O! Ja jeszcze paznokcie maluję, jadę zaraz na Dzień Kobiet w Kozodawach. Lubię pomalowane na czerwono, lubię mieć w ogóle jakiś czerwony dodatek. To dodaje pewności siebie. Tak w ogóle, ale i w rozmowach biznesowych... – sylwetka naszej rozmówczyni zarysowuje się natychmiast wraz ze znaczącym akcentem czerwieni. Koniecznie nasyconej, krwistej, z domieszką błękitu.
Chodziłam po drzewach
Jeśli powiemy, że Aneta Hołuj z Czumowa jest radną, wolontariuszką świetlicy, prezeską jednego stowarzyszenia i członkinią innego, animatorką kultury, bibliotekarką, to wyczerpiemy epitety, by ją opisać? Nie, bo 30-letnia dziś czumowianka to znacznie więcej! Ale zacznijmy od początku. Są lata 80 XX w. Dwudziestoparolatka z Czumowa jedzie na studia do Łodzi. Porusza się po niej tramwajem. Któregoś razu zaczepia ją motorniczy – intryguje ją u niego brak przedniej jedynki. Tak się składa, że dziewczyna studiuje technikę dentystyczną, więc proponuje pomoc. Wraz z nowym zębem pojawia się uczucie. Wracają razem do Czumowa i wkrótce rodzi się Aneta. Aktywna od samego początku.
– Całe dzieciństwo spędziłam bawiąc się nad Bugiem i brodząc w Szumie, niewielkiej rzeczce z drugiej strony wsi. Chodziliśmy po drzewach, budowaliśmy na nich domki, zastanawiam się, jak myśmy się uchowali bez wypadków. Rodzice pozwalali na to, ale chyba tak trzeba. Bo trzymając dziecko w domu ze strachu, możemy hodować w nim lęk. Jeśli nie podejmiemy ryzyka, niczego nie osiągniemy. Bez ryzyka nie ma porażki, ale nie ma też sukcesu – Aneta Hołuj w postawach rodziców znajduje to, co formowało jej odwagę w obcowaniu ze światem. W podstawówce jest „po prostu dobrym uczniem”, w liceum w Hrubieszowie działa w kółku teatralnym. Nie potrafi siedzieć w miejscu, kiedy ktoś czegoś potrzebuje. Zbiórka na potrzebujących, loteria fantowa. 12 lat później zostanie wolontariuszem Szlachetnej Paczki, w drugiej edycji – nawet zastępcą lidera. Tymczasem studiuje w Lublinie administrację, poznaje męża i wraca z nim, jak mama, do Czumowa. Już wie, czego chce – pomagać ludziom, służyć. Pojawia się pierwsze dziecko, a z nim – pomysły na zmiany.
Akcja reaktywacja
– Pomyślałam: „klapa”. Że teraz to już będę uziemiona. Ale nie przestałam marzyć. Zaczęłam chodzić z małym na spacery. Ludzie gadali, że dziecko po mrozie włóczę. Często chodziliśmy po wsi, podglądałam życie. Pomyślałam: „Boże, jak mi brakuje miejsca do spotkań! A tu przecież w każdym domu jest mama z dzieckiem!” – wspomina pierwsze miesiące macierzyństwa. Jest lato 2012 roku. Rozmawia z sołtysem i proponuje zbudowanie placu zabaw. Zgaduje sołtysowe myśli. Planują wspólne działania, a w międzyczasie Aneta Hołuj pierwszy raz pojawia się publicznie – występuje jako konferansjer na letnim Pikniku Rodzinnym. Pierwszy raz trzyma mikrofon, ale okazuje się że, mimo stresu, lubi scenę z wzajemnością. Kilka dni później dzwoni do niej dyrektorka Gminnego Ośrodka Kultury i zaprasza na szkolenie Fundacji Aktywizacji i Rozwoju Młodzieży FARMa. Mają podglądać świętokrzyską młodzież i „zobaczyć jak oni to robią, że są tak aktywni”. Poznaje ludzi z Lokalnej Grupy Działania i możliwości finansowania projektów jak plac zabaw, boisko czy świetlica, o której marzy. Wraca i... otrzymuje polecenie poprowadzenia jej. W międzyczasie ożywia Stowarzyszenie Rozwoju Wsi Czumów „Kresy” i planuje pierwszy projekt – na plac zabaw. Tymczasem myśli jak zainteresować dzieciaki. Organizuje dla nich konkurs pod hasłem „Mój wymarzony plac zabaw”. Do świetlicy przychodzi więcej chętnych niż się spodziewała. Dzieciaki nie wiedzą, że właściwie „rysują” projekt, który za chwilę ucieleśni się. Oprócz tego tańczą, śpiewają, tworzą zespół. Pani Aneta jeździ z nimi własnym samochodem po gminie i powiecie, wozi do kina, muzeum, obkolędowuje, dosłownie, lokalne instytucje samorządowe. To dla czumowskich dzieci nieprawdopodobna odmiana. W tym samym, 2012, roku rozpada się koło gospodyń. Nie ma komu go prowadzić, starsze członkinie nie mają sił i pomysłu. W świeżo upieczonej świetliczance budzi się wspomnienie babci, która koło współtworzyła. Rozmawia z mamami dzieci przychodzących do świetlicy. Znajduje w kilku bratnie dusze, jednej z nich proponuje przewodniczenie i koło rusza z nową energią. Jest kwiecień 2013 roku. Działa w świetlicy, mało sypia, rozkręca koło, a telefon znów dzwoni. Tym razem usłyszała o niej biblioteka w Moniatyczach i zaprasza do współpracy. Szkoda jej podopiecznych ze świetlicy, więc wozi ich teraz także do biblioteki. Ledwo łapie rytm, a tu odzywa się Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej.
– Zapytali, czy chcę być w grupie inicjatywnej, która powoła Centrum Integracji Społecznej w gminie. Zgodziłam się. Żeby to zrobić, trzeba było założyć stowarzyszenie – wspomina.
W Poznaniu szkoli się, wraca z wiedzą i zakłada „Przystań”, słysząc jednocześnie, że „to się na pewno nie uda”. Tymczasem Centrum rusza z powodzeniem w ciągu kilku miesięcy.
Lunch z Prezydentem
W międzyczasie budują się plac zabaw w Czumowie, Ślipczu, place zabaw i fitness w Mienianach. Wszystko z „Małych projektów”. Jeszcze w 2013 roku kobieta nawiązuje współpracę z Fundacją im. Komeńskiego. Zgłasza się do projektu „Mały Kolberg” i w ciągu kilku godzin wymyśla projekt „Babcia bajarka”. Razem ze starszą bywalczynią biblioteki zaczynają czytanie i opowiadanie przedszkolakom baśni i legend. Na bajarce się nie kończy, razem z Fundacją Aneta Hołuj tworzy grupy zabawowe, w które angażuje czumowskich rodziców. W 2014 bierze udział w akcji Fundacji Batorego „Masz głos – masz wybór”. Pracuje nad świadomym udziałem mieszkańców w wyborach – w projekcie przepytuje się kandydatów na radnych. Sama nią zostaje i otrzymuje zaproszenie na fundacyjny lunch z Bronisławem Komorowskim. Ale prawdziwe wyzwanie czeka ją w lipcu. W ramach wymiany do wsi przyjadą studenci z Ukrainy. W imię pojednania poczęstuje ich upieczonym przez siebie chlebem.
– Dam radę, dobrze się czuję, rodzę przecież miesiąc później – kończy jak na liderkę przystało.
Karolina Kasperek