StoryEditorWiadomości rolnicze

Nie bądź psu bratem, tylko liderem

24.11.2014., 13:11h
  Wychować psa to niełatwe zadanie, ale co zrobić, kiedy czworonóg zachował się agresywnie albo nawet pogryzł dotkliwie zwierzę czy człowieka? O tym, że takiego psa da się, a nawet należy przywracać światu, a nie usypiać, rozmawiamy z Rafałem Adamczakiem, polskim zaklinaczem psów.

Zanim zapytam o sposoby, jakimi odczarowuje pan niebezpieczne psy, porozmawiajmy o tym, co sprawia, że psy stają się agresywne. Czy pies bywa taki z natury, czy też jest to raczej efekt złej socjalizacji? 

– Tak jak ludzie nie rodzą się mordercami, psy nie rodzą się agresywne, bez względu na to, jaka to rasa czy gdzie pies przyszedł na świat. Zaledwie 2% psiej populacji, podobnie jak u ludzi, wykazuje poważne wrodzone psychiczne zaburzenia, które są odpowiedzialne za wyjątkowo agresywne zachowania. Reszta, czyli niemal wszystkie psy, poddają się socjalizacji, a jeśli u nich pojawią się takie zachowania, to jest to wina złego obchodzenia się ze zwierzęciem. Nagła agresywność okazywana przez zazwyczaj łagodnego psa może być też spowodowana bólem, będącym na przykład skutkiem wrzodu, przewlekłej choroby ucha lub zęba, zatkanych gruczołów okołoodbytowych. Nienaturalną agresywność mogą spowodować u psa choroby zakaźne i guzy, zaburzenia pracy mózgu związane z padaczką. Jeżeli zazwyczaj przyjazny nam pies zaczyna miewać napady złego humoru, należy jak najszybciej pojechać z nim do weterynarza.

Kiedy wiadomo, że ze szczenięcia może wyrosnąć agresywny osobnik?

– U psów sygnały wrodzonej agresji pojawiają się najpóźniej, kiedy osiągają one dojrzałość płciową. A zwykłe władcze predyspozycje sygnalizowane są poprzez narzucanie swojej woli innym z miotu. Pies wyraźnie dominuje nad rodzeństwem, pierwszy pojawia się przy sutku matki, jeżeli nie będzie w nim pokarmu, odepchnie brata czy siostrę od kolejnego sutka. To po prostu sygnał, że mamy do czynienia z urodzonym przywódcą.Ale to tylko predyspozycje, reszta zależy od matki i działań wychowawczych człowieka.

Od matki? Psychologia mówi o jej szczególnej roli u ludzi. Czy u psów jest podobnie?

– Tak! Rodzeństwo tworzy z matką pierwszą sforę i w niej szczenię odbiera początkowe wychowanie. Jeśli mamy do czynienia z dominującym osobnikiem, od charakteru matki zależy, w którą stronę rozwinie się ta skłonność do dominacji. Jeśli suka nie dyscyplinuje szczeniaka, nie koryguje jego zachowań, np. nie zrzuca go z siebie, ale pozwala wchodzić dosłownie na głowę, może wesprzeć wychowanie apodyktycznego, zadufanego w sobie dominanta, a w przyszłości może i agresora. Reszta należy do ludzi i od nich zależy.

O błędach za chwilę, ale istnieją chyba rasy agresywne?

– Nie istnieje pojęcie rasy agresywnej. Mamy jedynie do czynienia z indywidualnymi predyspozycjami. A to oznacza, że możemy wychować na poduszkowca rottweilera czy owczarka kaukaskiego, a chihuahuę (czyt. cziłałę) – najmniejszego psa na świecie – na zabójcę. Oczywiście istnieją rasy, wśród których naturalnie rodzi się więcej osobników dominujących, tzw. rasy trudniejsze w układaniu. Ale to od człowieka, jego zachowań zależy, czy pies wyrośnie na agresywnego.  

Skoro już o tym mowa: jakie nasze zachowania mogą przyczynić się do wychowania psa, który pogryzie nas albo sąsiada?

