U nas zginął. Teraz szukamy mu rodziny
Historia dotyczy Zańkowa na Lubelszczyźnie, miejscowości, która leży tuż przy białoruskiej granicy. Dzwonię do Agnieszki Haponiuk, sołtys Zańkowa.
– Tak, to u nas ta mogiła. Często ją odwiedzam. Ale jest we wsi osoba, która pamięta jeszcze żywego człowieka, który w tej mogile leży – mówi sołtys.
Przystojny i miły
Ten człowiek to węgierski żołnierz. Walczył w II wojnie światowej w armii niemieckiej. Węgrzy w niemieckich mundurach to ponoć częsty widok w tamtym czasie i miejscu. Zginął najprawdopodobniej z rąk żołnierzy radzieckich. Jedynym żyjącym dziś człowiekiem, który rozmawiał z Madziarem, jak go nazywano we wsi, jest 97-letnia mieszkanka Zańkowa, Anastazja Odyniec.
– W mogile leży żołnierz węgierski. Zginął 22 lipca 1944 roku. Ale zanim zginął, rozmawiał z panią Anastazją – mówi sołtys.
– Był u mnie dzień wcześniej. Na podwórku, w porze obiadowej, mył się jeszcze, golił, wypił herbatę. Ładny był mężczyzna – wysoki, czarnowłosy. Potem całą noc w Zańkowie była strzelanina. Moja siostra miesiąc wcześniej zginęła od bomby, więc mój ojciec bardzo bał się o mnie. Przyszedł nad ranem sprawdzić, co z nami. Idąc, zobaczył przy krzyżu na skraju wioski ciało, powiedział nam o tym. Kiedy po kilku godzinach zebrała się tam grupka mieszkańców, chcieli go pochować. Kiedy przyszłam, leżał już w dole. Ktoś z nas miał w ręku jego dokumenty – chcieliśmy sprawdzić dane, żeby powiadomić jego rodzinę. Ale akurat podeszło dwóch sowietów i nie pozwolili zatrzymać dokumentów, tylko wrzucić do grobu i zasypać – opowiada Anastazja Odyniec.
Pokazywał zdjęcia dzieci
Z relacji naocznych świadków wynika, że jego oddział stacjonował w sąsiedniej wiosce. A Węgier oddzielił się i próbował nawiązać kontakt z Polakami.
– Mówił nie najgorzej po polsku. Opowiadał o żonie i dwóch córkach. Pokazywał zdjęcia dzieci. Ale nie przedstawiał się, nie znaliśmy nawet jego imienia – przywołuje wspomnienia Anastazja Odyniec.
– Zmarły w ubiegłym roku przedostatni naoczny świadek, Jan Woszkiel, opowiadał, że miał wtedy 14 lat. I że widział, jak Madziar dostał serię z karabinu. Pan Jan widział to, schowany gdzieś na strychu. Mówił, że po śmierci żołnierza po polach przez kilka dni błąkał się jeszcze jego koń – opowiada sołtys Zańkowa.
- Anastazja Odyniec wciąż ma w pamięci obraz golącego się i pijącego herbatę na jej podwórku węgierskiego żołnierza
Polacy godnie pochowali Węgra. Usypali skromną mogiłę pod wioskowym krzyżem. Potem przez lata przynosili kwiaty i znicze na Wszystkich Świętych. Anastazja Odyniec chodziła na grób regularnie, dopóki pozwalało jej na to zdrowie. Z pokolenia na pokolenie w Zańkowie przekazywano wiedzę, że pod krzyżem leży Madziar w niemieckim mundurze. Ale w ostatnich latach pomarli najstarsi pamiętający żołnierza, a młodych coraz mniej we wsi. Agnieszka Haponiuk mówi, że jest od jakiegoś czasu jedyną osobą regularnie odwiedzającą mogiłę. W tym roku dzięki inspiracji jej siostrzeńca Przemysława Wróblewskiego o żołnierzu i grobie zrobiło się głośniej.
– Cztery lata temu zgłosiłam się do lokalnej gazety, żeby napisać coś o tej naszej mogile. Żeby ktoś zrobił wywiad z ostatnimi żyjącymi świadkami. Chodziło mi też o to, żeby jakoś czytelniej oznaczyć miejsce pochówku. W wielu wsiach są w takich miejscach tabliczki. Wywiad się ukazał. Moim zamiarem był też kontakt z ambasadą węgierską. Ale nie bardzo wiedziałam, jak to zrobić – opowiada.
Nadzieja w nieśmiertelniku
W kwietniu tego roku ze sprawą poszła do wójta Sławatycz, Arkadiusza Misztala. Wójt zainteresował się podwójnie, bo sam z wykształcenia jest historykiem. Ale tę dziedzinę studiował też siostrzeniec Agnieszki. Poinformował telewizję, a potem o sprawie dowiedział się Instytut Pamięci Narodowej. Agnieszka ma nadzieję, że nie trzeba będzie już tabliczki. Jeśli zostanie przeprowadzona ekshumacja, może szczątki spoczną na jakimś cmentarzu.
– Nie wiem, czy następne pokolenia będą chodzić, młodzież jest dziś już inna. Ale mamy nadzieję na ekshumację. Może dokumenty uległy zniszczeniu, ale na pewno żołnierz miał nieśmiertelnik. Chcielibyśmy bardzo odnaleźć jego rodzinę. Żeby wiedzieli, gdzie zginął ich krewny, a jego kości znalazły spokojne, należne miejsce. Pewnie żyją jakieś jego wnuki, a niewykluczone, że nawet córki – mówi Agnieszka Haponiuk i dodaje, że warto odkrywać także te trudniejsze karty historii.
- To tu spoczęło ciało Węgra. Pamięć o nim pielęgnowały kolejne pokolenia zańkowian
– Zasługuje na godny pochówek. Walczył po stronie wroga, ale był człowiekiem. I mówił po polsku, to też coś o nim mówi – przyznaje sołtys. Wierzy, że nowoczesne technologie pozwolą szybciej zidentyfikować szczątki i odnaleźć rodzinę.
W reportażu telewizyjnym wypowiada się też Orsolya Zsuzsanna Kovács, ambasador Węgier w Polsce.
– Każda taka historia jest bardzo wzruszająca. Ja i moja rodzina nie wiemy, gdzie zginął mój dziadek. I zawsze, kiedy dowiadujemy się, że zginął węgierski żołnierz, a są osoby, które pielęgnują pamięć o nim, to to dotyka mnie osobiście – powiedziała ambasador.
Zańkowianie czekają teraz na decyzję o ekshumacji. Wiedzą, że to niełatwa procedura, ale wiążą z nią ogromne nadzieje.
– Chciałabym, żeby pani Anastazja dożyła dnia, kiedy znajdą się jego najbliżsi. Ona sama bardzo czeka na ten moment. Sama też chciałabym zobaczyć na ich twarzach szczęście z odnalezienia przodka – kończy Agnieszka Haponiuk. A my obiecujemy, że do tematu zańkowskiej mogiły będziemy wracać.
Karolina Kasperek