Kręta droga na peryferiach Ostrzeszowa. Widać, że kiedyś była tu wieś. Przed laty uchwałą rady gminy wioska została wchłonięta przez miasto. Tu właśnie swój raj mają państwo Górowie. Z daleka rzuca się w oczy przystrzyżonymi krzewami i bajecznie kolorowymi kwiatami.
Kwiaty, nożyce, kamień
– Jednej jesieni kilkaset cebul krokusów, tulipanów, narcyzów i hiacyntów nornice przeniosły mi z miejsca na miejsce. Spryciule zrobiły sobie z nich spiżarnię. Zorientowałam się dopiero wiosną, gdy kwiaty zaczęły mi wschodzić w miejscu, w którym ich nigdy nie sadziłam. Chciałam je przenieść z powrotem, ale uznałam, że tu gdzie rosną też pasują – opowiada pani Stefania Góra z Ostrzeszowa, której ogród pod względem urody nie ma sobie równych w okolicy.
Tysiące roślin, przede wszystkim miododajne kwiaty i morze gigantycznych hortensji, które pani Stefania sama rozmnaża, zdobią rabaty w tym niezwykłym ogrodzie. Bo jego właścicielka nie tylko posadziła w nim niemal każdą roślinę, ale z równie wielkim zapałem, gdy miała jeszcze więcej sił, sama też wybudowała kamienną piwniczkę na wino. Jej drewniany dach przypomina kształtem ogromną beczkę. Wprawdzie wina w piwniczce się nie składuje, ale miejsce obrośnięte pnącymi zimozielonymi roślinami służy domownikom jako miejsce wypoczynku w upalne dni.
Tysiące roślin, przede wszystkim miododajne kwiaty i morze gigantycznych hortensji, które pani Stefania sama rozmnaża, zdobią rabaty w tym niezwykłym ogrodzie. Bo jego właścicielka nie tylko posadziła w nim niemal każdą roślinę, ale z równie wielkim zapałem, gdy miała jeszcze więcej sił, sama też wybudowała kamienną piwniczkę na wino. Jej drewniany dach przypomina kształtem ogromną beczkę. Wprawdzie wina w piwniczce się nie składuje, ale miejsce obrośnięte pnącymi zimozielonymi roślinami służy domownikom jako miejsce wypoczynku w upalne dni.
Kilka lat później pani Stefania tuż obok postawiła pergolę. Po jej drewnianych kanciastych słupach pnie się m.in. winogrono i kwitnący na fioletowo klematis.
– W cieniu winogronowych liści dobrze się odpoczywa – wyjaśnia pani Stefania, która w tym miejscu ustawiła drewnianą ławę i ławki do siedzenia. Pomalowane na ciemny brąz meble ustawione są tak, że rozsiadając się w nich wygodnie, jak na dłoni widzimy panoramę ogrodu.
– W cieniu winogronowych liści dobrze się odpoczywa – wyjaśnia pani Stefania, która w tym miejscu ustawiła drewnianą ławę i ławki do siedzenia. Pomalowane na ciemny brąz meble ustawione są tak, że rozsiadając się w nich wygodnie, jak na dłoni widzimy panoramę ogrodu.
Własny projekt
– Ogród jest nieduży. Ma trochę ponad 2 tysiące metrów. Za czasów mojej mamy był tu przede wszystkim warzywniak, trochę krzewów i drzew owocowych. Za porządkowanie zabrałam się w 2002 roku. Pierwszy skalniak, który powstał z setek kamieni, które co roku po zimie rodzi ziemia, wybudowałam w 2004 roku – wspomina pani Stefania.
Wówczas nikt z domowników nie wierzył w umiejętności ogrodnicze i murarskie pani Stefanii. A ona wiedzę na temat pielęgnacji roślin czerpała przede wszystkim ze specjalistycznej prasy.
Wówczas nikt z domowników nie wierzył w umiejętności ogrodnicze i murarskie pani Stefanii. A ona wiedzę na temat pielęgnacji roślin czerpała przede wszystkim ze specjalistycznej prasy.
