Skromna, pogodna i pełna energii – tak o Ewie Kruzińskiej z Okonina w gminie Brzuze mówią uczestnicy „Letniego pikniku dla osób niepełnosprawnych”. Inni dodają, że jest bezinteresowna i wrażliwa na krzywdę innych. A co najważniejsze, nie dzieli ludzi na zdrowych i niepełnosprawnych. Wszystkich traktuje tak samo. Bo nikt tak dobrze jak pani Ewa nie zna potrzeb i ograniczeń osób niepełnosprawnych. Dlatego jej życiową dewizą stało się powiedzenie: „Jeśli pomagasz niepełnosprawnym, nie rób tego z litości i okaż im szacunek”
Spotkanie dla Izy
– Nic wam nie potrzeba? Nie jesteście głodni? Dobrze się bawicie? – dopytuje gości pani Ewa i jak na gospodynię przystało, z każdym rozmawia, słucha i doradza. A doświadczenie w sprawie pielęgnowania, wychowania i życia u boku osób niepełnosprawnych ma ogromne. Ponad 30 lat temu przyszła na świat jej najstarsza córka Iza. Gdy dziewczynka miała siedem miesięcy, zdiagnozowano u niej czterokończynowe porażenie mózgowe. Dziś Iza porusza się na wózku. To doświadczenie otworzyło panią Ewę i jej rodzinę na potrzeby innych.
Ewa Kruzińska ( na zdjęciu z lewej) dobrą radą i serdecznością wspiera rodziców osób niepełnosprawnych. Za to są jej bardzo wdzięczni
Rodzinie pani Ewy zależało na tym, by Iza miała zwyczajne życie. Dlatego pani Ewa zadbała o to, by córka mogła dorastać w grupie rówieśniczej.
I właśnie ta potrzeba obcowania z innymi przeobraziła się w działanie.
– Iza od lat bierze udział w warsztatach w ramach terapii zajęciowej. Uczy się zawodu, ale firm, które chciałyby zatrudnić osoby niepełnosprawne jest w naszym powiecie niewiele. Dlatego jesteśmy wdzięczni każdej, która decyduje się na taki krok – przyznaje pani Ewa, która doskonale zdaje sobie sprawę, jak ważna jest dla osób niepełnosprawnych każda aktywność, nie tylko ta zawodowa, ale również towarzyska. Dlatego wspólnie z mężem przed dziesięcioma laty podjęli decyzję o organizacji u siebie pikniku dla przyjaciół Izy. Było to możliwe również dlatego, że gospodarstwo Kruzińskich dostosowane jest do potrzeb osób poruszających się na wózkach inwalidzkich.
Otwórzmy się na innych
W ramach pierwszego pikniku do Kruzińskich przyjechało kilkanaście niepełnosprawnych osób. Głównie z warsztatów terapii zajęciowej „Nadzieja” w Rypinie. Uczestnicy warsztatów zostali zaproszeni z rodzinami. Program spotkania opracował Henryk Siemiątkowski, kierownik warsztatów. W pomoc włączyli się również instruktorzy. Zorganizowano zawody wędkarskie, wspólne grillowanie i biesiadowanie.
– Młodzież miała frajdę. Bawiła się wspaniale, a przy tym mogła poprzebywać na łonie natury. A to dla osób niepełnosprawnych bardzo ważne, gdyż często są one skazane na życie w zamknięciu. Ma to związek z brakiem dostosowana przestrzeni do ich potrzeb – podkreśla pani Ewa.
Na tegorocznej wspólnej zabawie, która odbyła się 2 czerwca, w gospodarstwie Kruzińskich bawiło się ponad sto niepełnosprawnych osób, którym towarzyszyły rodziny i opiekunowie. W piątkowe przedpołudnie przy dźwiękach ulubionej muzyki pod ogromnymi parasolami i przy suto zastawionych stołach zasiedli nie tylko podopieczni warsztatów, ale także ci z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej oraz z pobliskiego Domu Pomocy Społecznej. Wspólnie z nimi świętowali również seniorzy i osoby samotne mieszkające na terenie gminy. Okoniński piknik jest bowiem jedną z nielicznych okazji do integracyjnego spotkania okolicznych mieszkańców.
