– Gdy dzieci były małe, kupowałem modele i miniaturki samochodów pożarniczych – opowiada pan Wojdas. – Tym sposobem zgromadziłem całkiem pokaźną kolekcję modeli z całego świata, która dziś liczy ok. 300 szt. Z czasem do samochodzików zaczęły dołączać inne przedmioty. Dzieci dorosły a ja nadal zbieram. W 2004 r., gdy rozpocząłem pracę w Zakładowej Straży Pożarnej w Koksowni Przyjaźń w Dąbrowie Górniczej, gromadzenie eksponatów nabrało iście błyskawicznego tempa. Nie wiem czym to zostało spowodowane, ale tak jakoś się potoczyło.
Ogrodzienieckie Muzeum Pożarnictwa
Na dzień dzisiejszy pan Zdzisław z synem Konradem mają powód do dumy. Tych zbiorów może niejeden pozazdrościć. Ich dewiza brzmi: „Ratujemy pamięć po tych, którzy na przestrzeni lat nieśli bezinteresowną pomoc chroniąc ludzkie życie, zdrowie i mienie”. I mają już na swoim koncie kilka wystaw. Pierwsza odbyła się 11 listopada 2012 r. w Domu Kultury, gdzie zostały zaprezentowane najcenniejsze przedmioty, po niej przyszły następne. Zdarza się, że wyjeżdżają do innych jednostek i tam prezentują swe zbiory a w zamian dostają jakieś drobiazgi do kolekcji. Warto wspomnieć, że w 2011 r. zrodziła się koncepcja zawiązania Ogrodzienieckiego Muzeum Pożarnictwa.
Najstarszy hełm w kolekcji ma prawie 150 lat
– Wśród muzealiów jest 120 hełmów, w tym 60 mosiężnych, najstarszy pochodzi z 1880 r. Mamy 60 mosiężnych i 50 aluminiowych prądownic z przełomu XIX i XX wieku, 10 syren strażackich, a także 8 mundurów z okresu międzywojennego – wymienia pan Zdzisław. – W naszych zbiorach znajdują się również polskie mundury bojowe tzw. deszczyk, z końca lat 40. początku 50., a także 80 szt. pasów parcianych i skórzanych. Oprócz tego jesteśmy w posiadaniu starych fotografii, dokumentów, toporków, ubrań specjalnych, sztandarów, naszywek, sznurów, odznaczeń, pucharów, rękawic, czapek, słowem zbieramy wszystko, co ma związek ze strażą pożarną.
Ogrodzienieckiemu Muzeum Pożarnictwa brakuje tylko jednej rzeczy - lokum
Jednym z problemów z jakim borykają się panowie Wojdasowie, to lokum. Tak ogromna ilość zgromadzonych eksponatów magazynowana jest w ich mieszkaniu i część na strychu, co nastręcza wielu kłopotów.
- Prezentowany zbiór prądownic to tylko niewielka część zgromadzonej kolekcji
Wszystko jest jednak na dobrej drodze. Są po wstępnych rozmowach z panią burmistrz Anną Pilarczyk-Sprychą, która postanowiła pójść im na rękę i obiecała udostępnić lokal w Domu Kultury. – Obecnie w Domu Kultury trwa remont, ale po jego ukończeniu jest szansa, że będzie można wszystkie eksponaty tam przenieść i stworzyć muzeum z prawdziwego zdarzenia – mówi pan Wojdas. – Jak już będziemy mieli lokalizację, będę mógł zarejestrować Stowarzyszenie, ubiegać się o KRS, a to umożliwi mi zabieganie o dofinansowanie. Obecnie nie mam takich możliwości.
- Mundury i czapki zbierane przez lata
Dofinansowanie jest bardzo istotne, gdyż wszystko co zostało zgromadzone przez pana Zdzisława, to zakupione za jego ciężko zarobione pieniądze. Część eksponatów pochodzi z wymian kolekcjonerskich, zakupów na portalach, bazarach, giełdach czy nawet złomowisku. – Jakiś czas temu kupiłem motopompę na złomie – opowiada pan Zdzisław. – Była w opłakanym stanie, zapłaciłem kilkaset złotych, ale warto było. Rozebrałem ją na części pierwsze, doczyściłem, nasmarowałem, tam gdzie trzeba było pomalowałem i dziś wygląda jak ze sklepu. Zresztą wszystko co jest w muzeum aż lśni, starannie doczyszczone, wymuskane, widać, że dużo serca pan Zdzisław wkłada w swą pasję. Mówi z uśmiechem, że to jest jak choroba.
- Współczesny niemiecki mundur bojowy nomex
Małgorzata Wyrzykowska
fot. Małgorzata Wyrzykowska (x4)