Obejście i to, co widać tuż za furtką prowadzącą do jednorodzinnego domu Aurelii Poprawy, sugeruje, że to ogród utrzymany raczej w stylu francuskim. Geometrycznie wyrysowana bryła budynku, z podkreślającymi tę geometrię poziomymi zdobieniami z tynku. Widać to na jednym z poniższych zdjęć. Dużo poziomych linii, biel, popiel, czyli raczej modernistycznie i ascetycznie.
Podobnie jest z trawnikiem przed domem i ścieżką do niego prowadzącą. Trawnikiem rządzą prostopadłe linie, wzdłuż nich wysypany grys, a na jego tle w niezwykle regularny sposób posadzone są kule formowanych tuj. W tej systematyczności jedyną zapowiedzią ogrodowej fantazji i rozbuchania, które nas czeka za domem, są kępy traw pod frontowymi oknami.
Aurelia Poprawa, autorka niebywałej zielonej architektury, pochodzi z gospodarstwa znajdującego się niedaleko jej rodzinnego domu w Łaszczynie. Z mężem postanowiła się wybudować na obrzeżach wsi. Ogród i dom, który wybudowała z ogromną pomocą rodziców, zajmują niecałe 1000 m2. Budynek powstał szybko i według ściśle przemyślanego przez Poprawów projektu. Ogród natomiast wciąż powstaje, a początek miał dość oryginalny.
Zaczęło się od spaceru
– Poszlismy z mężem do lasu na spacer i przynieśliśmy brzózki. Od nich się zaczęło. Potem powoli dokupowałam tuje. Rośliny znajdowałam na targu w Rawiczu albo w szkółce w Łaszczynie. W wyborze roślin pomagała mi mama. Różne, to co mi wpadło w oko, bez założonej z góry koncepcji. Ale lubię nowoczesny styl, więc szczególnie trawy. Oglądałam sporo ogrodowo-wnętrzarskich czasopism, stron w internecie – zdradza Aurelia Poprawa.
Ogród powstawał partiami. Tu kępka traw, tam skalniak. Potem Aurelia znajdowała roślinę, która pasowała jej akurat w rogu ogrodu, a potem kolejną, która świetnie komponowała się z kępą traw.
– Lawenda, uwielbiam ją! Jest w kilku miejscach w ogrodzie. Mam suszone bukiety, robię susz do woreczków do szaf. Marzy mi się posadzenie całego lawendowego pola – opowiada łaszczyńska ogrodniczka. Kwiatami wyjątkowo przez nią lubianym są też lilie i róże. A z kolorów – biały, różowy, fioletowy.
Z aparatem w ręku rozpoczynamy podróż po ogrodzie trochę zgodnie z chronologią, trochę – ze wskazówkami zegara.
– Oleandry, pelargonie, wierzba, bukszpan, różowa krzewuszka, berberys, trawy – nie pamiętam wszystkich nazw – oprowadza Aurelia Poprawa.
W ogrodzie drzewa owocowe dzielą przestrzeń z ozdobnymi. Tu kalina, tam wiśnia. Ta druga przycinana, bo właścicielka chce, żeby łatwo było nawet dziecku zbierać z niej owoce.
Fioletu dodaje w ogrodzie scewola, różu – tamaryszek, który Aurelia Poprawa samodzielnie formuje. Wyjątkową jednak ozdobą jest kapalta. To drzewko, które bardzo szybko rośnie i zdobi nie tylko dużymi liśćmi.
– Tej rośliny akurat szukałam. Ma duże liście, ale przede wszystkim piękne strąki, które wyglądają jak cieniutkie banany. Kiedy przyjdzie zima, przymrozek, pięknie wygląda na nich szron. Wygląda jak obsypane soplami – mówi łaszczynianka.
Aurelia twierdzi, że nie ma takiej rośliny, której nie kupiłaby z powodu zbyt skomplikowanych wymagań czy dlatego, że może nie pasować. Dla wszystkiego znajduje miejsce, a jedynym kryterium jest uroda drzewa czy kwiatu. Czasem tylko stawia doniczkę z nową rośliną na tle już rosnących i wtedy decyduje, czy nowy nabytek trafi do ziemi tu, czy gdzie indziej. Ale każdej nowo nabytej roślinie towarzyszą ministudia nad historią, uprawą, wymaganiami. Aurelia z wykształcenia jest kosmetyczką, a teraz czuje się już także ogrodniczką. Podlanie ogrodu zajmuje jej dobrą godzinę, a robi to czasem trzy razy dziennie.
– Tu budleja Dawida. Mieliśmy dzięki niej w tym roku motylarnię. Znajomi przychodzili robić motylom zdjęcia. Wisteria pięknie pachnie, a migdałek cieszy mój wzrok obfitym różowym kwieciem. Ale mam też proso i ryż – mówi o ukochanych „podopiecznych” Aurelia. Jest ich tylu, że nie starczyłoby kolumny na wymienienie ich wszystkich.
Do ogrodu chciała oprócz nowoczesności wprowadzić styl trochę prowansalski, trochę śródziemnomorski. Pomaga jej w tym spora liczba pelargonii, begonii, pacioreczników. Ale też drewniana architektura. Na trawniku wraz z pierwszymi roślinami pojawił się drewniany domek. Pomalowała go na biało, bo lubi biel i światło. Podobnie zrobiła ze stojącym na tarasie niemal stuletnim kredensem. Dzięki niemu taras stał się miejscem wprost wyjętym z magazynu ze śródziemnomorskimi wnętrzami. Wielki stół zastawiany jest białą porcelaną, biel bije też ze ścian. Na jej tle zieleń, fiolet, i róż doniczkowych kwiatów prezentuje się niebywale.
Karolina Kasperek