Książę Dobrzyński w Okoninie
W tym roku w akcję włączyło się również muzeum Ziemi Dobrzyńskiej z Rypina, którego misją od lat jest aktywizacja osób niepełnosprawnych. Pracownicy muzeum, ubrani w XVII-wieczne stroje średniozamożnej szlachty polskiej przywieźli do Okonina dwa konie. W ramach atrakcji chętni mogli popróbować swoich sił w jeździe konnej. Inni mogli wziąć udział w zawodach łuczniczych. Słomiana tarcza, łuk i strzały wzbudziły ogromne zainteresowanie wśród gości.
– Zwycięzcą turnieju łuczniczego został Piotr Ksita. Jemu została wręczona statuetka księcia Władysława Garbatego. Taki bowiem przydomek nosił jeden z Dobrzyńskich książąt. Dlatego naszemu muzeum tak bliska jest idea pomocy osobom niepełnosprawnym – zaznacza Andrzej Szalkowski, dyrektor Muzeum Ziemi Dobrzyńskiej.
– Ludzie zatrzymywali się, oglądali. Kręcili głowami z niedowierzaniem, że tacy ludzie żyją w ich sąsiedztwie. Często słyszało się komentarze, że też takie nieszczęście ich spotkało, że kalectwo to kara boża. Teraz, po latach, takich komentarzy jest na szczęście coraz mniej – zapewnia pani Maria, mama jednego z gości pikniku.
Pani Ewa podkreśla, że spotkania nie byłoby bez zaangażowania rodziców i opiekunów.
– Od czwartej rano są na nogach dwie mamy. Gotują, szykują, myją, sprzątają – podkreśla pani Ewa.
Kruzińscy co rok starają się zapewniać nowe atrakcje dla gości pikniku. Tym razem nawiązali współpracę z Muzeum Ziemi Dobrzyńskiej, dzięki któremu można było m.in. poobcować z końmi
W piknik zaangażowane są również pozostałe dzieci państwa Kruzińskich. Kamila, najmłodsza córka, z zawodu rehabilitantka pracująca w pobliskim ośrodku Pomocy Społecznej, bacznym okiem przygląda się gościom. Czuwa nad tym, by nikomu niczego nie zabrakło.
- Zbigniew Zagórzyński, starosta rypiński
– podziwiam panią Ewę za ogromne zaangażowanie w działalność na rzecz potrzebujących. I że tak szczodrze dzieli się dobrem, nie szczędząc czasu, energii i środków finansowych. A wszystko to tylko po to, by wywołać uśmiech na twarzach niecodziennych gości. To zaangażowanie nie jest tylko od święta. Pani Ewa działa też na co dzień, m.in. przewodnicząc Radzie Rodziców warsztatów terapii zajęciowej „Nadzieja”. - Henryk Siemiątkowski, kierownik warsztatów terapii zajęciowej „Nadzieja” w Rypinie.
– Piknik u państwa Kruzińskich to wielka sprawa. Jesteśmy im bardzo wdzięczni, że wyszli z taką inicjatywą i podjęli się jej organizacji. To jedyne w naszej gminie spotkanie integracyjne dla osób niepełnosprawnych organizowane przez osoby prywatne. Rzadko zdarzają się rodziny, które tak bardzo kochają swoje niepełnosprawne dzieci. To postawa godna naśladowania. - Marek Tryburski, wicestarosta powiatu rypińskiego
– Od dziesięciu lat jestem gościem na pikniku. To co tam widzę jest godne naśladowania. Nie słyszałem, żeby w Polsce była druga taka rodzina, jak rodzina pani Ewy, która na taką skalę i z takim znawstwem problemu byłaby zaangażowana w pomoc osobom niepełnosprawnym. Organizowane przez nich pikniki są dziś marką otwierającą przed nimi wiele drzwi. Bo takim ludziom należy się pomoc.
Dorota Słomczyńska