Ostatnio w Poznaniu zmarło dziecko. Okazało się, że to najprawdopodobniej sepsa meningokokowa. Zaczęło się od bólu brzucha, wymiotów, gorączki. Rodzice reagowali natychmiast. Czy z wymiotami i gorączką wieczorem albo w weekend należy jechać z dzieckiem od razu na ostry dyżur?
– Z takimi objawami należy pojechać do pomocy nocnej i świątecznej. Jeśli objawom towarzyszy odwodnienie, dziecko jest ospałe i mamy z nim utrudniony kontakt, należy udać się do szpitala bądź rozważyć wezwanie zespołu ratownictwa medycznego (nr tel. 999 lub 112)
Rodzic dzwoni i słyszy...
– Dyspozytor ratownictwa medycznego zaczyna zbierać wywiad. Pada pytanie, jak długo trwa gorączka i jak jest wysoka. Zacznijmy od tego, że z temperaturą ciała do 38°C organizm radzi sobie sam i nie jest wskazane podanie leków przeciwgorączkowych. Podajemy je go dopiero po przekroczeniu tej temperatury. Leki zaczynają działać po upływie około 30 minut. Dzieciom podaje się na zmianę paracetamol z ibuprofenem, stosownie oczywiście do wieku i masy ciała. U małych dzieci najlepszym sposobem podania leku jest zaaplikowanie czopka. Czopek jest najlepszym wyjściem, gdy gorączce towarzyszą wymioty. Zaleca się też częste pojenie dziecka małą ilością wody oraz okłady.
Pomoc świąteczna i nocna – chyba nie ma za wiele tych placówek po zlikwidowaniu pomocy doraźnej?
– W większości miast funkcjonuje nocna i świąteczna pomoc. Rzeczywiście, tych przychodni jest dużo mniej. W Toruniu, na przykład, są tylko dwa takie punkty – dla dorosłych i dla dzieci. Informacja o takiej pomocy widnieje w każdej przychodni.
Jeśli nie mamy czasu szukać lokalizacji w Internecie, możemy zadzwonić pod numer alarmowy 999 lub 112 i tam dyspozytor ratownictwa medycznego poinformuje nas, dokąd się udać. Jeśli nie mamy jak dotrzeć do pomocy nocnej, możemy zamówić wizytę lekarza w domu.
Jeśli podczas wizyty lekarza lub w pomocy nocnej okazuje się, że gorączka nie spada i obecne są inne niepokojące objawy, dziecko może zostać skierowane do szpitala. Natomiast bezwzględnym wskazaniem do wezwania pogotowia do domu są drgawki gorączkowe. Ale nie należy ich mylić z dreszczami.
Weźmy na warsztat dorosłych. Jest sobota albo niedziela wieczór. Czynna jest jakaś nocna pomoc, ale bliżej jest znajomy SOR. Jedziemy tam, bo nikt nie chce czekać z niepokojącym go stanem do poniedziałku. Siedzi tam już kilkadziesiąt osób, a my mamy poczucie, że jesteśmy intruzami, choć płacimy podatki.
– Wielu powinno mieć poczucie winy, ponieważ wiele osób jedzie na SOR ze sprawami, z którymi nie powinni się tam w ogóle znaleźć. Nie jedziemy na SOR z biegunką, katarem, kaszlem, złamanym paznokciem czy bólem zęba.
Do przyjazdu na szpitalny oddział ratunkowy kwalifikuje tzw. świeży uraz, czyli taki, który powstał w ciągu ostatnich 24 godzin. To może być złamanie, zwichnięcie, krwotok, rozległe oparzenie. SOR to oddział, który zajmuje się udzielaniem pomocy w stanach zagrożenia zdrowia i życia. Pamiętajmy o tym. Nasza obecność tam z przeziębieniem i lekką gorączką może powodować, że chorzy i poszkodowani, którzy pomocy będą potrzebować w pierwszej kolejności, uzyskają ją później.
Oprócz wymienionych urazów, z czym jeszcze można ze spokojnym sumieniem pojawić się na SOR-ze?
– Z dusznościami, bólami w klatce piersiowej, zaburzeniami mowy, nasilonymi zawrotami głowy czy bardzo silnymi bólami głowy albo brzucha. Zespoły ratownictwa przywożą tam osoby z zatrzymaniem krążenia, urazami, z wypadków komunikacyjnych czy amputacjami kończyn, udarami mózgu i innymi stanami zagrożenia życia.
Półtora miesiąca temu w czasie powrotu z reportażu zdarzył mi się wypadek. Stałam w korku na autostradzie, ktoś za mną nie wyhamował i uderzył w mój samochód. W nic nie uderzyłam, miałam zapięte pasy, ale poczułam wszystkie zęby. Kiedy byłam holowana do Poznania, wszyscy znajomi radzili, by jechać i sprawdzić głowę.
– Dobrze radzili. Nawet jeśli nie było żadnego urazu głowy, po takiej stłuczce należy pojawić się na SOR-ze czy izbie przyjęć w szpitalu. Często nic nie wskazuje na uraz, co nie znaczy, że go nie ma. Nawet jeśli wszystko, co czujemy, to lekkie ciągnięcie mięśni szyi, powinniśmy zjawić się na takim oddziale.
Czego ma oczekiwać pacjent, kiedy już trafi na SOR?
– Ratownicy medyczni przeprowadzą tzw. triage (czyt. triaż), czyli na podstawie wywiadu i zbadania podstawowych parametrów życiowych zdecydują, w jakiej kolejności i który lekarz nas przyjmie. Kwalifikacja dokonuje się poprzez nadanie opaski z kolorem. Czerwony otrzymują tylko ci, którzy wymagają natychmiastowej interwencji. To zwykle pacjenci przywiezieni przez zespół ratownictwa medycznego, czyli chorzy z nasiloną dusznością, zawałem mięśnia sercowego, nagłym zatrzymaniem krążenia czy udarem mózgu. Kolor pomarańczowy oznacza, że pacjenta należy przyjąć w ciągu 15 minut. Potem są pacjenci „żółci” – tych trzeba przyjąć w ciągu godziny. „Zielonych” w ciągu czterech godzin, a „niebieskich” – w ciągu sześciu. Nie zdziwmy się, że ucięty palec otrzyma rangę żółtą, a nawet zieloną. Oczywiście, jeśli chirurg jest wolny, jest szansa, że taką amputacją zajmą się natychmiast. Ból w klatce piersiowej kwalifikuje do natychmiastowej weryfikacji. Złamanie otwarte – podobnie. Przed wyjazdem na SOR zastanówmy się jednak trzy razy, bo często zajmujemy miejsce tym, którzy rzeczywiście potrzebują pilnej pomocy. Kiedyś możemy znaleźć się na ich miejscu. A ze statystyk wynika, że trzy czwarte pacjentów SOR-ów w ogóle nie powinno się tam znaleźć.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała
Karolina Kasperek
Zdjęcie: Pixabay
Zdjęcie: Pixabay