A przecież nie tak rzadki jest widok nieporadnego długonogiego źrebięcia chowającego łeb pod brzuchem matki. Poszukuje ono tam tego, co jest w ostatnich latach przedmiotem coraz większego zainteresowania naukowców i konsumentów. Ale nie oszukujmy się – badań nad mlekiem klaczy jest wciąż jak na lekarstwo.
Też kiedyś piliśmy
W krajach cywilizowanych do niedawna nie było znane, klientów – niewielu. Przyczyn jest kilka. To mleko trudne do uzyskania. Po pierwsze klacz ma bardzo małe wymiona. Po drugie – to mleko pozyskuje się wyłącznie w obecności źrebięcia. Jego fizyczna obecność konieczna jest do wywołania u matki reakcji wydzielania mleka. Poza tym częścią udojonego napoju trzeba nakarmić źrebię.
Mleko klaczy jest za to stałym elementem menu mieszkańców Centralnej Azji, przede wszystkim ludów prowadzących koczowniczy tryb życia – Mongołów, Kirgizów, Tatarów, Baszkirów. Piją oni nie tyle mleko klaczy w czystej postaci, co produkowany z niego fermentowany napój zwany kumysem. Kumys jest tradycyjnym napojem dla tych ludów, a w Baszkirii, Kazachstanie, Uzbekistanie, Kirgistanie i na Ukrainie jest traktowany również jako produkt leczniczy.
Ale mleko klaczy znane było dawniej także Europejczykom. Jeszcze w zeszłym stuleciu było stosowane jako wspomagający środek leczniczy w chorobach przewodu pokarmowego – wrzodach żołądka, marskości wątroby, zapaleniu pęcherzyka żółciowego czy zapaleniu trzustki. Ale też zaburzeniach pracy układu oddechowego, jak gruźlicy, zapaleniu oskrzeli, krztuścu czy astmie. Co więcej, jak czytamy w artykule naukowców z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, mleko klaczy podawano przedwcześnie urodzonym niemowlętom. Czyniono tak na oddziałach pediatrycznych szpitali we Francji, Niemczech, Wielkiej Brytanii.
- Mleko klaczy wykorzystywane jest nie tylko do konsumpcji, ale też w przemyśle farmaceutycznym i kosmetycznym
Dlaczego? Otóż mleko klaczy wykazuje niezwykłe podobieństwo do mleka kobiecego. I do końca XIX wieku stosowane było w Europie jako substytut mleka ludzkiego. Zanim powiemy, na co może korzystnie wpływać, zerknijmy na jego skład.
Tłuszczowy ideał
Mleko kobyle jest słodkie, słodsze od krowiego. A to za sprawą większej zawartości laktozy. Podobnie jak w mleku kobiecym, oscyluje ona na poziomie 6–7%. To powód, dla którego dzieci czy osoby nietolerujące laktozy nie będą mogły włączać go do menu. Ale ci, którzy laktozę trawią, a uczuleni są na białko mleka zwane kazeiną, mogą z powodzeniem uzupełniać dietę mlekiem klaczy. Kazeiny jest w nim bowiem cztery razy mniej niż w krowim.
Mleko klaczy to także niska wartość energetyczna – jest w nim mało tłuszczu. Ale za to jest on „najwyższej jakości”. To mleko bowiem ma doskonały profil kwasów tłuszczowych. Brzmi skomplikowanie, ale chodzi tu po prostu o korzystnie dla człowieka wyważoną proporcję nasysonych, jednonienasyconych i wielonienanasyconych kwasów tłuszczowych. A jeszcze bardziej o to, że mleko to ma niezwykle korzystny dla naszego zdrowia stosunek kwasów omega 6 do omega 3, wynoszący 0,5. Tak, tak, bo w diecie nie chodzi tylko o same te kwasy, ale o to, jak się do siebie mają. To dobre wieści, bowiem we współczesnej „cywilizowanej” diecie stanowczo za mało jest kwasów omega 3, a wyraźnie za dużo omega 6.
Lecznicze białka
Ale mleko klaczy cenne jest najbardziej ze względu na szczególną „trójcę”. Posiada bowiem trzy cenne białka serwatkowe – laktoferynę, lizozym i immunoglobuliny. Laktoferyna ma właściwości przeciwbakteryjne, przeciwzapalne, przeciwgrzybicze. Bada się jej działanie przeciwnowotworowe. Lizozym ma podobne działania, chociaż rządzi nimi nieco inny mechanizm. A imunoglobuliny chronią przed wirusami, bakteriami i pasożytami. Mleko to jest też rezerwuarem witamin A, D, E i K.
Ten bogaty i wyważony skład mleka klaczy sprawia, że może ono być produktem korzystnym dla zdrowia, czyli tzw. żywnością funkcjonalną. Zobaczmy teraz, do jakich wniosków doszli naukowcy, na których powołują się autorzy pracy z uniwersytety Warmińsko-Mazurskiego.
Otóż mleko to ma ułatwiać odtruwanie organizmu, spowalniać starzenie się komórek, działać antybakteryjnie, przeciwwirusowo i przeciwzapalnie. Istnieją badania dowodzące, że wspiera leczenie migreny i usuwanie z organizmu metali ciężkich. Ale też, że wykazuje pozytywny efekt u pacjentów z chorobami sercowo-naczyniowymi poprzez ułatwianie i zwiększanie wchłaniania wapnia.
Końskie mleko wspomaga tworzenie ziarniny (naprawczej tkanki łącznej) w chorobach skóry i wspomaga gojenie się ran. A cukrzycy mogą dzięki niemu zmniejszyć dawki insuliny. Co więcej, mleko to stosowane jest w leczeniu anemii, jako element terapii w nowotworach, a także w rekonwalescencji po chemio- i radioterapii. Jest też zalecane w okresie przed przyjęciem szczepionek i w trakcie leczenia antybiotykami.
Wysoka zawartość wielonienasyconych kwasów tłuszczowych decyduje o jego właściwościach wspomagających rozwój komórek nerwowych, w tym – mózgowych. Prowadzi się badania nad korzystnym wpływem mleka klaczy u chorych na Alzheimera i chorobę Crohna. A co potrafi wspomniany wyżej kumys? Mówi się, że stymuluje układ nerwowy i odpornościowy. Wspiera sercowców, ludzi cierpiących na dolegliwości gastryczne i choroby układu moczowego. Jest polecany cierpiącym na bezsenność, depresję, nadpobudliwość, ale szczególnie kobietom w ciąży i rekonwalescentom. A z ciekawostek – jest jedynym napojem alkoholowym (bo jak każdy fermentowany napój zawiera odrobinę alkoholu), który wolno pić Muzułmanom bez naruszania zasad Koranu.
Karolina Kasperek