Po wojnie młodzi zakładali nieformalne kluby sportowe
Chwilę temu miał miejsce szczególny jubileusz. 16 marca 1946 roku uznaje się za dzień narodzin ludowych zespołów sportowych. Wtedy zarejestrowano pierwszy klub sportowy w oficjalnych dokumentach Samopomocy Chłopskiej, którą po wojnie władze wyznaczyły do organizowania sportu na wsi. Pierwszy LZS zarejestrowano w Czarnowąsach, dziś dzielnicy Opola. Założycielem był Antoni Janik, który przyjechał z Częstochowy, a na Opolszczyźnie prowadził kursy repolonizacyjne. Do końca 1946 roku w całej Polsce zarejestrowano 35 ludowych klubów, które liczyły ponad 2 tys. członków. Już w 1947 roku w województwie śląskim o tytuł mistrza województwa LZS walczyło dwanaście drużyn piłkarskich. W Rzeszowskiem w siatkówce rywalizowało siedem drużyn. W Przełajce (obecnie część Siemianowic Śląskich) odbyły się pierwsze zawody lekkoatletyczne.
– Skończyła się wojna, to był trudny czas. Zaczęła się migracja ludzi z ziem wschodnich na zachód. Ludzie byli zmęczeni tułaczką, wojną, marzyli o normalnym życiu. Z wojny wracali młodzi chłopcy i dojrzali mężczyźni, którzy pamiętali jeszcze przedwojenne organizacje sportowe, jak Strzelec czy Sokół, albo też przed wojną zajmowali się sportem. Bo już w międzywojniu na wsiach powstawały kluby sportowe przy Związku Młodzieży Wiejskiej RP Wici – opowiada Iwona Derlatka, dziennikarka, dziś także kronikarka Krajowego Zrzeszenia LZS.
Młodzi na wsi zakładali najpierw nieformalny klub i najczęściej zaczynali od piłki nożnej. Żeby ją kopać, chodzili na leśne polanki albo rekultywowali kawałek terenu we wsi, często przy domu ludowym. Nie mieli sal, szatni, często też piłki.
– Profesjonalna piłka to był rarytas. Piłki robili sami, najczęściej z języków od butów, lub grali szmaciankami. A jeśli ktoś, kto uczył się w mieście, przywiózł „prawdziwą”, to było święto – mówi Iwona Derlatka.
– Skończyła się wojna, to był trudny czas. Zaczęła się migracja ludzi z ziem wschodnich na zachód. Ludzie byli zmęczeni tułaczką, wojną, marzyli o normalnym życiu. Z wojny wracali młodzi chłopcy i dojrzali mężczyźni, którzy pamiętali jeszcze przedwojenne organizacje sportowe, jak Strzelec czy Sokół, albo też przed wojną zajmowali się sportem. Bo już w międzywojniu na wsiach powstawały kluby sportowe przy Związku Młodzieży Wiejskiej RP Wici – opowiada Iwona Derlatka, dziennikarka, dziś także kronikarka Krajowego Zrzeszenia LZS.
Młodzi na wsi zakładali najpierw nieformalny klub i najczęściej zaczynali od piłki nożnej. Żeby ją kopać, chodzili na leśne polanki albo rekultywowali kawałek terenu we wsi, często przy domu ludowym. Nie mieli sal, szatni, często też piłki.
– Profesjonalna piłka to był rarytas. Piłki robili sami, najczęściej z języków od butów, lub grali szmaciankami. A jeśli ktoś, kto uczył się w mieście, przywiózł „prawdziwą”, to było święto – mówi Iwona Derlatka.
Do LZS-ów wstępowały całe rodziny
Kiedy klubów przybywało, sprzęt dostarczały rady gminne, a potem gromadzkie. W radach powoływano instruktorów, którzy mieli się zajmować sportem i opiekować LZS-ami. Najpopularniejszym sportem były piłka nożna i siatkówka – nie wymagały specjalistycznego sprzętu. Na wsiach organizowano też biegi narodowe i przełajowe. Bieda dawała się we znaki. Na starych zdjęciach widać bosych biegaczy ubranych tylko w krótkie spodenki.
