Dzień dobry!
Ja pozdrowienia ślę prosto z Rąbienia.
U mnie kwiaty pachną na każdej grządce.
Pies się wygrzewa – uwielbia słońce.
Myszy harcują, bo kot niemrawy. Woli jeść whiskas.
Ja w ogrodzie uprawiam przyprawy.
Takim wierszem nawiązała z nami kontakt Teresa Bednarek z Rąbienia AB, wsi o oryginalnej nazwie pod Aleksandrowem Łódzkim. Dziadkowie Teresy kupili dom i założyli przy nim kilkadziesiąt lat temu ogród na działce, na której rosło wcześniej 97 drzew owocowych. Sad był już stary, drzewa z biegiem czasu poumierały, ostatecznie zostały dwa. Dziś ogród jest dekoracyjno-jadalny.
Ogród jak z bajki
Posilone ciastem nakrapianym pomarańczowymi płatkami nagietka idziemy na spacer po ogrodzie, który jest ogrodem ze snu.
– Mamie kilka lat temu przyśnił się ogród z kwiatami. Była w nim nietypowa rabata – nie prostokątna, nie kwadratowa czy okrągła, ale taka „w zęby”. I taka powstała przed domem – opowiada Teresa.
Na wyśnionej rabacie rosną hortensje i lecznicze rudbekie, które są bliskimi kuzynkami jeżówki purpurowej i mają, podobnie jak one, działanie wspierające odporność. Jest też ostróżka i rozwar, którym w Indiach leczy się przeziębienia, a także działające korzystnie na układ pokarmowy aksamitki. Po lewej szpaler z winorośli, już zdobnej w ciemne grona. Pani Zofia z winogron robi przede wszystkim sok.
– W tym roku, ze względu na konkurs, posiałyśmy też chabry. Na przerobienie było ich trochę za mało. I barwinek, którym też się zasugerowałyśmy w ogłoszeniu konkursu. Na kolejną wiosnę planujemy go więcej. Od lat mamy nagietki. Ich płatki dodajemy na przykład do ciasta. Jest mięta – ta to się nam rozrasta! Mamy posadzonych kilka gatunków. Mamy też topinambur, który dla większości ludzi jest atrakcyjny ze względu na swoją wysokość – może stanowić żywopłot. Ale ma też bardzo smaczne i pożywne bulwy – opowiada Teresa, pokazując wysepkę skomponowaną z topinamburu, chrzanu i mięty.
- Zofia Bednarek, jedna z właścicielek ogrodu, przy starej studni, która stanowi dziś element dekoracyjny ogrodu
W ogrodzie istna gratka dla zielarzy
Pod jedną ze ścian mijamy maliny, potem wierzbę, jukę i kępę sanwitalii. Kawałek dalej wśród iglaków rośnie jeżyna bezkolcowa. Pierwszy szpaler malin poprzedza zaś krzew jagody kamczackiej. W tym roku gospodynie dokupiły jeszcze trzy sadzonki czarnych. I kilka żółtych. Syropem z malin ogrodniczki leczą zimowe infekcje.
W jednym z kątów ogrodu rosną lubczyk i dynia hokkaido, która w tym miejscu służy absolutnie także jako roślina dekoracyjna. Między sosnami, z których gospodynie zbierają młode pędy na syrop na kaszel, można znaleźć kępki rukoli, która ląduje w sałatkach. Za domem w sąsiedztwie lubczyku, bez którego nie ma zupy w rąbieńskiej kuchni, i nagietków rośnie mahonia, której korzenie wykorzystywane były leczniczo przez rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej, a dziś wiadomo, że roślina ma działanie antybakteryjne i przeciwzapalne. Przez zielarzy zaś wykorzystywana była między innymi do leczenia trudno gojących się ran, blizn i wyprysków. Przy domu na jednej z rabat rośnie też lawenda. Póki co niewiele jej – gospodynie ścięły kilka pęczków na dekorację. W przyszłym roku może zrobią z niej syrop albo cukier lawendowy.
- Na pierwszym planie widać jagodę kamczacką, która poprzedza szpaler malin
- Barwinek, goździki, już przekwitłe fiołki, rudbekia (jeszcze w pąkach), hortensja (jeszcze w pąkach) i rogownica
Oprac. Natalia Marciniak-Musiał
na podstawie artykułu Karoliny Kasperek pt. Ślę pozdrowienia prosto z Rąbienia który ukazał się w Tygodniku Poradniku Rolniczym 42/2021 na str. 67.
Zdjęcia: Karolina Kasperek, Teresa Bednarek