W ostatnią sobotę listopada w Muzeum Etnograficznym w Poznaniu uroczyście otwarto wystawę szopek. Już po raz dwudziesty pierwszy do konkursu „Wielkopolski żłóbek” stanęło kilkadziesiąt dzieł z całej Wielkopolski. W konkursie biorą udział przedszkola, szkoły podstawowe, szkoły ponadpodstawowe – każda grupa wiekowa startuje w swojej kategorii. Całkiem niedawno utworzono jeszcze jedną – rodzinną.
Stajenka na krześle
Szkoła podstawowa w Radolinie (gm. Golina, pow. krotoszyński) przywiozła aż cztery szopki. Na konkurs przyjechała drugi raz.
– To szopka klasy piątej, która dostała trzecią nagrodę. Wykorzystaliśmy stare krzesło. Jest odwrócone do góry nogami. Tu ratusz na oparciu, które jest czymś w rodzaju dziedzińca, tu dwie panie w stroju bamberskim, takim codziennym. Wszystko jest tu z folii spożywczej – opowiadały Bernadeta Kucharska, pedagog szkolna oraz opiekunka świetlicy i koła plastycznego, Alina Kozłowska – dyrektor szkoły, i Emilia Napierała – nauczycielka plastyki.
Świętą Rodzinę zrobili z rolki po ręczniku papierowym. Dzieciątko Jezus – z odpowiednio krótszej.
– Chcieliśmy przekonać, żeby nie marnować starych sprzętów, że one też mają swoją duszę. Można je przeznaczyć na coś i dać im następne życie – mówiły nauczycielki.
Radolińska szkoła zdobyła też nagrodę za szopkę „nauczycielską”. Cała szopka to para młoda ubrana po bambersku, zrobiona z nóg od stołu. A trzy anioły to nic innego, tylko dwie nogi wycięte ze wspomnianego już krzesła.
- Za tę bamberską młodą parę trzecią nagrodę otrzymali nauczyciele z Radoliny
Radolina wystartowała też z szopką zrobioną na kółku plastycznym przez dzieci z klas I–III. Tworzywem okazał się tak podręczny surowiec, jak guziki, dzięki czemu powstało coś, co można by nazwać szopką krawiecką.
– Miałyśmy dużo starych guzików, także takich jeszcze po babciach. Guzików jest w każdym domu pełno w różnych kątach. Mamy tu takie wykorzystywane do pościeli. Nie pokrywaliśmy ich farbą ani lakierem, żeby było widać tę ich starość. Żadnych guzików nie dokupowałyśmy, wiele z nich przyniosły dzieci. Do dekoracji służyła stara włóczka. A anioł i Święta Rodzina są z tektury po świecach. Mówimy, że jesteśmy takimi trochę „śmieciarzami”. Wykorzystujemy materiały, które wielu ludzi po prostu wyrzuca – opowiadają radolińskie pedagożki, podkreślając, że te ich szopki to recykling daleko posunięty. I na dowód pokazują jeszcze jedną ich szopkę – tym razem jest to niezwykła w swej prostocie konstrukcja z plastikowych butelek po wodzie. Rodzinę z Nazaretu czynią pomalowane drewniane łyżki. Ich szaty to misternie malowane kwiatki.
- Czy Jezusa można zrobić z guzików? Można! I nawet otrzymać za to wyróżnienie
Maryja jak filcowana!
Do zrobienia szopki może posłużyć dosłownie wszystko. Pierwsze miejsce w kategorii „Rodzina” zajęła szopka z wiórów. Są z natury suche, dlatego palmy z nich wyglądały wyjątkowo realistycznie. A co powiecie na szopkę umieszczoną w połowie wiklinowego koszyka, w której Dzieciątko nie tylko leży na sianie, ale też jest z niego zrobione? To projekt trzech autorów z Grońska w powiecie nowotomyskim. Z grońskich dzieł nas urzekło to, któremu jury przyznało pierwszą nagrodę. Autorami cudownie kolorowej szopki z filcowanej wełny i włóczek są uczestnicy warsztatów terapii zajęciowej w Grońsku. Wśród nawiedzających stajenkę umieścili filcowaną kaczkę z małymi, a nawet pingwina.
- Filc może przydać się nie tylko do zrobienia czapki czy broszki, ale też stajenki z prawdziwego zdarzenia
Dzieci z przedszkola „Wesoła kraina” w Wirach postawiły na masę solną. Powstała z tego kompleksowa rzeźba przypominająca reliefy, czyli kompozycje rzeźbiarskie na kamiennych płytach.