– Szczególnym wydarzeniem w latach 50. XX wieku były tzw. marsze patrolowe, w których udział brały pięcioosobowe drużyny. Zwykle trwały kilka dni. Brali w nich udział członkowie LZS, studenci, uczniowie szkół ponadpodstawowych, przedstawiciele wojska i milicji. Uczestnicy szli w pełnym rynsztunku, z karabinkiem sportowym na plecach. Wielu z nich ruszało do rywalizacji bez treningu, bez specjalistycznego obuwia, w zwykłych ubraniach. Maszerowali po kilkanaście kilometrów. Ale za to wzdłuż drogi i na mecie witały ich tłumy! Zjeżdżał się cały powiat, oficjele – to było wielkie propagandowe święto. Marszowi, zorganizowanemu na Rzeszowszczyźnie, poświęciła minutę nawet Kronika Filmowa z 1953 roku – opowiada Iwona Derlatka.
Ludowe zespoły sportowe powstawały z naturalnej potrzeby wspólnej zabawy, spędzania razem wolnego czasu, oderwania od codziennych zajęć. Do LZS-ów wstępowały całe rodziny i działały w nich przez wiele lat. Bywało, że prezesura zostawała przez lata w rodzinie, dziedziczyło się ją z ojca na syna. Ale w pierwszym okresie istnienia były narzędziem propagandy, miały wpajać ideologiczne założenia nowego ustroju i odciągać młodzież od Kościoła. Często też powstawały na polecenie władz i niektóre istniały tylko na papierze. Ideologia i polityka zawsze były obecne w sporcie w czasach PRL.
– Szczególnym wydarzeniem w latach 50. XX wieku były tzw. marsze patrolowe, w których udział brały pięcioosobowe drużyny. Zwykle trwały kilka dni. Brali w nich udział członkowie LZS, studenci, uczniowie szkół ponadpodstawowych, przedstawiciele wojska i milicji. Uczestnicy szli w pełnym rynsztunku, z karabinkiem sportowym na plecach. Wielu z nich ruszało do rywalizacji bez treningu, bez specjalistycznego obuwia, w zwykłych ubraniach. Maszerowali po kilkanaście kilometrów. Ale za to wzdłuż drogi i na mecie witały ich tłumy! Zjeżdżał się cały powiat, oficjele – to było wielkie propagandowe święto. Marszowi, zorganizowanemu na Rzeszowszczyźnie, poświęciła minutę nawet Kronika Filmowa z 1953 roku – opowiada Iwona Derlatka.
Ludowe zespoły sportowe powstawały z naturalnej potrzeby wspólnej zabawy, spędzania razem wolnego czasu, oderwania od codziennych zajęć. Do LZS-ów wstępowały całe rodziny i działały w nich przez wiele lat. Bywało, że prezesura zostawała przez lata w rodzinie, dziedziczyło się ją z ojca na syna. Ale w pierwszym okresie istnienia były narzędziem propagandy, miały wpajać ideologiczne założenia nowego ustroju i odciągać młodzież od Kościoła. Często też powstawały na polecenie władz i niektóre istniały tylko na papierze. Ideologia i polityka zawsze były obecne w sporcie w czasach PRL.
- W latach 50. i 60. ubiegłego wieku bardzo popularnym na wsiach sportem była siatkówka
Z LZS na światowe imprezy sportowe
Na początku lat 50. ubiegłego wieku wiejscy sportowcy zaczęli wkraczać na arenę ogólnopolską. Ludowe zespoły sportowe zaczęły szkolić instruktorów sportu i dostarczały do klubów bardziej specjalistyczny sprzęt – ot, choćby łuki i strzały. Z łukami nie było większego problemu. Jednemu zespołowi przydzielano nawet pięć sztuk. Gorzej było ze strzałami. Jeśli którąś zniszczono, zawodnik musiał za nią zapłacić. Popularne też były narty. W 1950 roku LZS-y zorganizowały swoje pierwsze ogólnopolskie mistrzostwa – właśnie w narciarstwie biegowym. Rok wcześniej zawodnicy z LZS Wisła Barania pojechali na mistrzostwa Polski, startowali na nartach własnej produkcji i zajęli czwarte miejsce. W ludowych zespołach sportowych rodziły się prawdziwe talenty.
– Z takiego małego klubu wywodzi się Adam Małysz, który w jednym klubie LZS-owskim był przez całe sportowe życie. Kamil Stoch zaczynał w LKS Ząb w swojej rodzinnej wsi, a potem przeniósł się do niewiele większego LKS „Poroniec” Poronin. Paweł Fajdek, młociarz, zaczynał w ludowym klubie w Żarach. Pierwszym olimpijczykiem z legitymacją LZS-u był Ireneusz Paliński, który w 1960 roku w Rzymie zdobył złoty medal w podnoszeniu ciężarów. Kolarze Michał Kwiatkowski i Rafał Majka też wywodzą się z LZS-ów. Szurkowski, Szozda, Jaskuła, Lang, Halupczok także rozpoczynali kariery z LZS. W latach 60. i 70. ubiegłego wieku większość naszych jeźdźców wywodziła się z LZS-ów, bo stadniny istniały przy PGR-ach – opowiada Iwona Derlatka i dodaje, że rozwój sportu wyczynowego w LZS-ach rozpoczął się tak na serio, kiedy w 1957 roku władze pozwoliły na powoływanie ludowych klubów sportowych.