– Mamy na to wpływ już na bardzo wczesnym etapie, chociażby wybierając odpowiednie szczenię. Sugeruję zawsze to „środkowe” – nie to, które podeszło do nas pierwsze, ale też i nie to, które pozostaje najdłużej przy sutku. Takie, które radzi sobie umiarkowanie, bo zwykle to ono dysponuje najlepszymi parametrami psychicznymi i będzie psem zrównoważonym. Psa powinien posiadać człowiek odpowiedzialny, zrównoważony. Nikomu ze względu na pewne cechy nie można zakazać jego posiadania, ale wiemy, jakie zachowania ludzkie prowadzą prosto do zachowań agresywnych u psów. Musimy zapewnić psu karmę i stały dostęp do czystej wody. Miejsce wyłącznie dla niego w domu albo w kojcu i odpowiednią dawkę ruchu. Sporo mówi nam nowelizacja ustawy o ochronie zwierząt sprzed dwóch lat. Buda z łańcuchem jest wykluczona. Jeśli już, powinna to być linka i to o długości co najmniej 5 metrów. Na tej uwięzi pies może przebywać nie dłużej niż 8 godzin. Pozbawianie psa ruchu, także w ciągu dnia, sprawia, że kumuluje się w nim napięcie. Ta energia przez tysiące lat była przez cały dzień pożytkowana na pracę z człowiekiem. Trudno oczekiwać, żeby takie lekceważenie psiej potrzeby nie przyniosło złych skutków. Tak naprawdę pies powinien trzy razy w ciągu dnia wyjść z właścicielem na 45-minutowy spacer, gdziekolwiek poza obejście. Wyjście poza teren to naturalna potrzeba. Nie ma znaczenia ogrodzony teren – jeśli będzie to nawet sto hektarów, pies będzie dążył do eksplorowania świata, który znajduje się „na zewnątrz”. Wilk, od którego pochodzi, potrafi w ciągu doby monitorować teren o promieniu 100 kilometrów!

A co z naszymi kontaktami z czworonogiem?

– Pies w hierarchii w ludzko-psiej sforze powinien znajdować się dużo niżej niż człowiek. Ten ostatni powinien stać na szczycie drabiny. Problem z ludźmi polega na tym, że uczłowieczamy psy. Zbytnie rozczulanie się, pobłażanie, bratanie się sprawia, że pies zaczyna odbierać nas jako słabszych, a sam zaczyna dominować. Małe pieski dlatego bywają bardzo agresywne – są często przez swoje panie, które noszą je na rękach, stawiane w miejscu osobnika alfa, czyli najsilniejszego. Bycie alfa oznacza rządzenie i branie za resztę odpowiedzialności, ale jednocześnie niepoddawanie się komendom. U niektórych psów agresję może wzmóc wyczuwany od człowieka alkohol i skutki jego nadużycia objawiające się zaburzoną koordynacją ruchową.   

Kiedy wiemy, że dane zachowanie u psa nie jest już asertywnością, ale niepożądaną agresją?

– Jeżeli pies warczy na kogoś, kto podchodzi do płotu lub na przechodnia, to należy go tego jak najszybciej oduczyć, w odpowiedni sposób korygując takie zachowanie. Przejmiemy w ten sposób nad nim kontrolę i podkreślimy, że to my jesteśmy liderem. Pies bezpieczny powinien nie tylko być w takiej sytuacji obojętny, ale powinien bez problemu oddać właścicielowi zjadaną ze smakiem kość. Test zabierania kości nie tylko nie jest głupią zabawą, ale ćwiczeniem, które pokaże nam, czy my – jak nam się wydaje – jesteśmy liderem, czy niestety jest nim nasz pies. Powinien on pozwolić swemu właścicielowi/przewodnikowi nie tylko do siebie podejść w trakcie jedzenia, ale również je odebrać. Jeśli warczy, znaczy, że czuje się w hierarchii wyżej i to on nas wytresował. Każdy przejaw agresji powinien być tłamszony w zarodku. Nie bójmy się, że w ten sposób wyprodukujemy uległego, niezdolnego do obrony obejścia osobnika. Jeśli rolnik wraca z pola, a pies skacze na niego, to nie jest to powód do radości. To znaczy, że pies uznał siebie za przywódcę sfory. Pracowałem ostatnio z psem, który najpierw trzymał w pysku rękę bawiącego się z nim dziecka, ponieważ nie chciało ono oddać mu piłki, a później rzucił się na interweniującego ojca, przyprawiając go o czterdzieści ran. Okazało się, że właściciel popełnił wiele błędów w wychowaniu i to on był winny, nie pies. 