Chciałoby się powiedzieć, że Święta Rodzina każdy surowiec wytrzyma. Także tekturę falistą. Ale że jest również elastyczna i znajdzie się w każdych warunkach – także stajenki zrobionej z warzyw, jak tej Marcela Czai ze Stęszewa, czy dekorowanej wyłącznie kolorowymi drażetkami, posypką i wacikami do twarzy. A z pewnością świetnie czuje się w stajence w formie niemal dożynkowego korowodu solnych rzeźb kolorowych jak opolska porcelana, choć szopka jest przecież z Wielkopolski, a konkretnie z Gminnego Ośrodka Kultury w Granowie. Trudno się dziwić, że otrzymała pierwszą nagrodę.
- Radolińska szopka recyklingowa, czyli stajenka z butelek
Zaczęło się w Robakowie
W konkursie szopki startują w pięciu kategoriach. Najmłodsi rekrutują się z przedszkoli. Potem mamy dwie kategorie wiekowe w ramach podstawówki – dla klas I–VI i dzieci w wieku 12–15 lat. Trzecia kategoria to „Dorośli”, a piąta – „Rodziny”. A jak to się w ogóle stało, że w Poznaniu od tylu już lat konkurują ze sobą coraz bardziej wymyślne szopki?
– Wszystko zaczęło się w małym Robakowie w gminie Kórnik. Ponad dwadzieścia lat temu ówczesny dyrektor podstawówki wpadł na pomysł zorganizowania szkolnego konkursu szopek. Kiedy ludzie zaczęli znosić dzieła, skomentował to słowami: „Rany boskie! Co mam z tym zrobić?”. Szkoła okazała się za mała, więc poprosił o przestrzeń Urząd Wojewódzki w Poznaniu. A do jury, w którym mamy też ludzi zajmującymi się sztuką dziecka, zaprosił mnie i koleżankę. Tak się nam to spodobało, że zaproponowaliśmy formę wystawy. Już w kolejnej edycji prezentowaliśmy szopki w Muzeum Etnograficznym w Poznaniu. Bywały lata, w których wystawiano nawet 250 szopek – opowiada Witold Przewoźny, etnolog i kustosz Muzeum.
- Dzieci ze szkoły w Radolinie cieszyły się z sukcesu w konkursie, ale też z ogromnym zainteresowaniem podglądały dzieła swoich młodszych i starszych kolegów
W szopce chodzi o lokalność
O co chodzi w konkursowych szopkach? Nie tylko o to, by pojawili się w niej Józef, Maryja, Dziecię, zwierzęta i orszak mędrców. Organizatorom konkursu chodziło o coś jeszcze.
– W regulaminie zawarliśmy, żeby potraktować szopkę tak, jak ona funkcjonowała na wsiach w ludowej wizji świata. Czyli jako spektakl, teatr, w którym ta scena betlejemska czasami jest na trzecim planie. Bo kolędnicy przychodzą z szopką, odgrywają jakąś wersję jasełkowego przedstawienia, ale tak naprawdę opowiadają historię różnych wydarzeń, które zaistniały we wsi. W szopce można było coś obśmiać. Jeśli ktoś we wsi w ciągu roku zrobił coś głupiego, to musiał się spodziewać, że szopka mu to wytknie. Zależy nam na tym, żeby szopka zawierała lokalne albo bardziej uniwersalne, ale ważne wydarzenia – tłumaczy Witold Przewoźny.
- Szopka z wypchanych laleczek zdobyła trzecią nagrodę w kategorii rodzinnej
Konkursowe szopki gościły więc całe boiska i stadiony w 2012 roku, kiedy odbywały się mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Scena betlejemska odbywała się często w bramce. W mniejszych miejscowościach cechą charakterystyczną był element architektury znaczący dla danego regionu. To były nie tylko budowle sakralne, ale również na przykład remizy.
– Pamiętam szopkę z Domachowa. W szopce przed kościółkiem stały biskupianki. A wtedy nie wiedzieli jeszcze o tym, jak cennym dziedzictwem jest kultura Biskupizny – opowiada Witold Przewoźny i dodaje, że siłą konkursu jest też to, że nie ma żadnego przymusu. Ani co do wielkości, ani materiału. Istnieje tylko sugestia, że mile widziany jest jakiś akcent lokalny – z architektury, legend, podań, wydarzeń, postaci. Ale to nie dyskredytuje szopek, które są tradycyjnymi „betlejemkami”.
-
Szopka w kolorze wyschniętego drewna świetnie oddaje kolorystyczne warunki Bliskiego Wschodu
Karolina Kasperek
Zdjęcia: Karolina Kasperek
Zdjęcia: Karolina Kasperek