Wybraliśmy się więc do Dębia, by posłuchać co mają do powiedzenia druhowie na temat swoich planów, oczekiwań, a także dotychczasowych osiągnięć. Jednak, by móc mówić o dniu dzisiejszym, warto cofnąć się do lat ubiegłych.
Trochę historii nie zaszkodzi
Dokładnej daty powołania tej jednostki niestety nie znamy. Informacje o niej przewijały się już w 1896 r. Wygląda więc na to, że należy do grona najstarszych na tym terenie. Pierwsze lata działalności opierały się o tłumice, gaśnice, bosaki, siekiery, toporki i wiadra Tak wyglądał dumnie zwany sprzęt strażacki, który z czasem udawało się unowocześniać i doskonalić. Był także samochód – Magirus Deutz. Dzięki staraniom i uporowi druhów w latach 90. do jednostki trafiła Nysa, zakupiona z własnych środków. Po roku jej miejsce zajął Żuk. Do wyremontowanego w 2000 r. garażu wjechał po trzech latach ciężki samochód GCMB Jelcz, przekazany przez Urząd Gminy w Tarnowie Opolskim. Natomiast w 2005 r. trafił wóz bojowy Tatra, przekazany przez Komendę Miejską PSP w Opolu. Oba te pojazdy długie lata służyły strażakom.
- Od lewej: Marta Mularczyk, Karina Jonietz, Weronika Mularczyk, Dominika Rogowski, Justyna Kurc, Dorota Kurc
Młodzi i dobrze wyszkoleni
Średnia wieku druhów tej jednostki to 30 lat, choć jak sobie żartują, tę statystykę psuje Krzysztof Lewecki, który jest ceniony przez członków za wiedzę i oddanie, a także bardzo dobry kontakt z młodzieżą. Jak powiedziała nam Justyna Kurc, trzyma młodą ekipę w ryzach. Razem ze złotą rączką Józefem Cieciorem, długoletnim kierowcą, są zawsze gotowi, bez względu na przeciwności. Jak widać Krzysztof Lewecki i Józef Ciecior, to dwa filary, choć z innej gwardii. Władzę dziś dzierży młody prezes Krzysztof Jonietz i równie młodziutki naczelnik Tomasz Kurc. I chciałoby się powiedzieć, że oni tu grają pierwsze skrzypce. Ale nie, tu pierwszymi skrzypcami są wszyscy członkowie, którzy doskonale się rozumieją i jak to się mówi: grają w jednej drużynie i wspólnie się borykają z problemami. Na swoje barki biorą odpowiedzialność za los mieszkańców i nie cofną się gdy chodzi o czyjeś życie. Posiadany sprzęt i wysokie przeszkolenie pozwala na udział w akcjach zarówno podczas pożarów, jak i wypadków czy klęsk żywiołowych. Jak mówią: nie czekamy, lecz jesteśmy gotowi.
- Tradycyjne na tych terenach wodzenie niedźwiedzia
– Nasza jednostka to przede wszystkim wspaniali, ofiarni ludzie gotowi nieść pomoc w każdej sytuacji. Mamy ponad 70 członków, w tym 25 posiada przygotowanie do udziału w akcjach – mówi naczelnik – oraz drużyny sportowo-pożarnicze: 2 męskie, 1 kobieca (KDP) 1 młodzieżową chłopców (MDP), a także drużynę oldboy i oldgirl. Wszyscy bardzo dbamy o pogłębianie wiedzy i sprawność fizyczną, co przynosi efekty w postaci wysokich pozycji podczas rywalizacji na szczeblu gminnym i powiatowym.
Ciężka praca im nie obca
Wiedzą, że muszą zadbać o sprzęt, remonty i wyposażenie jednostki. Urząd Gminy trochę pomaga, ale nie dysponuje dużymi środkami. Narodził się więc pomysł zarobkowania na rzecz OSP. Jak się chce to wszystko można a wiary im nie brakuje.
– Wszystkie samochody, którymi dysponowaliśmy i dysponujemy zostały zakupione z własnych środków – mówi prezes Krzysztof Jonietz. – Tylko do jednego dołożyła nam gmina (ok. 40 tys. zł). Zakupiliśmy również mundury, które spełniają wszystkie wymogi i posiadają certyfikaty. Gmina nie należy do bogatych, to trzeba samemu wychodzić z pomysłami zdobywania środków, a także sponsorów.
- Porządek i gotowość to ich dewiza
– Kultywujemy starą tradycję wodzenia niedźwiedzia – opowiada naczelnik. – Na zakończenie karnawału wodzimy niedźwiedzia, który w naszej tradycji symbolizuje zło. Jeden z druhów chodzi przebrany za niedźwiedzia od zagrody do zagrody a gospodarz musi zatańczyć z niedźwiedziem, by sprzyjało mu szczęście. Podczas tego korowodu, zbieramy datki z przeznaczeniem na potrzeby straży.
– Niedawno uprzątaliśmy teren wzdłuż drogi i mogliśmy wziąć drewno pozyskane z wycinki – kontynuuje naczelnik. – Drewno z głównych pni sprzedaliśmy a za uzyskane pieniądze kupiliśmy samochód pożarniczy. Nie było to jednak takie proste. Jeden z druhów rozesłał około 100 pism skierowanych do różnych straży, po czym odezwał się ktoś z Niemiec z informacją o możliwości sprzedaży samochodu, jakiego szukamy. Tym sposobem staliśmy się właścicielami Mercedesa.
– Drugi samochód, którym dysponujemy to Steyr, zakupiony ze środków własnych i dotacji z Urzędu Gminy – mówią druhowie. – 30-letnia Tatra, którą dysponowaliśmy dotychczas, pojechała do jednostki w Czechach.
Świeżo wyremontowane, pachnące jeszcze farbą i drewnem pomieszczenia remizy, jak się dowiedzieliśmy, są także dziełem druhów. Duży udział finansowy mieli sponsorzy i mieszkańcy, ale gros pochodził z ciężkiej pracy strażaków, którzy imali się różnych prac. Dodatkowym zastrzykiem finansowym jest strażacki kalendarz. Wcale się nie dziwimy, że idzie jak świeże bułeczki, bo wydanie jest bardzo ładne i pięknie ilustrowane. Warto też wspomnieć, że druhowie prowadzą coroczną zbiórkę złomu we wsi a pozyskane środki w całości przeznaczają na cele jednostki. Zasługują na to, by ich wspierać i trzymać kciuki za dalszy rozwój i dążenie do celu.
Małgorzata Wyrzykowska