Jemy ich wciąż za mało
Jeszcze dziesięć lat temu spożycie mleka i jego produktów w Polsce pozostawało na zatrważającym poziomie – czytamy w opracowaniu „Najnowsze doniesienia na temat spożycia mleka i przetworów mlecznych oraz ich oddziaływania na zdrowie człowieka”.
Mężczyźni w tej „konkurencji” wypadają nieco lepiej, bo spożywają ok. 51% zalecanej dziennej dawki. Kobiety, które zwykle w badaniach okazują się bardziej świadome dietetycznie, w przypadku nabiału niestety wypadają gorzej. Panie konsumują tylko 41% zalecanej dobowej dawki! A to oznacza jedno. Mamy w naszych organizmach o wiele za mało wapnia, którego doskonałym źródłem jest mleko.
Wapń niedoceniany
Któż nie słyszał o wapniu?! Trąbi się o nim w kontekście dzieci. I słusznie, bo jest niezbędny do budowania kości, a więc potrzebny jest, kiedy rośniemy. Sporo o nim w reklamach dla kobiet spoglądających w oczy menopauzie. Ich kości robią się bardziej „przezroczyste” i też potrzebują wapnia do odbudowywania swej gęstości. Ale to tylko wierzchołek wapniowej góry. Bo wapń ma też sporo innych, mniej znanych funkcji w ciele. I znajduje się też w innych niż kości miejscach. W kościach jest go najwięcej, bo aż 99%. Ale jest też składnikiem komórek (zwłaszcza tych budujących mięśnie) i znajduje się we krwi. A co nam z wapnia oprócz mocnych kości?
Wapń pomaga utrzymywać prawidłową pracę serca, ale też właściwą pracę komórek nerwowych. To on m.in. odpowiedzialny jest za przewodzenie impulsów między nimi i za kurczenie się mięśni. Kiedy go brakuje, występują objawy, które można pomylić z chorobami niszczącymi system nerwowy. Za mało wapnia we krwi może skutkować sztywnością mięśni, nieskoordynowanymi ich skurczami, zbyt małym ich napięciem, problemami z pamięcią, wahaniami nastroju do depresji włącznie czy choćby nagłymi problemami z mówieniem i przełykaniem. Ale brak wapnia to też arytmia, sucha skóra, słabe paznokcie, kamienie w nerkach.
Jeśli wszystkich tych przykrych objawów nie chcemy doświadczać, we krwi musi krążyć odpowiednia ilość wapnia. Jeśli go tam nie ma, uruchamiają się specjalni strażnicy, a raczej pozytywni zbójnicy. To przytarczyce – nasze gruczoły. Produkują one tzw. parathormon. Parathormon działa trochę jak Janosik. Kiedy krwi brakuje wapnia, on wędruje do kości, gdzie jest go dużo i bez pytania o zgodę kościom wapń podbiera. Co się stanie, jeśli dłuższy czas będziemy na diecie ubogiej w wapń? Nasze kości będą po prostu słabnąć, bo parathormonowi odmówić nie potrafią, jak przekonuje prof. Małgorzata Kozłowska-Wojciechowska, gastroenterolog i przewodnicząca Rady Promocji Zdrowego Żywienia Człowieka. We wspomnianym opracowaniu pisze m.in., że „badania długookresowe młodych kobiet w wieku 30–42 lat wykazały, że wzbogacenie zwykłej diety o produkty nabiałowe zapobiegało utracie masy kostnej w kręgosłupie, w porównaniu z pacjentami grupy kontrolnej, którzy nie zwiększyli ilości nabiału w diecie”.
Fot.Pixabay
Fot.Pixabay
Gdzie zatem szukać wapnia? Jak twierdzi prof. Małgorzata Kozłowska-Wojciechowska, mleko i inne produkty nabiałowe to najłatwiej dostępne źródła wapnia, a zarazem produkty, które cechuje największa jego biodostępność, czyli zdolność organizmu do jego wykorzystania. A do najbogatszych źródeł wapnia, poza sardynkami, należą mleko odtłuszczone, jogurty, w tym chudy i grecki i nade wszystko ser cheddar.
Dla kobiet i mężczyzn
Nabiał potrzebny jest więc dzieciom, kobietom w trakcie menopauzy i osobom starszym, czyli po 65. roku życia, u których wyraźnie zmniejsza się wchłanianie jelitowe i pojawiają się też niedobory witaminy D, a to ona wspomaga proces wchłaniania wapnia. A co z nami? – zapytają wszyscy z objawami nietolerancji laktozy, czyli cukru mlecznego. Choć w Europie takie osoby stanowią niewielki odsetek populacji, prof. Małgorzata Kozłowska-Wojciechowska zapewnia, że nabiał jest i dla nich i nie powinni z niego rezygnować. Mniejsze porcje nabiału często nie dają objawów, ale jeszcze lepszym wyjściem jest spożywanie produktów bez laktozy, które są obecne w asortymencie większości producentów. Tu znów obronną ręką wychodzą z pojedynku twarde sery żółte, ponieważ one naturalnie zawierają minimalne ilości laktozy.
Okazuje się też, że nabiał – to doniesienia wymagające jeszcze potwierdzeń w kolejnych badaniach – może mieć działanie zmniejszające ryzyko raka piersi u kobiet w okresie menopauzy. W opracowaniu czytamy też, że francuscy badacze wykazali, że niskotłuszczowe produkty mleczne, szczególnie mleko i jogurty spożywane w codziennych dietach, sprzyjają mniejszemu ryzyku rozwoju zespołu metabolicznego. To choroba, w której łączy się kilka czynników zwiększających ryzyko rozwoju miażdżycy i cukrzycy typu 2. Badano mężczyzn w wieku 45–65 lat. Wykazano, że ci, którzy spożywali duże ilości nabiału, wykazują o 40% niższe ryzyko zapadnięcia na zespół metaboliczny. A u mężczyzn z nadwagą ta różnica wynosiła nawet 60%!
Karolina Kasperek