Historia OSP w Bolominie sięga stu lat wstecz
W pobliżu jest rzeka Biała Nida opisywana przez Żeromskiego Wierna Rzeka. To m.in. sprawia, że Bolmin jest miejscowością odwiedzaną przez turystów poszukujących ciszy oraz możliwości wypoczynku nad wodą, co niekiedy przysparza problemów bolmińskim druhom.
Jednostka OSP w Bolminie została założona w 1925 r. a pierwszym prezesem został Józef Sobótka. Nie skupiano się li tylko na organizowaniu szkoleń dla drużyn ogniowych, lecz także przedstawień i zabaw tanecznych, które były źródłem dochodów. Jednostka prócz ochrony dbała również o krzewienie kultury. Należy także zaznaczyć, że OSP w Bolminie była organizatorką biblioteki. Ale najważniejsza była jednak gotowość i sprawność bojowa, którą stawiali na pierwszym miejscu podchodząc do zagadnienia bardzo poważnie.
W ówczesnych czasach organizowanie umundurowania leżało w gestii ochotników, którzy musieli sami o to zadbać. Uzbrojenie zapewniało Towarzystwo Ochotniczej Straży Pożarnej w Bolminie, które było organizatorem wspomnianych zabaw i przedstawień. W latach 30. ub.w. zgodnie z ideą krzewienia kultury została przyłączona orkiestra parafialna założona przez ks. Piotra Folfasińskiego, co okazało się trafną decyzją. Orkiestra bowiem koncertując pomogła w zdobywaniu funduszy na rozwój jednostki. Druhowie nie dysponowali własną siedzibą, sprzęt przechowywano u druha Andrzeja Madeja.
W roku 1953 zrodziła się myśl budowy strażnicy, lecz nie doszła do skutku. Kolejną próbę budowy podjęto w 1966 r. i zakończono po 3 latach. Remiza, która dziś już jest nieco za mała, stoi na wzgórzu, z którego rozciąga się wspaniały widok. W 1966 r. do jednostki trafił pierwszy wóz strażacki a po roku pozyskano nową motopompę z pełnym wyposażeniem. Na bieżąco uzupełniano sprzęt ratowniczy i dbano o jego sprawność.
Doskonale wyszkoleni druhowie i prężnie działająca młodzieżówka
Druhowie angażowali się również w prowadzenie pogadanek i szkoleń dla mieszkańców w ramach prewencji. Strażacy z Bolmina, dzięki doskonałemu wyszkoleniu i zdyscyplinowaniu, są gotowi do niesienia pomocy oraz zajmują czołowe miejsca w zawodach sportowo-pożarniczych.
– Nasza jednostka zrzesza 30 członków czynnych, w tym 5 kobiet – mówi naczelnik Mateusz Stępień. – 22 druhów ma szkolenia podstawowe i specjalistyczne uprawniające do udziału w akcjach ratowniczo-gaśniczych. Mamy również MDP, w której jest 14 członków. W planach mamy zorganizowanie dziecięcej drużyny pożarniczej we współpracy ze szkołą w Bolminie, Korzecku, Polichnie, z którymi ściśle współpracujemy. Jeździmy na pokazy oraz prelekcje w okresie np. zbliżających się wakacji.
Jest młodzieżówka, lecz czy są osoby szczególnie odpowiedzialne za MDP, które prowadzą zajęcia? To jest jednak ciężka praca, by ich okiełznać i zainteresować.
– Młodzieżą zajmuje się nasza druhna Patrycja oraz druh Piotr, którzy odpowiadają za wyszkolenie. Jako wsparcie mają do pomocy również dh. Zuzię i dh. Andrzeja – mówi pan Mateusz. – Staramy się w miarę możliwości pracować z dzieciakami tak, by ich nie zniechęcić, lecz nauczyć przez zabawę. Należy ich pochwalić za postawę, jaką wykazali podczas zbiórki darów dla powodzian, kiedy byli bardzo aktywni. Zależy nam na tym, żeby młodzież w przyszłości zasiliła szeregi OSP. Ich obecność jest dla nas bardzo ważna.
Chcą specjalizować się w ratownictwie wodnym
Do zdarzeń druhowie wyjeżdżają rocznie ok. 30 razy, choć bywa, że wyjazdów jest o wiele więcej. Tegoroczne lato było tego przykładem, ponieważ wichury, które nawiedziły tamtejsze tereny przyniosły wiele zniszczeń, których usunięcie było trudne i długotrwałe. Wiele interwencji dotyczyło zerwanych dachów, linii energetycznych, wyrwanych i połamanych drzew i innych zdarzeń.
– Mamy w swych szeregach ratownika medycznego i funkcjonariusza PSP – dodaje naczelnik. – Ich obecność jest dla nas nieoceniona, gdyż są na bieżąco z wieloma nowinkami technicznymi i osiągnięciami nauki, a wiedzę tę przekazują nam na spotkaniach doszkalających, które cyklicznie organizujemy. Omawiamy na nich różne aspekty ratownictwa, chcąc wyeliminować ew. problemy, choć nie zawsze jest to możliwe. Jesteśmy tylko ludźmi i mimo najszczerszych chęci i dobrego wyszkolenia, zdarzają się sytuacje, podczas których jesteśmy bezsilni.
– Ostatnio zorganizowaliśmy wewnętrzne szkolenia na zbiorniku wodnym w Bolminie, ćwicząc aspekty ratownictwa wodnego, w którym chcemy się specjalizować – dodaje pan Mateusz. – Poza tym zbliża się okres grzewczy, a co za tym idzie, będziemy organizować szkolenia z zakresu pożarów sadzy. Ważne, by każdy z nas zrozumiał zasady działania. Mamy odpowiedni sprzęt, który staje się bezwartościowy w chwili, gdy nie wiadomo jak go użyć.
Tak jak w wielu innych jednostkach, tak i w tej kultywuje się tradycje rodzinne.
– Większość druhen i druhów OSP Bolmin to ludzie, którzy podtrzymują rodzinne strażackie tradycje pomagając w sytuacjach zagrożenia i nie tylko, bo widać takie nasze powołanie – mówi z uśmiechem naczelnik. – Mój dziadek był strażakiem, potem ojciec wstąpił w szeregi a ja utrzymuję tę tradycję, jak i wielu z nas jest którymś pokoleniem.
Małgorzata Wyrzykowska