– Zaprzyjaźnieni paralotniarze korzystają z naszej łąki pod lasem. Któregoś dnia rok temu zobaczyli w pszenicy dziwne wzory. Przynieśli zdjęcia i mówią: „Zobacz, co masz na polu!”. Patrzę, a tam kręgi. Wsiadłem w samochód. Wchodzę w zboże i niczego nie ma! – opowiada Tomasz Siergiej.
Na zdjęciach szaro-brązowa płaszczyzna, a na niej cztery koncentryczne kręgi. Ale tylko na zdjęciach. Tomasz brodzi w zbożu co roku, ale nigdy nic nie zwróciło jego uwagi. Nie mogło. Bo wynikające ze specyfiki gleby cechy roślin dają się zauważyć dopiero z pewnej odległości, a raczej – wysokości. To musi być jakieś 200 metrów – niżej wzór się nie uwidoczni, z większej odległości – przestanie być czytelny.
Na zdjęciach szaro-brązowa płaszczyzna, a na niej cztery koncentryczne kręgi. Ale tylko na zdjęciach. Tomasz brodzi w zbożu co roku, ale nigdy nic nie zwróciło jego uwagi. Nie mogło. Bo wynikające ze specyfiki gleby cechy roślin dają się zauważyć dopiero z pewnej odległości, a raczej – wysokości. To musi być jakieś 200 metrów – niżej wzór się nie uwidoczni, z większej odległości – przestanie być czytelny.
Odkrycie zaskoczyło Siergiejów – pomyśleli jednak, że to pewnie działanie pola magnetycznego, bo na granicy ostatniego kręgu stoi wielki maszt telefonii komórkowej. Minęło kilka miesięcy. Jesienią zadzwonił telefon.
– Dzwonił jakiś archeolog. Mówił, że przeglądając mapy Google, odkrył ślady osadnictwa neolitycznego w okolicy mojego pola. Zupełnie nie skojarzyłem tego faktu ze zdjęciami motolotniarzy – opowiada Tomasz.
Starszy od piramid
Spotkali się, Tomasz pokazał zdjęcia. I zaczęło się szaleństwo. Bo kręgi na polu Siergiejów to rondel. Ale ani aluminiowy, ani żeliwny. Zboże ujawniło ślady bardzo rzadkiej w Europie konstrukcji, która przed siedmiu tysiącami lat służyła neolitycznym ludziom być może jako świątynia, może obserwatorium astronomiczne, a może też za coś, co można by nazwać „urzędem gminy”. Rondel na polu Siergiejów ma aż cztery kręgi i 100 metrów średnicy. To pozostałość po konstrukcji dużo starszej niż angielski Stonehenge i niż piramidy w Egipcie. Bardzo podobny rondel odkryto w Saksonii w miejscowości Kyhna. Również posiada cztery rowy i trzy koliste palisady. To dopiero czwarty rondel ujawniony na terenie Polski, a jednocześnie najbardziej złożony, a co najważniejsze odległy o około 200 kilometrów od ówczesnych centrów kulturowych. Wyjątkowe znalezisko na skalę europejską.
Z pracami trzeba było poczekać do kolejnego lata. Tego roku w połowie września archeolodzy stanęli na zaoranej ziemi i wbili w nią łopaty. Już po godzinie okazało się, że ziemia kryje w sobie warstwy układające się w system kolistych rowów i wałów.
– To fragment ceramiki. W rowie znaleźliśmy też cztery groty. Widać, że zostały wymienione, usunięto je ze strzał, wymieniając na nowsze – mówi archeolog Marcin Dziewanowski, doktorant z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
– Może to były świątynie albo odbywały się tu rytuały. To miejsce dobre do obserwacji, w pobliżu mogła być osada. Może nasi przodkowie zbierali się tu w sytuacji zagrożenia. Śladów tak złożonej budowli nie ma nigdzie w Polsce – cztery rowy, trzy bramy i trzy palisady – dodaje dr Agnieszka Matuszewska z katedry archeologii Uniwersytetu Szczecińskiego.
– Może to były świątynie albo odbywały się tu rytuały. To miejsce dobre do obserwacji, w pobliżu mogła być osada. Może nasi przodkowie zbierali się tu w sytuacji zagrożenia. Śladów tak złożonej budowli nie ma nigdzie w Polsce – cztery rowy, trzy bramy i trzy palisady – dodaje dr Agnieszka Matuszewska z katedry archeologii Uniwersytetu Szczecińskiego.
Siergiejowie nie mieli z powodu trwających raptem dwa tygodnie prac żadnych strat. Ale nawet gdyby mieli je ponieść, potraktowaliby to jako swój wkład w odkrywanie niezwykłej historii.
Jak wykorzystać rondel?
– Zdaję sobie sprawę, że wielu moich sąsiadów mogłoby zareagować inaczej. Nie każdy chce, żeby na pole wjeżdżali ludzie i zakłócali pracę. Ale chyba świadomość wśród ludzi rośnie. Rozpiera mnie duma z tego znaleziska – Sfinks to przy tym dzieciak! Dobrze, że to nie skarb – złoto czy monety. Ta kość czy kawałek ceramiki są nie mniejszym skarbem niż złoto, a nie budzą tylu złych emocji czy pokus. Norwegowie chwalą się, że mają na jednej z najdalej wysuniętych na północ wysp ślady osadnictwa sprzed trzech albo czterech tysięcy lat. I są dumni. Kurczę, a my tu mamy siedem tysięcy! – mówi z dumą Tomasz, który – tak się składa – jest nie tylko rolnikiem, ale ma też wykształcenie historyczne.
Siergiejowie chcieliby w tym miejscu zrekonstruować rondel, tak jak zrobili to Niemcy. Może z czasem zorganizować wokół niego wioskę tematyczną. Liczą, że w przedsięwzięcie zaangażują się samorząd czy ministerstwo kultury.
Siergiejowie chcieliby w tym miejscu zrekonstruować rondel, tak jak zrobili to Niemcy. Może z czasem zorganizować wokół niego wioskę tematyczną. Liczą, że w przedsięwzięcie zaangażują się samorząd czy ministerstwo kultury.
Dziś główną aktywnością kilkusethektarowego gospodarstwa Siergiejów, oprócz uprawy zbóż, jest hodowla koni sportowych. Ale czekamy na moment, kiedy kolejną, może największą atrakcją będzie zrekonstruowany rondel sprzed 7 tysięcy lat.
- Co zrobić, gdy na twoim polu znajdą skarb?
W sytuacji udostępnienia gruntu na cele prac archeologicznych producent rolny powinien przede wszystkim pamiętać o zawarciu umowy zawierającej zasady korzystania z nieruchomości. Istotne są postanowienia przewidujące uporządkowanie terenu po zakończeniu prac i przywróceniu do stanu poprzedniego, jeżeli np. zostały dokonane wykopy. Należy także wprowadzić postanowienia o rekompensacie za plony w przypadku ich zniszczenia czy braku możliwości ich zebrania. Każdy przypadek jest indywidualny i dlatego należy do przesłanego z reguły wzoru umowy wprowadzić postanowienia uwzględniające sytuację danego producenta rolnego. O ile to możliwe, prace badawcze powinny być prowadzone w okresie, gdy istnieje najmniejsze prawdopodobieństwo powstania szkody. Np. po żniwach gdy nie ma upraw.
Karolina Kasperek