– Czytanie i przeglądanie czasopism o ogrodach dawało mi wiarę, że sobie poradzę – podkreśla pani Stefania.
Na początku trochę pracy szło na marne. Ale zasada prób i błędów z czasem zaczęła dawać efekty.
– U mnie rośliny muszą sobie same radzić. Nie zmuszam ich, by rosły tam, gdzie ja chcę, a im nie jest dobrze – zapewnia pani Stefania.
Dlatego pierwszy skalniak obecnie nie przypomina tego, który pani Stefania zaprojektowała przed laty. Dziś niemal szczelnie porasta go kocimiętka, różne gatunki rozchodników, sukulenty, a gdzieniegdzie z kępy płożących się roślin wyrasta czerwona kula berberysu, żółto-zielona bryła trzmieliny, czy srebrzysto-zielony stożek iglastego krzewu. Na obrzeżu skalniaka pani Stefania wygospodarowała miejsce na drewnianą ławeczkę. Lubi sobie na niej posiedzieć, choćby po trudach związanych z przycinaniem bukszpanowego labiryntu.
– Któregoś razu zamarzył mi się ogród w stylu francuskim. Większość bukszpanów to moje sadzonki. Regularne przycinanie sprawiło, że powstał z nich szczelny miniaturowy żywopłot – wyjaśnia właścicielka ogrodu.
– Któregoś razu zamarzył mi się ogród w stylu francuskim. Większość bukszpanów to moje sadzonki. Regularne przycinanie sprawiło, że powstał z nich szczelny miniaturowy żywopłot – wyjaśnia właścicielka ogrodu.
Piwniczka, altana, pergola
Ławeczka to nie jedyne miejsce do odpoczywania w ogrodzie. Jest jeszcze kamienna grota, która przypomina winną piwniczkę. Obrośnięta zimozielonymi pnączami zlewa się z otoczeniem. Tuż przy niej można wygrzewać się w słońcu. Stolik i ławy tylko z góry osłania naturalny dach z … winogron. Nad drzewami w głębi ogrodu widać stożkowy dach kryty trzcinową strzechą.
– Sama zbierałam tę trzcinę na pobliskim stawie. Osobiście ją też kładłam – mówi z dumą pani Stefania.
– Sama zbierałam tę trzcinę na pobliskim stawie. Osobiście ją też kładłam – mówi z dumą pani Stefania.
Z tej altany rozpościera się widok na oczko wodne z kaskadą i mostkiem. Szum wody uspokaja. Może dlatego tu najczęściej odpoczywają Górowie.
Pani Stefania uwielbia naturalne pojemniki do roślin. Dlatego w czym się da i gdzie się da sadzi kwiaty, ozdobne krzewy i sukulenty. I tak ze starych pni drzew powstały niecodzienne donice. Odarte z kory i pogryzione przez korniki wysokie pnie drzew stały się nowym miejscem dla sukulentów. Wpadają w oko gościom.
Nad ogrodem unoszą się pszczoły. Zbierają pyłek i spijają nektar ze strzelistych słoneczników. Przysiadają na kulistych kwiatach przegorzany, nie przelecą też obojętnie koło tymianku, lawendy i ogórecznika. Skąd tu tyle pszczół? W głębi ogrodu kryje się pasieka. Dziewięć uli to królestwo rodziny pani Stefanii. Również w dziedzinie pszczelarstwa Górowie są samoukami. Lata praktyki sprawiły, że dziś przewodzą w związku pszczelarzy.
Nad ogrodem unoszą się pszczoły. Zbierają pyłek i spijają nektar ze strzelistych słoneczników. Przysiadają na kulistych kwiatach przegorzany, nie przelecą też obojętnie koło tymianku, lawendy i ogórecznika. Skąd tu tyle pszczół? W głębi ogrodu kryje się pasieka. Dziewięć uli to królestwo rodziny pani Stefanii. Również w dziedzinie pszczelarstwa Górowie są samoukami. Lata praktyki sprawiły, że dziś przewodzą w związku pszczelarzy.
Dorota Słomczyńska