Na rozmowę umawiamy się w hoteliku, który stoi przy stadionie. Historią pachnie już przy wjeździe – w niewielu miejscach w Polsce, zwłaszcza na wiejskich stadionach, wpuszczają nas przedwojenne murowane cokoły.
Z Radosławem Piechowiakiem, trenerem Ludowego Zespołu Sportowego w Wapnie, zaczynamy od historii tej nieco świeższej. Przypominam sobie nazwiska piłkarzy, których sukcesy towarzyszyły mojej młodości: Marco van Basten, Dino Zoff, Hans van Breukelen. Do głowy przychodzi mi jeszcze legendarny brytyjski bramkarz, który w historii zasłynął jako najstarszy grający.
– Bruce Grobbelaar? Nie? Aaa, to może Peter Shilton – podpowiada Radosław.
Unia z sokolego gniazda - historia sprzed 100 lat
Tak, chodzi o Shiltona. Ja tymczasem zadaję pytanie, dlaczego co drugi zespół sportowy musi mieć w nazwie „Unia”.
– To odgórna, polityczna decyzja z lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Wszystkie zespoły sportowe, które podlegały pod resort chemiczny, tak nazywano. Nas utrzymywała kopalnia soli, dlatego Unia. Jeśli to była branża kolejowa, zespół często zyskiwał nazwę „Kolejarz” – wyjaśnia trener.
Wapieński Klub Sportowy ma swoje korzenie w słynnej organizacji działającej pod nazwą Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół”, mającej dziewiętnastowieczny rodowód. Pierwsze gniazdo „Sokoła” na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej powstało w 1867 roku we Lwowie. „Sokoły” powstawały w wielu krajach słowiańskich, a ich celem było krzewienie kultury fizycznej, ale też kształtowanie za jej pośrednictwem postawy patriotycznej i niepodległościowej oraz hartowanie ducha poprzez budowanie kondycji fizycznej.
Gniazdo Sokole w Wapnie zawiązało się 9 października 1923 roku. Pod swoje skrzydła wzięła je wapieńska kopalnia soli działająca tam od 1911 roku. Wkrótce też zbudowano stadion, który uchodził za jeden z najbardziej nowoczesnych w Wielkopolsce. Jak czytamy w publikacji „Sokoli lot sportu w Wapnie w latach 1923–1939. Zarys historii ruchu sokolego w okręgu wągrowieckim” Zbigniewa Grabowskiego – ekonomisty, regionalisty, znanego w powiecie pasjonata sportu i historii, stadion w Wapnie był areną licznych zawodów lekkoatletycznych, na których pojawiali się wybitni polscy sportowcy, w tym choćby Józef Noji czy Jadwiga Wajsówna. Zawodnikiem „Sokoła” Wapno był między innymi Michał Gburczyk, pierwszy powojenny mistrz Polski w rzucie oszczepem.
Po wojnie, w 1947 roku zdelegalizowano polskiego „Sokoła”. W Wapnie w jego miejsce powstał klub „Górnik”, a obok niego drugi pod nazwą „Spójnia”. Po kilku latach rywalizacji między nimi doszło do połączenia pod wspólną nazwą „Górnik”. Ten zaś w roku 1955 stał się Klubem Sportowym „Unia Wapno”.
Sportowcy z Wapna grają dla przyjemności
Unia Wapno jest jednosekcyjna – mają tylko piłkę nożną. Ale nie da się przyjąć wszystkich – Radosław mówi, że chętnych jest więcej niż potrzebnych im trenerów. Klub nie ma możliwości zatrudnienia większej ich liczby, więc nie da się przyjąć każdego.
– W starszych kategoriach wystawia się jedenastkę, ale w młodszych gra dziewięciu zawodników, siedmiu, a w najmłodszych na boisku może przebywać jedynie czterech. Chodzi o to, że gdyby u młodszych, którzy dopiero uczą się tej dyscypliny, postawiło się jedenastu na murawie, jedno dziecko byłoby przy piłce w czasie meczu bardzo rzadko, czasem wcale. Mniej liczne drużyny to z kolei potrzeba większej liczby trenerów. Nie stać nas na nich – mówi wapieński szkoleniowiec, który na co dzień uczy wychowania fizycznego w miejscowej podstawówce, i dodaje, że Unia Wapno jest klubem grassroots, czyli stawia na naukę podstaw, grę dla przyjemności. Nie ma konieczności nieustannego trenowania, a zawodnik może stawić się z marszu na mecz. Tyle wystarczy, żeby grać, tak jak Unia Wapno, w lidze okręgowej. Za jedne z największych ich sukcesów odpowiada Zbigniew Grabowski, który trenował zawodników w latach 1979–2008.
Kategorii wiekowych jest więcej niż się przeciętnemu kibicowi wydaje. Są seniorzy, potem juniorzy, juniorzy młodsi, trampkarze, młodziki, orliki, żaki i najmłodsi, czyli skrzaty. Do klubu w Wapnie dojeżdżają dzieciaki z wiosek w promieniu 25 km – z sąsiedniego Dziewierzewa, ale nawet spod Wągrowca czy Nakła. Klub utrzymuje się dzięki dotacji z gminy i programom ministerialnym – programowi certyfikacji i programowi „Klub” oraz lokalnym darczyńcom.