Dla wielu to zaskakujące, ale do agresywnych zachowań u psów prowadzą setki, tysiące gestów, w których traktujemy zwierzę w nieumiejętny sposób, po ludzku i zbyt czule. Nasza dobroć jest odbierana przez psy jako słabość. W postępowaniu z psami musimy być zdecydowani i konsekwentni. Nie możemy w dni parzyste pozwalać psu siadać na sofie lub fotelu, a w nieparzyste kategorycznie tego zabraniać. 

Jak pracuje pan z psami, które dopuściły się agresji na zwierzęciu bądź człowieku?

– Agresywnemu akicie inu (japońska rasa psów, pies samurajów), który kiedyś byłby skazany prawdopodobnie na uśpienie, pomogłem powrócić do zrównoważonego i uległego stanu w 15 minut. Aby utrwalić w nim ten stan umysłu, musiałem z nim pracować 30 dni. Tyle średnio trwa ten proces. Ale na tym nie koniec. Dalej ze swoim psem musi pracować jego właściciel, uzbrojony w przekazane przeze mnie wiedzę i doświadczenie. 

W skrócie można powiedzieć, że praca z takimi psami polega na stopniowym skracaniu dystansu i zdobywaniu zaufania psa. Później dotyka się psa przedłużeniem ręki, np. kijem, potem sztuczną ręką, potem własną, a na końcu stosuje głaskanie i masaż. Jestem też dysponentem nagród. W trakcie treningu je redukuję. Jeśli będziemy nagradzać dziecko za każdą szóstkę, za wyniesienie śmieci, to albo będziemy musieli regularnie podnosić stawkę wynagrodzenia, albo dziecko szybko wyrośnie nam na niesforne. Z psami jest podobnie. W którymś momencie musi mu zacząć wystarczać pogłaskanie i hasło „dobry pies”. Uczę psy, ale przede wszystkim szkolę właścicieli, bo to od nich zależy powodzenie całego programu. 

Czy to znaczy, że „bestia”, która pogryzła właściciela, sąsiada albo jego psa, może nie zostać uśpiona?

– Nie musi. Prawie wszystkie te przypadki to sprawy do ratowania, a psy-sprawcy mogą znów być przyjaznymi towarzyszami życia.

Jest pan, jak można się domyślić z pańskiej strony internetowej, uczniem samego Cesara Millana – najsłynniejszego współczesnego zaklinacza psów.

– Tak, udało mi się uczyć od niego. Poznałem go przez przyjaciela, który zarządza schroniskiem psów w Amsterdamie. Millan nagrywał tam jeden ze swoich programów. W pracy z trudnymi psami wykorzystuję jego metody, ale też Sarah Fischer – Brytyjki stosującej metody Tellington TTouch stworzonej przez Lindę Tellington-Jones, a opartej na metodach słynnego zaklinacza koni Monty Robertsa, o którym Robert Redford zrobił film. Z uwagi na to, że każdy pies jest inny, stosuję również metody pozytywnego wzmocnienia, których nauczyłem się od kolejnych Brytyjczyków – Carolyn Menteith i Steva Goworda. Edukuję i trenuję właścicieli psów oraz pomagam psom powrócić do zrównoważonego, uległego stanu. Specjalizuję się w psach agresywnych.

 

Rozmawiała Karolina Kasperek

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
25. listopad 2024 01:34