Koronczarki z Koniakowa, malowniczo położonej wsi w gminie Istebna, od ponad stu lat wiedzą jak szydełkować niepowtarzalne koronki. I z tego, jak to się u nich mówi „heklowania różiczek” zrobiły sztukę, która rozsławiła Koniaków na cały świat. Serwetkami z Koniakowa obdarowany został m.in. św. Jan Paweł II oraz królowa angielska Elżbieta II. Szydełkowanymi serwetami z Koniakowa nakrywają dziś stoły Japonki, Amerykanki, Brytyjki i Meksykanki. Największa z nich, choć trafiła do księgi Rekordów Guinessa, została w Beskidach. Można ją podziwiać w Gminnym Ośrodku Kultury w Istebnej. Wieś należy do tzw. Trójwsi. Poza nią jest tam jeszcze Koniaków i Jaworzynka. Kiedyś w tym regionie heklowało się w każdym domu. Kobiety spotykały się od jesieni do wiosny w coraz to innej chałupie. Rozmawiały. Śpiewały. Heklowały. Dziś w regionie jest 700 koronczarek i liczba ich z roku na rok spada. Stąd pomysł, by ratować tradycję poprzez jej wpisanie na listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego. Bo Narodowy Instytut Dziedzictwa jest instytucją, która stanowi zaplecze eksperckie dla Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Od ponad 50 lat promuje polskie dziedzictwo w kraju i na świecie. Chroni więc unikatowe tradycje.
Na zdjęciu zespół koronczarek, które zrobiły największą koronkę na świecie. Z przodu od lewej: Danuta Krasowska, Marta Haratyk, Urszula Rybka. W drugim rzędzie Renata Krasowska i Mariola Legierska
Koronkowa robota
– Nasz sposób szydełkowania nie jest stosowany nigdzie indziej. Przechodzi z pokolenia na pokolenie. Istotą naszych szydełkowych serwet są motywy związane z przyrodą oraz ornamenty roślinne. Podstawą kompozycji wzorów jest koło lub gwiazda. Robi się je z białych lub kremowych bawełnianych nici. Ich unikatowość polega na tym, iż powstają bez szablonu czy wzornika, a mnogość elementów pojawiających się w danym dziele zależy głównie od wyobraźni koniakowskiej koronkarki – wyjaśnia Lucyna Ligocka-Kohut z Gminnego Ośrodka Kultury w Istebnej, koordynatorka projektu.
Tradycja wytwarzania koronek z Koniakowa trafi na unikatową listę UNESCO
To ona była inicjatorką złożenia wniosku do Instytutu, ale do tego pomysłu musiała przekonać koronczarki z Koniakowa. Bez ich udziału wniosek nie byłby możliwy. Bo to one tworzą tę niepowtarzalną na skalę świata tradycję. Podczas jednego ze spo tkań koronkarki wyraziły chęć wpisania tradycji na listę dziedzictwa niematerialnego, co było niezbędne. Koronczarki wybrały spośród siebie przedstawicielkę. Została nią Zuzanna Ptak, która hekluje od 10. roku życia, a historycznie i merytorycznie wspierała projekt Kinga Czerwińska z Uniwersytetu Śląskiego.
Koronka z Guinessa
Zanim jednak pani Lucyna wpadła na pomysł wniosku, cztery lata temu przekonała kilka gospodyń z gminy Istebna, by wyheklowały największą na świecie serwetę. Dzieło ich rąk miało rozsławić na świecie region, miejscowe tradycje i ginącą sztukę rękodzieła ludowego. A cel był jeden – wpis do Księgi Rekordów Guinessa. Pani Lucyna do swojego szalonego pomysłu przekonała 5 koronczarek. Jedną z mam i jej trzy córki oraz ich przyjaciółkę. Wszystkie pochodziły z tzw. Trójwsi.
Po roku przygotowań koronczarki z Trójwsi podpisały wniosek o wpisanie ich tradycji na listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego. Teraz wiosek czeka jeszcze na podpis ministra
Jednak, zanim rekord trafił do Księgi, potrzebne były niemałe pieniądze. Bo 50 kilometrów cieniutkiego kremowego kordonka to spory koszt.
Serweta rekordzistka ma 5 metrów średnicy. Składa się z 8 tys. elementów. Przez cztery miesiące heklowało ją 5 koronczarek, które do jej wykonania zużyły 50 km kordonka. Bo jak zgodnie twierdzą koronczarki – kordonkowa koronka jest dla nich nie tylko produktem, ale przede wszystkim stylem życia, obyczajem i ciągle żywą tradycją.
Dorota Słomczyńska