Organy w Licheniu mają dwanaście tysięcy piszczałek. Dokładnie dwanaście tysięcy trzysta dwadzieścia trzy. Składają się z pięciu instrumentów. Organy południowe mają osiemdziesiąt jeden głosów, organy zachodnie – pięćdziesiąt dwa głosy, wschodnie mają osiem głosów, i nie są sterowane na chórze, tylko z prezbiterium. Pozytywy zachodni i wschodni – każdy osiem. Też nie są sterowane na chórze. Wszystkie są sterowane z miejsca pana organisty. Tak zwany „monitoring”! Te dane Wiktoria wyrzuca z siebie w ciągu kilku sekund, właściwie na jednym oddechu. Nie nadążam za precyzyjną wyliczanką, w głowie z trudem układa mi się jakiś obraz. Sprawdzam naprędce w Internecie. Wszystko zgadza się idealnie. Oglądając kilkukrotnie licheńskie organy, widziałam po prostu potężny instrument. Wiktoria, patrząc na to samo, widzi liczby, całe ich zestawy. Zupełnie jak Raymond, bohater nagrodzonego Oscarami filmu „Rain man” z Dustinem Hoffmanem, który podczas lekarskiego testu w ciągu kilku sekund wyciąga pierwiastek kwadratowy z czterocyfrowej liczby. Podaje wynik z dokładnością do ósmej liczby po przecinku. Ma szczególny sentyment i pamięć do liczb, bo jest autystykiem. Wiktoria, czternastolatka ze Świerkówca, podobnie jak Raymond, choruje na autyzm. W jej świecie to, co policzone, jest bezpieczne...
Marzyła o córce. Kiedy się dowiedziała, że to będzie dziewczynka, pomyślała: „Będę z nią jeździć na zakupy, do kina, na koncerty rockowe, do opery, gadać sobie wieczorami”. Los przyniósł jej dziecko mieszkające w świecie, do którego trzeba wchodzić specjalnymi furtkami. Dziś te furtki otwierają się z obu stron.