Imprezą muzyczną wokół kościoła w Lasku Bielańskim w Warszawie rozpoczął się w Poniedziałek Wielkanocny tegoroczny festiwal „Wszystkie Mazurki Świata”.
Za sprawą tej trwającej tydzień imprezy muzycznej tradycyjne polskie rytmy rozbrzmiewały również na Zamku Królewskim oraz w hali fabryki Koneser na warszawskiej Pradze, gdzie zamiast ubranych w garnitury i kostiumy mieszczuchów można było spotkać ludzi w barwnych ludowych strojach tańczących dzikie oberki i śpiewających pieśni o miłości. Do swojej zabawy wciągali przybyłych na festiwal widzów. Wykonawcy uczyli ich tradycyjnej polskiej muzyki. W ramach warsztatów młodzi chwytali za skrzypce, akordeony i bębny, którymi wybijali rytm na trzy. Ćwiczyli pod czujnym okiem mistrzów – autentycznych ludowych muzyków, którzy przed laty akompaniowali na wiejskich potańcówkach i weselach. Festiwal zakończył się w sobotę wspólną zabawą do białego rana, na której − podobnie jak rok temu − w rytmie wiwatów, oberków i mazurków tańczyło ponad 1000 osób. Skąd zainteresowanie stolicy tradycyjną muzyką?
Mazurek na eksport
Już w XVII wieku polski mazurek podbił Europę. Ten trójdzielny taniec tańczony, a często i śpiewany przy pracach polowych dotarł przez Niemcy do Skandynawii. Po latach stał się jednym z najpopularniejszych tańców, w Szwecji i Danii nazywanych polska, a w Norwegii pols. We Francji gra się natomiast mazurkę. Najprawdopodobniej stało się tak za sprawą legionistów Dąbrowskiego, którzy swym tańcem urzekli gości paryskich salonów na przełomie XVIII i XIX wieku.
– Z Francji mazurki dotarły najpierw do Włoch i Austrii. Tańczono je też na samym krańcu zachodniej Europy, czyli w Hiszpanii i Portugalii. Z tych dwóch krajów powędrowały do ich kolonii: na Azory, Wyspy Zielonego Przylądka i Wyspy Kanaryjskie, a nawet do Brazylii oraz Meksyku. Co ciekawe, z powodzeniem funkcjonują w tamtejszych kulturach po dziś dzień. W Polsce rytmy tych tańców były jednym z najważniejszych elementów muzycznej wyobraźni aż do lat 50. XX wieku – zauważa Jagna Knittel, rzecznik prasowy festiwalu „Wszystkie Mazurki Świata”. Chcąc unaocznić autentyczność swoich historycznych dociekań, organizatorzy festiwalu na jedną z edycji zaprosili muzyków z różnych zakątków świata. Wówczas w Warszawie gościli m.in. wykonawcy z Wysp Zielonego Przylądka, Hiszpanii i Brazylii.
Rzeczpospolita Kolberga
W ciągu zaledwie kilku lat impreza bardzo się rozrosła. Tegoroczny festiwal odbył się pod hasłem „Rzeczpospolita Kolberga”.
– Zależało nam, by na koncertach pojawiała się taka muzyka, jaka rozbrzmiewała w czasach Oskara Kolberga. Wspólnie z dziewiętnastowiecznym etnografem mieliśmy okazję przemierzyć strony nie tylko dzisiejszej Polski, ale także Litwy, Białorusi i Ukrainy. Na koncertach, w klubach festiwalowych i podczas Nocy Tańca grali wykonawcy m.in. z Kujaw, Wielkopolski, Mazowsza czy Beskidów. Gościliśmy też muzyków ze Słowacji, Huculszczyzny i Wileńszczyzny. Można też było usłyszeć muzykę góralską zespołu Zokopiany, kujawską – grupy Janusz Prusinowski Trio. Widownia bawiła się też przy pieśniach dziadowskich z Podola i Wołynia w wykonaniu Andrji Ljaszuk, a obrzędowe wykonał Dominik Czekun ze wsi Stari Koni na Ukrainie. Usłyszeć można też było młodych instrumentalistów i śpiewaków, którzy rekonstruują tradycje muzyczne na podstawie nagrań archiwalnych i zapisów Kolberga – tłumaczy Knittel.
Przyszedł ksiądz do Janusza
– Idea festiwalu narodziła się przed pięciu laty, gdy ks. Wojciech z parafii na Bielanach poprosił Janusza Prusinowskiego, który od lat gra i interesuje się naszą muzyką ludową, by po mszy w Wielki Poniedziałek zagrał kilka tradycyjnych polskich utworów. Takich do tańca. Proboszcz chciał w ten sposób przywrócić tradycję zabawy – opowiada Knittel. Współczesna muzyka XXI wieku wyrosła na gruncie tradycji tworzy kolorową układankę, która może się połączyć w całość, gdy podczas jednego koncertu zagrają obok siebie muzyk klasyczny, kapela wiejska i muzyk jazzowy. Gdy zespoły z różnych stron świata przywiozą dźwięki swoje – a nam bliskie, jakby skądś znane. Gdy polonezy, mazurki i sto innych pokrewnych tańców będzie można rzeczywiście zatańczyć.
– Polska muzyka taneczna jest bezcennym i żywym dziedzictwem narodowym, które wywarło znaczący, choć niedoceniany w Polsce wpływ na kulturę europejską i światową, a wpływ ten zawdzięczamy w dużej mierze twórczości Fryderyka Chopina, który czerpał z naszej rodzimej tradycyjnej muzyki – podkreśla Knittel.
Dorota Słomczyńska