– Z takiego małego klubu wywodzi się Adam Małysz, który w jednym klubie LZS-owskim był przez całe sportowe życie. Kamil Stoch zaczynał w LKS Ząb w swojej rodzinnej wsi, a potem przeniósł się do niewiele większego LKS „Poroniec” Poronin. Paweł Fajdek, młociarz, zaczynał w ludowym klubie w Żarach. Pierwszym olimpijczykiem z legitymacją LZS-u był Ireneusz Paliński, który w 1960 roku w Rzymie zdobył złoty medal w podnoszeniu ciężarów. Kolarze Michał Kwiatkowski i Rafał Majka też wywodzą się z LZS-ów. Szurkowski, Szozda, Jaskuła, Lang, Halupczok także rozpoczynali kariery z LZS. W latach 60. i 70. ubiegłego wieku większość naszych jeźdźców wywodziła się z LZS-ów, bo stadniny istniały przy PGR-ach – opowiada Iwona Derlatka i dodaje, że rozwój sportu wyczynowego w LZS-ach rozpoczął się tak na serio, kiedy w 1957 roku władze pozwoliły na powoływanie ludowych klubów sportowych.
W LZS-ach uprawia się ponad sześćdziesiąt różnych sportów
Zawodnicy z LZS-ów nie tylko rywalizowali na zawodach, ale też uświetniali występami państwowe uroczystości. W 1964 roku na stadionie X-lecia w Warszawie można było podziwiać występy gimnastyczne członków LZS-ów, którzy zapewnili oprawę artystyczną obchodom dożynek państwowych. Akrobatyka sportowa, także na motocyklach, to był dość popularny sport w pierwszym 30-leciu istnienia Zrzeszenia LZS. Wiele sekcji powstawało przy szkołach rolniczych.
W LZS-ach uprawia się ponad sześćdziesiąt różnych sportów. Przez lata ukształtowało się kilka wiodących dyscyplin. To podnoszenie ciężarów, zapasy kobiet i mężczyzn, kolarstwo, łucznictwo, lekkoatletyka, tenis stołowy, a ostatnio też sumo. We wszystkich tych dziedzinach członkowie klubów LZS zdobywają medale na międzynarodowych zawodach i olimpiadach. Jednak wciąż najpopularniejszym sportem jest piłka nożna. Tysiące klubów uczestniczą w rozgrywkach na poziomie gminy czy powiatu, w ligach okręgowych. Tylko nieliczne awansują do wyższych lig. Trudno skompletować mistrzowską jedenastkę, kiedy niemal każda wieś chce mieć swój zespół.
W LZS-ach uprawia się ponad sześćdziesiąt różnych sportów. Przez lata ukształtowało się kilka wiodących dyscyplin. To podnoszenie ciężarów, zapasy kobiet i mężczyzn, kolarstwo, łucznictwo, lekkoatletyka, tenis stołowy, a ostatnio też sumo. We wszystkich tych dziedzinach członkowie klubów LZS zdobywają medale na międzynarodowych zawodach i olimpiadach. Jednak wciąż najpopularniejszym sportem jest piłka nożna. Tysiące klubów uczestniczą w rozgrywkach na poziomie gminy czy powiatu, w ligach okręgowych. Tylko nieliczne awansują do wyższych lig. Trudno skompletować mistrzowską jedenastkę, kiedy niemal każda wieś chce mieć swój zespół.
- Sekcja akrobatyki na motorach z klubu LKS „Zarzewie” Prudnik. Zdjęcie z lat 60. ubiegłego wieku
Ze sportem kobiet był większy problem
Ludowe zespoły sportowe działają także w małych, a nawet dużych miastach, np. w Toruniu, Białymstoku, Poznaniu, Ciechanowie, Siedlcach, Lublinie, Zamościu. Trenerzy i działacze szukają potencjalnych zawodników w okolicznych wsiach. Często organizują też na miejscu uczniowskie kluby sportowe, by dzieci mogły trenować u siebie. Ale kiedy ogląda się zdjęcia z minionych dekad dokumentujące wyczyny sportowe mieszkańców wsi, widać na nich niemal wyłącznie mężczyzn. Dlaczego?
