi, że ma swój pomysł na to koło, że chciałaby, żeby nie tylko działało, ale też było widoczne.
– Mam swoją wizję. Ale też głęboką wiarę, że razem możemy wiele osiągnąć. Kiedy przejęłam koło we wrześniu, założyłam jego oficjalną stronę na Facebooku. Wrzucamy wszystko, co robimy – opowiada i dodaje, że strona zwabiła niedawno do koła jedną z jej koleżanek.
Koło wcześniej brało udział w Bitwie Regionów, organizowało dożynki, przygotowywało Dzień Dziecka i zimą piekło z maluchami pierniki. Tylko raczej się tym nie chwaliło. Od kilku miesięcy zapraszało też seniorów na spotkania w ramach projektu „Danie wspólnych chwil”.
– Pierwszą „moją” imprezą było spotkanie seniorów. Przyszło dwadzieścia parę osób. Byłam nawet zdziwiona, że tylko tyle. Przyniosłam swój sprzęt muzyczny, pościągałam stare piosenki, tańczyliśmy, śpiewaliśmy. Seniorzy byli tacy zadowoleni, że w kolejnym miesiącu, zanim zdążyłyśmy wywiesić plakat, zapisanych było już trzydzieści sześć osób. A w listopadzie – trzydzieści osiem. Ledwo się teraz mieścimy w tej naszej świetlicy, której salę dzielimy z przedszkolem – mówi dumna przewodnicząca.
Musi być strucla!
7 grudnia koło z Wiatrowa wzięło udział w konkursie kulinarnym „Wielkopolskie smaki wigilijne” zorganizowanym przez zarząd Województwa Wielkopolskiego w Brudzewie.
– Zjechało się z siedemdziesiąt kół. Były trzy pierwsze miejsca i piętnaście wyróżnień uhonorowanych pięciusetzłotowym czekiem. Konkurs rozgrywano w dwóch kategoriach: „na słodko” i „na wytrawnie”. Dostałyśmy wyróżnienie w pierwszej kategorii. W konkursie miały brać udział tradycyjne wielkopolskie potrawy. Z dziewczynami rzetelnie się przygotowałyśmy i dowiedziałyśmy się, że Wielkopolska słynęła w dużej mierze z piernika, makowców i polewki migdałowej. Zrobiłyśmy struclę makową w formie wieńca. To w mojej rodzinie przepis obecny od czterech pokoleń, nie ma bez niego wigilii! Piekłam struclę z mamą. Zdecydowałam się na formę wieńca, bo w regulaminie bardzo istotny był też sposób podania. A stół ubierała w to igliwie, orzechy i suszone jabłka nasza koleżanka Ewa. Miało być świątecznie i szlachetnie – opowiada Michalina i dodaje, że sama na konkursie nie była, tylko wysłała delegację koleżanek, bo w tym czasie przygotowywała się do jarmarku mikołajkowego w Łeknie. A pierwsze miejsce w „słodkich” wygrał jakiś piernik.
Małymi krokami do celu
W listopadzie zespół szkolno-przedszkolny w Wiatrowie zorganizował niepodległościową wieczornicę. Członkinie koła upiekły rogaliki, w nawiązaniu do tych marcińskich, a Michalina zrobiła tort w kształcie i barwach polskiej flagi.
Niedawno panie zorganizowały seniorom andrzejki, za chwilę będzie wigilia. Michalina mobilizuje koleżanki, żeby piekły i gotowały tradycyjnie, ale jednocześnie ciekawie. Po Nowym Roku chce zorganizować warsztaty pieczenia chleba. Panie z koła od dawna serwowały na piknikach pajdę ze smalcem, ale zawsze kupowały gdzieś swojski chleb. Teraz chcą piec swój.
– Chcę, żeby nas dostrzeżono, żeby o nas mówiono. Bo mam członkinie o wielkich talentach. Marzę, żeby mi się do koła w roku choć dwie osoby zapisały. I chciałabym, żeby w kole każdy miał przestrzeń do rozwijania swoich pasji i talentów. Chciałabym zorganizować warsztaty, na kórych nauczymy się jeszcze bardziej estetycznego, może bardziej artystycznego prezentowania potraw. Może kurs u cukierniczki, która szkoli koła gospodyń z przygotowywania słodkich stołów? Będziemy sobie odkładać ze sprzedaży podczas kiermaszów. Mamy też darczyńców. Dla nas 20 zł wpłacone na koło jest dowodem zaufania do nas. Granty dla kół mają Gellwe czy Diamant Poland – zdradza Michalina.
Mówi, że jest przewodniczącą, ale nie jest ich szefową. Nie może koleżankom czegoś narzucać. Może im proponować, nadawać kierunek, być iskierką.
– To wszystko się uda, kiedy one będą robić to, co chcą robić, a nie to, co muszą. Teraz mamy taką atmosferę, że zebranie potrafi trwać trzy godziny, a one jeszcze by posiedziały. Jakbym czasem nie powiedziała: „Słuchajcie, trzeba iść do domu”, to siedziałyby do nocy. Razem gotujemy lub pieczemy, śpiewamy, nawet tańczymy. Kiedy będzie o nas głośno? Sądzę, że za jakieś dwa lata. Bo jestem optymistką, ale też realistką. Wiem, że sprawy wymagają czasu. I że potrzebne są małe kroki – kończy Michalina.
Karolina Kasperek