Miss, które interesują się ekologią i kochają zwierzęta, chcą zmieniać świat, a liczą na karierę telewizyjną i pieniądze, chyba wszystkim obrzydły.
Za to coraz większym powodzeniem, popularnością i sympatią cieszy się konkurs Miss Kół Gospodyń Wiejskich organizowany w Legnicy przez oddział Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych.
Dla córek i babć
Impreza przeradza się w ważne wydarzenie kulturalne i towarzyskie regionu. Oryginalne, sympatyczne i naturalne. O laur miss konkurują bowiem nie tylko osiemnastoletnie panny z nadzieją na bogate zamążpójście, ale i kobiety, które zwykle mają już mężów i dzieci, a i lat im nie brakuje, bo są też babciami. Mimo to – a może właśnie dlatego – tryskają energią i normalnością w zblazowanym świecie konkursów piękności.
- Pani Kinga najbardziej ceni sobie domowe ognisko i swoich dwóch synów oraz męża. Na zdjęciu z synem Jasiem
W konkursie Miss KGW 2018 w Legnicy pokazały więc nie tylko strój wieczorowy, ale także ludowy i żartobliwy. Wdziękiem, urodą, poczuciem humoru i strojem ujęły jury, a przede wszystkim publiczność, która w tym roku sięgnęła już tysiąca osób i wypełniła największą reprezentacyjną salę w Legnicy. Furorę zrobiły Kinga Galuwniaczek z Lisowic (gm. Prochowice) – w kategorii otwartej oraz Urszula Majkut z Wiadrowa (gmina Paszowice) – w kategorii 50+.
Z miodowym lizakiem
– Poszłam na konkurs dla zabawy, żeby trochę odsapnąć od domowych obowiązków – opowiada Kinga Galuwniaczek. – I okazało się, że miałam rację, bo strój na wesoło, czyli pszczółka, bardzo się spodobał. A dodatkowo mąż zdobył z ula plaster miodu, który przerobiliśmy na lizak. Zabawa była przednia, bo w gorącej atmosferze sali miód się roztapiał i ściekał z lizaka. Można więc powiedzieć, że miałam słodki występ.
Dzięki pomysłowi, uśmiechowi, poczuciu humoru i oczywiście wrodzonej urodzie pani Kinga wygrała. A do domu przywiozła m.in. nowy telewizor (nagroda główna) i kosmetyki od sponsorów.
– To było ciekawe doświadczenie, ale dalej nic się nie zmienia. Jestem matką i żoną, dalej gotuję, zajmuję się domem, dwoma synami i mężem – mówi pani Kinga. – I dalej z innymi paniami będziemy w kole gospodyń w Lisowicach pracować, uczestniczyć w różnych wydarzeniach naszej społeczności. A takie zabawy dodają tylko uroku życiu.
Z właściwym sobie poczuciem humoru i dystansem śmieje się i zapowiada karierę reklamową, bo rodzina proponuje, aby stała się twarzą borówki amerykańskiej, którą uprawiają tuż za oknem, albo zakładu wulkanizacyjnego.
Ale na pewno panie z miasta będą teraz miały możliwość poznać przepisy pani Kingi, które zostaną zaprezentowane w jednym z pism kobiecych.
A co dalej?
– Oczywiście rodzina i KGW. To interesująca przygoda i praca społeczna. Cieszy, że nasze potrawy i ciasta smakują ludziom na różnych uroczystościach, choćby dożynkach, ale nie tylko, bo przecież obsługujemy wszystkie – i ważniejsze, i te mniej ważne wydarzenia w gminie: od sylwestra, przez andrzejki, mikołajki dla dzieci, a kończąc na uroczystościach religijnych czy pikniku parafialnym. Niedawno piekłyśmy ciasta i sprzedawałyśmy podczas WOŚP – mówi miss.
Trema topniała w mig
Koło gospodyń to ostoja dla lokalnej społeczności, jej zwornik, ale też bardzo sympatyczne i pożyteczne spędzanie czasu w małej ojczyźnie.
– Trochę popracujemy, trochę odpoczniemy, trochę pożartujemy i pośmiejemy się – opowiada pani Kinga.
- Pani Urszula niedługo po zwycięskich wyborach zajęła się, jak zwykle, tym, co najbardziej lubi robić – pracą w KGW i przygotowaniem dla swoich koleżanek świątecznego opłatka. Można ją spotkać w kuchni albo zabieganą z koleżankami przy świątecznym stole
Nie inaczej jest także w przypadku drugiej laureatki konkursu, Urszuli Majkut, Miss KGW 50+ z Wiadrowa.
– To był inny sposób na zabawę, na spędzenie wolnego czasu, dobry pomysł. Było dużo pozytywnych wrażeń i śmiechu – mówi pani Urszula. – Ale patrząc z perspektywy czasu i trochę bardziej poważnie, to cenne doświadczenie, bo może się potem przydać choćby w czasie dożynek, kiedy też trzeba wystąpić publicznie na scenie i pokonać tremę.
Tej w czasie konkursu nie brakowało i pani Urszula zdradza, że młode dziewczyny bardziej się stresowały od starszych, ale wystarczyło trochę uśmiechu i żartu, aby pokonać stres. Okazało się, że kandydatki bawiły się z publicznością.
Teraz lepiej się znamy
Podkreśla, że konkurs był nie tylko okazją do znakomitej zabawy dla kobiet żyjących czy pracujących na wsi, codziennie zajętych wieloma obowiązkami i trudnościami, ale również dzięki sympatycznej atmosferze okazją do rozmów, zawierania nowych znajomości i wymiany doświadczeń.
– Poznałyśmy się w trochę innych okolicznościach niż praca w domu, pomagałyśmy sobie. Teraz będziemy mogły się częściej kontaktować z paniami z całego regionu, wymieniać doświadczenia – i to nie tylko te z kół gospodyń wiejskich, ale zwykłe ludzkie, kobiece – uważa pani Urszula.
I chyba najlepiej puentuje konkurs i reakcje publiczności, czyli uśmiech i burzę braw za udział we wspólnej zabawie.
– Nie jesteśmy sztuczne, jesteśmy prawdziwymi kobietami z krwi i kości – podkreśla.
Na tym jednak legnicki konkurs się nie skończy, gdyż kolejny, pod koniec tego roku, ma być jeszcze większy. Do wspólnej zabawy planuje się zaprosić wszystkie mieszkanki wsi, nie tylko członkinie KGW, gdyż dotąd był to Konkurs Miss KGW, a teraz ma się przekształcić w Konkurs Gospodyń Wiejskich, nawet tych niezrzeszonych.
Zabawa będzie tym bardziej pyszna, jeśli panie poza wybiegiem przygotują dla oklaskującej publiczności także swoje znakomite potrawy.
Artur Kowalczyk