– Mieszkam tutaj od urodzenia. Gdy tato przekazał mnie i mężowi gospodarstwo, zaczęliśmy myśleć o ogrodzie z prawdziwego zdarzenia – opowiada Beata. – Działkę otaczającą dom przecina rów melioracyjny, wtedy był porośnięty chwastami. Tato chciał wyłożyć go betonowymi przepustami. Nie odpowiadało mi to i poszukałam inspiracji w internecie. Tak powstał projekt strumyka obsadzonego kaczeńcami, hostami i kosaćcami.
Z nieużytków w zielone
Piotr, mąż Beaty, zabezpieczył brzegi przed osuwaniem podkładami kolejowymi i własnoręcznie wykonał mostek nad strumykiem. Przemiana nieużytków w zielony zakątek zaczęła się w 2013 roku i nie była łatwa. Po drugiej stronie rowu poziom gruntu był znacznie niższy. Konieczne było nawiezienie ziemi, wynajęcie koparki.
– Wiele roślin, które rosną w ogrodzie, pochodzi z mojej hodowli. Kupowałam w okolicznych szkółkach kilka egzemplarzy a potem je rozmnażałam – mówi Beata, która jest absolwentką technikum ogrodniczego.
Ogród aż prosił się o miejsce, w którym można usiąść po ciężkim dniu pracy. Tak powstał placyk wypoczynkowy przy wiekowym drewnianym domu z niebieskim oknem. Otoczony roślinami kwitnącymi, tak żeby można było cieszyć oko podczas wypoczynku. Po jednej stronie domu w ogrodzie dominują linie proste, co znajduje odbicie w układzie rabat. Po drugiej, tam gdzie znajduje się strumyk z mostkiem – łuki.
- Ogród zdobi stary, tonący w zieleni drewniany dom, obok którego właściciele stworzyli miejsce na chwilę relaksu
Ogród zachwyca kolorami i zapachem już od wiosny, wtedy kwitnie dużo tulipanów, szafirków i narcyzów, ale i w połowie sierpnia było co podziwiać.
– Są hortensje, ozdobne słoneczniki, cynie, astry i pelargonie. Bardzo lubię berberysy. Nie przesuszają się, jest przy nich mało pracy – opowiada Beata. – To żelazna roślina. Najbardziej lubię rośliny, które radzą sobie w każdych warunkach.
Przechodząc do drugiej części ogrodu, mijamy m.in. powojnik i krzaki róży (w moim ulubionym różowym kolorze – zaznacza gospodyni). Ta część ogrodu robi ogromne wrażenie. Bujne rośliny imponują rozmiarami, porastając brzegi strumyka. Można przysiąść i kontemplować przyrodę na ławeczce ustawionej w alejce tuż za mostkiem, albo dalej, na wypoczynkowym placyku.
Domek i cała reszta
Tuż obok znajduje się wspomniany już drewniany domek porośnięty winobluszczem, z pomalowanym na niebiesko oknem.
– To kiedyś był dom mieszkalny, tato przywiózł go ciągnikiem na przyczepie z Lublina 30 lat temu – opowiada Beata.
Teraz służy jako komórka, ale nadaje też miejscu bajkowy klimat. Niektórym ten zakątek przywodzi na myśl skansen. Także z uwagi na zawieszone na ścianie domu wiekowe przedmioty, chociażby fajerki z pieca. W tej części ogrodu kwiatów, krzewów i traw jest więcej, tworzą potężne wyspy roślinności.
– Bardzo lubię hortensje i żurawki. Mają kolorowe liście, więc w ogrodzie dzięki nim zawsze coś się dzieje. Czerwone liście prezentuje jesienią winobluszcz, o ile wcześniej nie złapie ich mróz. Zimą atrakcyjnie wyglądają czerwone pędy derenia – dodaje.
Nie sposób wymienić wszystkich roślin tworzących ogród w Stoczku. Co krok inna nazwa, kolor, zapach i gatunek. Przy mostku pyszni się jeżówka purpurowa, są dalie, rozchodniki, niedaleko na rozsadzenie czekają siewki naparstnic. W tle perukowiec. – W tym roku pierwszy raz miał tak wiele peruk. Bardzo lubię też brunery – mówi Beata.
Spełnienie marzeń
Za domkiem strumyk i ogród w cieniu potężnej brzozy przechodzą w część mniej zagospodarowaną. Tu króluje nawłoć. – Kiedyś ta roślina była spotykana w babcinych ogródkach – śmieje się Beata. – Rosła tu zanim cokolwiek zaczęliśmy robić i jest także teraz. Zamiast walczyć z nią wolałam ją wkomponować w swoją wizję. Podobnie jak inne rośliny.
Beata podkreśla, że ogród jest spełnieniem marzeń jej i męża oraz miejscem, gdzie można poczynić mnóstwo ciekawych obserwacji. Np. w liściach tarczownicy tarczowatej po deszczu zatrzymuje się woda. – Z tych miniaturowych jeziorek korzystają owady – mówi. Mają też do dyspozycji wykonany przez gospodarzy i podwieszony pod mostkiem specjalny hotelik. Z wodopoju korzystają też ptaki, najczęściej gołębie.
- Beata Wach z dziećmi na mostku, który wykonał mąż. Strumyk obsadzony jest kaczeńcami, hostami i kosaćcami
Ogród wymaga mnóstwa zaangażowania i pracy. Nie jest to łatwe, szczególnie w sezonie, gdy trzeba pogodzić obowiązki związane z prowadzeniem gospodarstwa (warzywa i owoce) z tymi dotyczącymi ogrodu. Samo jego podlewanie to cztery godziny nad ranem albo późnym wieczorem. Mimo to zapału do dalszego upiększania tego miejsca małżonkom nie brakuje. – Ciągle wynajduję jakiś skrawek miejsca, gdzie można założyć kolejną rabatę – śmieje się Beata.
Krzysztof Janisławski