Szerszeń azjatycki groźniejszy od swojego kuzyna z Europy
Szerszeń jest owadem z gatunku osowatych, bezpośrednio spokrewnionym z osą. W Polsce występuje jedynie jeden przedstawiciel tego gatunku - szerszeń europejski. Z wyglądu przypomina sporych rozmiarów osę, jednak królowa szerszenia może osiągnąć długość nawet do 3,5 cm! Spotkać go możemy na terenach zalesionych, gdyż właśnie najczęściej w konarach drzew zakłada gniazda. Zanikanie naturalnych siedlisk szerszeni doprowadziło do tego, że przystosowały się do życia blisko ludzi, czego skutkiem są gniazda zakładane w opuszczonych ulach, budkach lęgowych czy poddaszach.
Jednak w ostatnich latach w Europie pojawił się jeszcze groźniejszy szerszeń azjatycki, który występuje we wschodniej Rosji, Azji Południowej i Południowo-Wschodniej. Szerszeń azjatycki, Vespa velutina, jest z reguły koloru czarnego z szerokimi, pomarańczowymi paskami na tułowiu i delikatnym, żółtym prążkiem na pierwszym segmencie. Gdy patrzymy na niego z przodu, jego głowa jest koloru pomarańczowego, a odnóża mają żółte końce. Z tego powodu jest też określany mianem szerszeń żółtonogi. Robotnice osiągają 20 mm, trutnie do 24 mm, królowa dorasta do 30 mm. Są zatem nieco mniejsze od naszego rodzimego gatunku szerszenia, Vespa crabro. W związku z tym polski i azjatycki szerszeń będzie trudny do rozróżnienia.
Użądlenia szerszeni są boleśniejsze od użądlenia os
Wbrew obiegowej opinii, szerszenie wcale nie są agresywne wobec ludzi. Ich pokaźne rozmiary oraz groźne buczenie budzą negatywne skojarzenia, jednak z natury owady te są spokojnie i niezbyt skłonne do ataku. Inaczej sprawa wygląda, gdy zbliżymy się do gniazda szerszeni. Zagrożone będą chciały nas przegonić, wówczas może dojść do użądlenia.
Użądlenia szerszeni nie są bardziej niebezpieczne niż użądlenia os, czy pszczół. Szerszeń wstrzykuje za jednym użądleniem mniej, niż 0,2 mg jadu. Dawka śmiertelna to 10-90 mg jadu na każdy kilogram masy ciała, więc dla zdrowego człowieka zagrożenie stwarzałoby dopiero użądlenie przez setki owadów.
Co nie oznacza, że użądlenia szerszeni są przyjemne. Są boleśniejsze, niż użądlenia os, choć wynika to przede wszystkim z ich rozmiarów - ich żądła są po prostu o wiele większe i wbijają się głębiej. Ich jad zawiera też więcej toksyn, niż jad osy. Po użądleniu pojawia się zazwyczaj bolesny obrzęk i zaczerwienienie, któremu może towarzyszyć ból głowy, uczucie rozbicia, dreszcze i gorączka. Objawy mogą utrzymywać się wiele godzin czy nawet kilka dni. Jeśli utrzymują się długo, warto odwiedzić lekarza.
Co wabi szerszenie?
Do ludzi przyciąga szerszenie przede wszystkim pożywienie oraz określone zapachy. Inaczej niż w przypadku os i pszczół, na przykład słodki tort szerszeni wcale nie pociąga. Co innego słodycz dojrzałych owoców, jak przede wszystkim opadłe jabłka, gruszki albo wiśnie. Także obecność winogron wabi szerszenie i każe im lądować na stole.
Szerszenie odżywiają się także sokiem roślin i wciąż poszukują źródeł pożywienia. Te znajdują głównie na drzewach. Nakłuwają korę swoim żądłem, aby dostać się soczystego wnętrza. Preferują drzewa z dużą ilością soku, na przykład:
- bez,
- brzoza,
- jesion,
- wierzba.
Jak pozbyć się gniazda szerszeni?
Jeżeli wiosną zauważymy pojedynczego szerszenia, który kręci się blisko budynku mieszkalnego, najprawdopodobniej jest to królowa, która poszukuje miejsca na nowe gniazdo. To jedyny moment, w którym możemy poradzić sobie sami poprzez eliminację tego owada przeznaczonymi do tego preparatami.
Gdy gniazdo odnajdziemy dopiero latem, oznaczać to będzie, że mieszka już w nim nawet kilkaset szerszeni i wtedy nie mamy już szans na samodzielne pozbycie się gniazda. Należy wtedy skorzystać z odpłatnej pomocy firm, które specjalizują się w tego typu zabiegach.
Straż pożarna wyjeżdża do zgłoszeń dotyczących bezpośredniego zagrożenia zdrowia i życia w miejscach użyteczności publicznej.
Za usunięcie gniazda trzeba zapłacić od 100 do 300 zł - w zależności od wielkości gniazda. Za darmo usuwa je straż pożarna, ale ta jedzie tylko tam, gdzie owady stwarzają zagrożenie dla życia i zdrowia ludzi.
Oprac. Natalia Marciniak-Musiał
Zdjęcie: Pixabay