W jedenej chwili ich świat przewrócił się do góry nogami
Służy w niej jako czynny, wyjeżdżający do wszystkich akcji strażak kierowca. Wiele lat temu Przemek został honorowym dawcą krwi. Na swoim koncie ma już oddanych piętnaście litrów życiodajnego płynu. Zdrowy, silny mężczyzna, w przeszłości czynny sportowiec, zawodnik juniorskiej drużyny piłkarskiej w lokalnym B-klasowym klubie LZS Bugaj Nowy. Dziś trzydziestojednoletni Przemek nie gra już w piłkę, choć na co dzień wspiera swój klub i gorąco mu kibicuje.
Niestety, życie potrafi pisać tragiczne scenariusze. Feralnego dnia, ponad rok temu, 16 marca 2023 r. Przemek tuż po przebudzeniu poczuł się bardzo źle. Objawy były niepokojące, bardzo silnemu bólowi głowy, wręcz nie do wytrzymania – jak wspomina małżonka Karolina – towarzyszyły wymioty, zimne poty, aż nagle Przemek utracił mowę. To wszystko spadło na nich niczym grom z jasnego nieba. Jeszcze poprzedniego wieczora rozmawiali, cieszyli się sobą, snuli plany na przyszłość.
– Natychmiast wezwałam pogotowie – mówi pani Karolina. – Karetka przyjechała błyskawicznie, a medycy wstępnie zdiagnozowali możliwość powstania tętniaka śródmózgowego. Konieczne było wykonanie specjalistycznych badań, przede wszystkim tomografu głowy. Byłam przerażona – wspomina Karolina Marchewka. – Jak się później okazało, to był dopiero początek naszego piekła.
Do działań wezwany został helikopter LPR, którym błyskawicznie przetransportowano Przemka do szpitala w Częstochowie, oddalonego od domu w Bugaju o blisko pięćdziesiąt kilometrów.
Diagnoza: pęknięcie tętniaka śródmózgowego
W częstochowskim szpitalu wykonano rezonans magnetyczny, który wykazał, że tętniak pękł i nastąpił rozległy wylew krwi do mózgu. Przemek stracił przytomność, został zaintubowany.
– Szpital ze względu na bardzo ciężki stan męża nie był w stanie podjąć się leczenia – mówi Karolina Marchewka. – Lekarze podjęli decyzję o przetransportowaniu męża do szpitala w Sosnowcu. Niestety, stan się pogorszył. Przemek stracił władzę w rękach i nogach. Lekarze zdiagnozowali u niego czterokończynowy niedowład. Po odzyskaniu przytomności, na oddziale sosnowieckiego szpitala przebywał jeszcze cztery miesiące, tj. do lipca 2023 r.
Lekarze zrobili wszystko, co w ich mocy. Ostatecznie Przemek został wypisany do domu i od tamtej pory zaczął rehabilitację. Rokowania nie były pomyślne. Minął rok, mąż nie poddaje się i walczy. Dzięki intensywnej rehabilitacji dla nas wszystkich zapaliło się światełko w tunelu. Mąż przy pomocy drugiej osoby jest w stanie wykonać kilka kroków. Niestety, władza w rękach jeszcze nie powróciła. Jedyne co może, to lekko unieść prawą rękę.
Non stop wypytuję rehabilitantów, co będzie dalej. Panowie dodają mi otuchy, za co jestem im bezgranicznie wdzięczna. Ostatnio powiedzieli, że pacjenci w przypadkach nawet tak ciężkich jak Przemek, po intensywnej, długotrwałej rehabilitacji dochodzą do sprawności nawet w dziewięćdziesięciu procentach. Ale zdaję sobie sprawę, że droga do naszego szczęścia jest jeszcze bardzo długa. Przemek też to wie, na szczęście jest optymistą. Może nie mówi tego głośno, ale ja to widzę, czuję i wierzę w niego głęboko. On nigdy się nie poddaje.
Marzeniem Przemka jest wrócić do służby w OSP Cieciułów, dlatego potrzebuje naszego wsparcia w powrocie do zdrowia!
– Przemek bardzo się cieszy, nawet z najmniejszych postępów. Choćby jednego kroku więcej, podniesienia ręki czy ustępującego bólu – mówi przyjaciel domu, prezes OSP Cieciułów dh Robert Ferenc. – Strażacy mu pomagają i wspierają go od pierwszego dnia, nie tylko finansowo. Z druhami z OSP Żytniów, OSP Jaworzno i OSP Dalachów jesteśmy z Przemkiem na co dzień, nie tylko myślami.
Strażacy zdają sobie sprawę, że codzienna jednogodzinna rehabilitacja Przemka to dużo, ale i wciąż mało. Przemek chce wrócić do strażackiej służby, nie ma więc innej możliwości, by zrealizował swoje marzenie, jak tylko intensywniej ćwiczyć. Stąd też pomysł prezesa Ferenca, by rozpoczął cykliczną, miesięczną stacjonarną rehabilitację w specjalistycznym ośrodku.
– Do tego są niezbędne fundusze – mówi dh Robert Ferenc. – Rehabilitacja miesięczna Przemka jest bezpłatna, ale w tym czasie pobyt małżonki musi być sfinansowany z własnych środków. Wynajęcie hotelu, wyżywienie to niemałe koszty. Tym bardziej, że pani Karolina zrezygnowała z pracy i swój czas całkowicie poświęca mężowi. Pierwszy taki wyjazd sfinansowaliśmy m.in. dzięki zorganizowaniu zbiórki złomu. Zebraliśmy cztery kontenery. Oczywiście kolejne akcje już zostały zaplanowane.
W pomoc zaangażowały się również lokalne sołectwa z Grupy Odnowy Wsi – sołectwo Bugaj z sołtysem Łukaszem Domagałą na czele oraz sołectwo Cieciułów, które reprezentuje sołtys Małgorzata Małolepsza. Dzięki ich zaangażowaniu zorganizowany został festyn dla mieszkańców, podczas którego przeprowadzona została zbiórka pieniędzy na pomoc dla Przemka. To z pewnością nie był ostatni festyn i akcja jaką przeprowadziły sołectwa.
– Jest ciężko – mówi Karolina Marchewka. – Mimo wszystko wierzę, że Przemek wyzdrowieje i w pełni sił wróci do kochającej go rodziny i swojej życiowej pasji strażackiej. Od kiedy pamiętam, niósł pomoc innym, czy to jako strażak, czy honorowy krwiodawca. Tak więc słowo „wierzę” to chyba nawet za mało powiedziane. Dzięki tak wielu dobrym ludziom, naszym przyjaciołom, jak prezes Robert Ferenc, jestem wręcz pewna, że razem pomyślnie przejdziemy tę ciężką drogę u boku mojego Przemka – powiedziała na zakończenie pełna nadziei Karolina Marchewka.
Krystyna Nowakowska