Dziewczynki także grają w drużynie. Na równi z chłopcami
Stadion w słońcu dosłownie błyszczy. Jego dzisiejszy wygląd to zasługa dwóch osób – śp. Zbigniewa Bilskiego i Henryka Rogalskiego, który jest najdłużej urzędującym prezesem klubu w okręgu pilskim – sprawuje tę funkcję około 30 lat. Dzieci i młodzież trenują popołudniami, zwykle po 16.00, dwa razy w tygodniu. Trening trwa godzinę w najmłodszej grupie, czyli z 7–8-latkami, i półtorej godziny ze starszymi. Pytam, czy zdarza się, że z treningu trzeba zrezygnować, bo sprawdzian czy poprawianie ocen.
– Czasem tak, ale staramy się godzić wszystko w porozumieniu z rodzicami. Do nich należy ostatnie słowo, ale dążymy do tego, żeby odsunięcie od treningu było ostatecznością. Wiemy, że dziecko, jeśli zostanie w domu, znajdzie milion powodów, żeby się nie uczyć. A trening potrafi dodatkowo zmobilizować, dzieciak czuje się bardziej zobowiązany. Robimy wszystko, żeby rodzice czuli więź z klubem, ale i większą z dzieckiem. Cieszy nas, że się angażują. Fajnie, kiedy jeżdżą na treningi, a w czasie meczu dopingują, bo dziecko musi czuć wsparcie, jeśli ma ujawnić potencjał – opowiada Radosław.
Kiedy myślimy „trening” i „piłka nożna”, wyobrażamy sobie grupkę pokrzykujących na siebie chłopaków. W Unii Wapno jest inaczej – z chłopakami grają dziewczyny.
– Grają z nami dwie dziewczyny. Marcelina od początku istnienia tej drużyny, czyli od czterech lat, a Zuzia od tego sezonu. Nie ma dyskryminacji, nikt nie odbiera tego jako coś dziwnego. Większość dziewczyn grających w piłkę to charaktery dominujące, potrafiące skupiać wokół siebie inne koleżanki. Mają zwykle sporo umiejętności miękkich, a konieczność rywalizacji z chłopakami – muszą dawać z siebie więcej, bo różni je siła fizyczna – sprawia, że mają też dobrze wykształcone cechy wolicjonalne, czyli predyspozycje psychiczne związane z wolą walki i motywacją – wyjaśnia Radosław i dodaje, że chłopcy dziewczynom często szybciej wybaczają błędy, których nie darowaliby kolegom.
100-lecie klubu to okazja na fetowanie przez cały rok
Na murawie zbiera się młodzież. Radek punktualny do bólu. Idziemy chwilę posłuchać o tym, jakim jest trenerem i jak się gra. Marcelina ma 12 lat i owinięty bandażem palec.
– Przychodzę na treningi zawsze, chyba że jestem chora. Dziś tylko się przyglądam, ponieważ miałam małą kontuzję. Ćwiczę półtorej godziny, ale udaje się to wszystko pogodzić z nauką, bo dużo wynoszę z lekcji – mówi i dodaje, że jeszcze nie wie, czy zostanie piłkarką, czy strażaczką.
Miłosz gra już pięć lat. I też świetnie godzi treningi ze szkołą. Zuzia dostała rok temu zaproszenie do drużyny i tak już dwunasty miesiąc kopie piłkę.
– Niektórzy mówią, że to może nie dla nas, ale nam się podoba – mówią dziewczyny.
– Jak nam się gra z dziewczynami? Świetnie! Nie ma różnicy, do kogo podajemy piłkę – mówi męska część drużyny.
Na treningi, jak mówi Radek, może przyjść ktoś, kto nie ma pojęcia o kopaniu, nie robią selekcji. Ważne, żeby miał ochotę. Od roku w drużynie gra Dima, który przyjechał do Wapna tuż po wybuchu wojny. Do niedawna grało też czterech chłopców i dziewczynka z Ukrainy, ale już wrócili do kraju.
Trener? Czasem krzyknie, ale daje się wytrzymać jego krytykę. Idole? Kylian Mbappé.
Unia Wapno ma w planach świętowanie przez cały rok. 20 sierpnia organizują turniej dla dzieci z roczników 2011 i 2014, a we wrześniu jednemu z meczów seniorów towarzyszyć będą skromne obchody. W październiku organizują w Wapnie bal na sto par. Dochód z niego przeznaczą na drużyny młodzieżowe. Zimą planowane są turnieje halowe. Bo wciąż wierni są maksymie przyświecającej Towarzystwu Gimnastycznemu Sokół: Mens sana in corpore sano – W zdrowym ciele zdrowy duch.
{embed-gallery-1_class}{embed-gallery-1}304651{/embed-gallery-1}{embed-gallery-1}333319{/embed-gallery-1}{embed-gallery-1}304635{/embed-gallery-1}{embed-gallery-1}304636{/embed-gallery-1}{embed-gallery-1}304812{/embed-gallery-1}{/embed-gallery-1_class}
Karolina Kasperek
fot. Karolina Kasperek, Narodowe Archiwum Cyfrowe, archiwum
Artykuł ukazał się w Tygodniku Poradniku Rolniczym 25/2023 na str. 62. Jeśli chcesz czytać więcej podobnych artykułów, już dziś wykup dostęp do wszystkich treści na TPR: Zamów prenumeratę.