Sam nie był łatwym chłopcem. Stwarzał kłopoty w domu, ale także w szkole średniej. Mieszkał w sąsiedztwie Salezjanów, z których jeden – ksiądz Roman Pomianowski – lata temu stworzył w Rudce Starościańskiej koło Lublina letnią stanicę dla dzieci i młodzieży z ubogich rodzin. Organizował w niej kolonie letnie. Marek zaczął jeździć z księdzem Romanem do pomocy, np. przy budowie domków letniskowych, czy pomocy w koloniach. Kiedyś, gdy był już w trzeciej klasie technikum geodezyjnego, na jednym z zimowisk znalazło się kilku chłopców, którzy bardzo destrukcyjnie wpływali na grupę. Nikt nie potrafił sobie z nimi poradzić. Ksiądz Roman poprosił Marka, żeby utworzył z nich grupę i się nimi zajął. Marek podjął wyzwanie. Znaleźli wspólny język i chłopcy zaczęli go słuchać, a nawet wykonywać wspólnie różne zadania. Zmieniło się ich podejście do ludzi, zaczęli się poprawnie zachowywać. Od tamtej pory Marek częściej jeździł na takie kolonie i zimowiska, gdzie był wychowawcą trudnej młodzieży.
Koń jak terapeuta
Dziś Marek jest księdzem i w Różanymstoku prowadzi niezwykły ośrodek. Opiekuje się w nim wychowankami z Salezjańskiego Ośrodka Wychowawczego oraz z Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii. W swojej pracy terapeutycznej wykorzystuje niezwykłe właściwości koni. Wychowankowie zaś widzą w księdzu ogromną pasję i sami bardzo chętnie idą pracować przy koniach. Często przychodzą, dopytując się o jakieś zajęcie przy zwierzętach.
Ksiądz Marek Kwietniewski do pracy z trudną młodzieżą wykorzystuje konie, które są doskonałym narzędziem wychowawczym
– Mieliśmy w ośrodku takie przypadki, że nie mogliśmy sobie poradzić z wychowankami. Jeden taki chłopiec rujnował pracę całej grupy, nikt nie był w stanie nad nim zapanować. Gdy zaczął chodzić do gospodarstwa i pomagać przy koniach, a później na nich jeździć, jego życie diametralnie się zmieniło. Zaczął inaczej patrzeć na życie i na drugiego człowieka. To jest właśnie namacalnym dowodem na to, że konie są rewelacyjnymi terapeutami w pracy wychowawczej. Fenomen tych zwierząt polega na tym, że dzięki koniom można uczyć pracy, uczyć okazywania uczuć i uczyć wrażliwości. Gospodarstwo, konie i możliwość pracy przy ich obsłudze są dużą pomocą w naszej pracy wychowawczej. Nie wyobrażam sobie ośrodka wychowawczego w mieście, gdzie chłopcy nie mają możliwości rozładowania swojej energii, nerwów i złości – mówi Ksiądz Marek Kwietniewski.
– W ubiegłym roku był to wyjazd trzydniowy. Nocowaliśmy pod namiotami, a wieczorami siedzieliśmy przy ognisku, przygotowując wspólnie posiłek. Rajd był dla chłopców także pewnym sprawdzeniem umiejętności jeździeckich. Każdego roku organizujemy też bieg myśliwski „Hubertus”. W tym roku chcemy wziąć udział w zawodach w skokach przez przeszkody, do których chłopcy są właśnie przygotowywani – mówi ksiądz Marek Kwietniewski
Dzięki współpracy
Ksiądz Marek Kwietniewski podkreśla, że bez ogromnego zaangażowania i pomocy wielu ludzi nie byłoby tak dobrze prosperującej stajni ani sukcesów wychowawczych w ośrodku dla młodzieży.
Ciężka, wspólna praca pozwoliła zamienić starą chlewnię na przestronną stajnię
– Przybyliśmy tutaj w 2002 roku, kiedy władza zaczęła oddawać Salezjanom zagrabione nieruchomości. Wówczas nasi przełożeni skierowali tutaj mnie oraz obecnego dyrektora, księdza Krzysztofa Grzendzińskiego i od tamtej pory jesteśmy w Różanymstoku i tu działamy. Wpadliśmy wówczas na pomysł, żeby otworzyć tutaj Salezjański Ośrodek Wychowawczy, czyli miejsce pobytu dla trudnej młodzieży. Jest to ośrodek dla chłopców z dużymi problemami wychowawczymi, pochodzących często z rodzin patologicznych. Utworzyliśmy zatem Salezjański Ośrodek Wychowawczy. Funkcjonuje tutaj także Bursa Salezjańska oraz działający od 4 lat Młodzieżowy Ośrodek Socjoterapii. Otworzyliśmy także Szkołę Zawodową, która funkcjonuje drugi rok. Na początku kształciliśmy tylko stolarzy, a od ostatniego roku szkolnego kształcimy jeszcze w drugim profilu, jakim jest jeździectwo. Mamy obecnie sześciu uczniów w klasie jeździeckiej. Kiedy nasi wychowankowie kończą u nas edukację na poziomie gimnazjum, to często mają obawy żeby wrócić do swojego środowiska. Dlatego mają możliwość pozostania u nas dłużej i ukończenia szkoły zawodowej – wyjaśnia ksiądz Marek Kwietniewski.
Pasja odżyła
Ksiądz Marek Kwietniewski pochodzi z miasta. Urodził się wprawdzie pod Lublinem, ale od szkoły podstawowej mieszka w Lublinie. Pomimo tego pasją do koni zaraził się jeszcze w dzieciństwie.
Kiedy zbliżała się matura i wracał z księdzem Romanem do domu, ten spytał Marka, czy podoba mu się taka praca i zasugerował jako dalszą drogę Zgromadzenie Salezjańskie. Najpierw był nowicjat, później studia filozoficzne, asystencja, teologia, święcenia i Różanystok. Szybko sprowadzono do niego konie – ksiądz Marek wiedział, że warto to zrobić ze względu na szerokie zalety lecznicze i wychowawcze tych zwierząt.
– Mam tu na myśli między innymi otwieranie się na potrzeby koni przez osoby, które z nimi współpracują. Te aspekty posiadania koni skłoniły nas do tego, żeby zainwestować w te zwierzęta – tłumaczy ksiądz Marek.
Dziełem wychowanków ośrodka jest także siodlarnia
Początki tworzenia stajni i prowadzenia gospodarstwa w Różanymstoku były bardzo trudne.
Teraz w gospodarstwie jest 10 koni szlachetnych pod siodło i 6 klaczy zimnokrwistych. Są to klacze rasy sokólskiej i objęte są programem ochrony zasobów genetycznych ras rodzimych. Potomstwo koni sokólskich z 2016 roku szybko znalazło nabywców. Nie sprzedano jedynie klaczy Bajka, która została na powiększenie stada.
Józef Nuckowski