– Ze sportem kobiet zawsze był większy problem. Wyobraża sobie pani, żeby w latach 50. ubiegłego wieku dziewczyna na wsi biegała w krótkich spodenkach po boisku? Dziewczyny chętnie ćwiczyły, ale ich sąsiadki ze starszego pokolenia nie patrzyły na to przychylnym okiem. Były jednak kobiety z wiosek, które zostawały mistrzyniami Polski. W latach 70. ubiegłego wieku słynne były siostry Majerczykówny – królowe polskich nart. Pochodziły z góralskiej rodziny z Poronina, w której było osiem sióstr i dwóch braci. Bracia do sportu się nie garnęli, a dziewczyny szalały na nartach biegowych i alpejskich. Były na zimowych igrzyskach olimpijskich w Sapporo w 1972 roku – wyjaśnia Iwona Derlatka i przywołuje bardziej współczesny przykład Ewy Pajor, piłkarki z klubu Medyk Konin, która dziś jest jedną z najlepszych na świecie i gra w lidze niemieckiej.
– Ze sportem kobiet zawsze był większy problem. Wyobraża sobie pani, żeby w latach 50. ubiegłego wieku dziewczyna na wsi biegała w krótkich spodenkach po boisku? Dziewczyny chętnie ćwiczyły, ale ich sąsiadki ze starszego pokolenia nie patrzyły na to przychylnym okiem. Były jednak kobiety z wiosek, które zostawały mistrzyniami Polski. W latach 70. ubiegłego wieku słynne były siostry Majerczykówny – królowe polskich nart. Pochodziły z góralskiej rodziny z Poronina, w której było osiem sióstr i dwóch braci. Bracia do sportu się nie garnęli, a dziewczyny szalały na nartach biegowych i alpejskich. Były na zimowych igrzyskach olimpijskich w Sapporo w 1972 roku – wyjaśnia Iwona Derlatka i przywołuje bardziej współczesny przykład Ewy Pajor, piłkarki z klubu Medyk Konin, która dziś jest jedną z najlepszych na świecie i gra w lidze niemieckiej.
LZS-y zawsze promowały zdrową i radosną rywalizację
Obecnie w Polsce działa ponad 6 tys. ludowych klubów sportowych (choć nie wszystkie mają osobowość prawną) zrzeszających prawie 200 tys. członków. Kluby finansowane są z programów ministerialnych i samorządowych oraz przez sponsorów. Kiedyś finansowane były z budżetu państwa, ale na początku swojego istnienia musiały zarabiać na siebie.
– Członkowie pomagali w żniwach, zbierali złom, żeby zarobić na koszulki, trampki. Większość boisk była budowana w czynie społecznym, sposobem gospodarskim, dlatego wiele z nich nie przetrwało lub wymagało przebudowy. A często było i tak, że kiedy stadion już istniał, okazywało się, że teren nie ma uregulowanych kwestii własnościowych. Znajdował się na przykład właściciel ziemi – opowiada Iwona Derlatka.
Dodaje, że godne podkreślenia jest to, że ludowe zespoły sportowe przez cały czas swojej działalności promowały to, co powinno być istotą sportu – zdrową i przede wszystkim radosną rywalizację, po której mieszkańcy wiosek czy gmin potrafili w przyjaźni spotkać się przy piwie i golonce. A także to, że wciąż są organizacją, która opiera się na społecznikach.
– Członkowie pomagali w żniwach, zbierali złom, żeby zarobić na koszulki, trampki. Większość boisk była budowana w czynie społecznym, sposobem gospodarskim, dlatego wiele z nich nie przetrwało lub wymagało przebudowy. A często było i tak, że kiedy stadion już istniał, okazywało się, że teren nie ma uregulowanych kwestii własnościowych. Znajdował się na przykład właściciel ziemi – opowiada Iwona Derlatka.
Dodaje, że godne podkreślenia jest to, że ludowe zespoły sportowe przez cały czas swojej działalności promowały to, co powinno być istotą sportu – zdrową i przede wszystkim radosną rywalizację, po której mieszkańcy wiosek czy gmin potrafili w przyjaźni spotkać się przy piwie i golonce. A także to, że wciąż są organizacją, która opiera się na społecznikach.
- Ludowe zespoły sportowe organizują dziś biegi przełajowe w niemal każdej gminie. Na zdjęciu – bieg dla dzieci w Giżycku
Karolina Kasperek
Zdjęcia: archiwum KZ LZS