Są koła, które pamiętają o tym i same prowadzą kroniki, które przetrwają dziesiątki, a może i setki lat. Jeśli tak się stanie, będą lepszą skarbnicą wiedzy o współczesności niż popularne obecnie kapsuły czasu.
Sposobem na ich zachowanie jest dolnośląski Konkurs Kronik KGW, który w tym roku odbył się na Zamku Grodziec pod patronatem Dolnośląskiej Izby Rolniczej, kółek rolniczych i oczywiście KGW.
Suszone rośliny i przepis na pasztet
Pojawiło się na nim wiele ciekawych typów kronik. Sporo z nich to te najnowocześniejsze, czyli wykorzystujące media społecznościowe. Jednak na razie królują tradycyjne, papierowe kroniki.
Bez fałszywej skromności swoją kroniką może się pochwalić KGW Gęsiniec, które otrzymało wyróżnienie w kategorii Nowa Kronika za swoje pięcioletnie annały.
Jest w nich wszystko, począwszy od fotografii dokumentujących wydarzenia z życia koła, przez najróżniejsze ozdoby, a skończywszy na roślinach, które być może za kilkadziesiąt lat będą już gatunkami wymarłymi.
– Wypełniamy ją wieczorami, po godzinach, w weekendy, kiedy jest trochę czasu – opowiada Aneta Bąk. – To praca, ale i relaks. Jeśli jeszcze pomyśli się, że to, co robimy, będzie za kilkadziesiąt lat już historycznym dokumentem, to daje wiele satysfakcji.
- Elżbieta Jajko (od lewej), Małgorzata Łucyszyn i Iwona Zatorska – choć z niewielkiej wsi Jurków, wygrały III Konkurs Kronik KGW
W kronice z Gęsińca jest np. przepis na znakomity pasztet sprzedawany na jarmarkach, który zamieściła lokalna gazeta, relacja ze spotkania z konsultantką z firmy kosmetycznej, z wycieczki do Skalnego Miasta w Czechach czy wspólnych imienin albo pracy przy „Szlachetnej paczce”. I wiele innych wydarzeń. A wszystko estetycznie opatrzone kolorowymi ozdobami.
Życie na papierze
Także Edyta Gądek cieszy się z wyróżnienia i miło wspomina dotychczasową pracę w kole i przy kronice.
– To okazja do spotkań, do wspomnień. Dlatego nasza księga jest taka gruba. I dlatego wkrótce trzeba rozpocząć pisanie następnej – mówi pani Edyta.
Z równym sentymentem o swoim dziele mówi KGW Jurków, które zdobyło pierwszą nagrodę w kategorii łączącej wszystkie kroniki. Panie prowadzą kronikę papierową.
– Robimy ją przede wszystkim dla upamiętnienia tego, co się dzieje w naszej wsi i okolicy. Robimy to z serca – wyznaje Iwona Zatorska. – A rzeczy, które są tego warte, jest sporo.
To sylwester, Dzień Dziecka, ale i Dzień Babci i Dzień Dziadka, Dzień Kobiet itd. Wszystkie relacje, fotografie czy wycinki z gazet są ozdobione własnoręcznymi rysunkami.
Elżbieta Jajko dodaje:
– Chodzi też o to, żeby wyjść z domu, żeby oderwać się od codzienności, zobaczyć się ze znajomymi, koleżankami, porozmawiać. A praca w kole i oczywiście pisanie kroniki to wspaniała do tego okazja.
- Aneta Bąk i Edyta Gądek (od lewej) wkładają wiele serca w kronikę swojego KGW, podobnie jak w pracę w nim
Jeszcze inaczej jest w przypadku KGW Ekosłowianki z Rakowic Wielkich, które otrzymało pierwszą nagrodę w kategorii Nowa Kronika, bo zaczęła być tworzona dopiero w 2016 roku.
Ta kronika pełna jest fotografii, które są motywem przewodnim i mają wręcz faktograficzny charakter, bo wszystko z życia koła jest na zdjęciach, które często są wzbogacone pamiątkowymi wpisami spotykanych osób.
- Danuta Wójcik i Krystyna Skwarowska (od lewej) z KGW w Rakowicach Wielkich postawiły w swojej kronice na fotografie
Ale nie brakuje tam też indywidualnych charakterystyk poszczególnych pań – oczywiście ze zdjęciami – z których można się dowiedzieć, że jedna szydełkuje, druga para się dekupażem, kolejna jest wizażystką, a Krystyna Skwarkowska – poetką i malarką.
– Robimy to dla potomnych, żeby zachęcić do pracy młodych, zachować tradycje i zostawić tę historię następcom – zwierza się pani Krystyna. – A spotykamy się, żeby być razem, zamiast w pojedynkę oglądać głupie seriale.
– Kronika to także dokumentacja tego co się dzieje w naszej wsi, choćby odkrycie średniowiecznych siedzib Piastów w okolicy z przełomu XIV i XV wieku, a także różnych ozdób, glinianych naczyń, a nawet złota – opowiada Danuta Wójcik.
Dlatego pewne jest, że już za dziesiątki, a potem za setki lat kroniki gospodyń wiejskich będą czytane jak dziś „Roczniki” Długosza czy „Kronika Polski” Kadłubka.
Artur Kowalczyk
Zdjęcia: Artur Kowalczyk