StoryEditorWiadomości rolnicze

Przepisy jak kajdany krępują lokalnych producentów żywności

12.06.2014., 12:06h
Raport zawierający postulaty małopolskich rolników dotyczące ułatwień w sprzedaży bezpośredniej przekazany zostanie wkrótce rządowi, parlamentarzystom oraz organom i instytucjom kontrolującym przetwórstwo i sprzedaż żywności, by wymóc na nich zaprojektowanie zmian w obowiązujących ustawach i przepisach. 

Dokument to efekt półtorarocznych prac podjętych wspólnie przez Fundację Partnerstwo dla Środowiska i dwa regionalne stowarzyszenia: „Gościniec 4 Żywiołów” oraz „Korona Północnego Krakowa” w ramach projektu „Produkt Lokalny Małopolska – rozwój lokalnej przedsiębiorczości i przetwórstwa w oparciu o partnerską inicjatywę edukacji ekonomicznej mieszkańców oraz regionalny system marketingu produktów z Małopolski”. Jego realizację umożliwił grant ze Szwajcarsko-Polskiego Programu Współpracy oraz wsparcie i współpraca samorządu województwa z Małopolską Izbą Rolniczą. 

Wizja lokalna

Zadaniem przedsięwzięcia pod nazwą „Produkt Lokalny Małopolska” jest doprowadzenie do zwiększenia produkcji, przetwórstwa i sprzedaży jakościowych produktów poprzez zaangażowanie rolników prowadzących małe gospodarstwa, w tym ekologiczne. Realizatorzy programu musieli jednak najpierw poznać ich możliwości i potrzeby, stwierdzić, czy zadanie jest możliwe do wykonania. Organizowane od sierpnia 2011 r. spotkania z rolnikami, właścicielami sadów, małych winnic i upraw warzywnych, Lokalnymi Grupami Działania, grupami producentów i lokalnymi stowarzyszeniami pozwoliły uczestnikom projektu na poznanie rynku lokalnej żywności i oszacowanie jego potencjału. Spotkania te umożliwiły też sprawdzenie, z jakich powodów ten rynek się nie rozwija, dlaczego małopolscy rolnicy w tak małym stopniu są zainteresowani przetwarzaniem i sprzedażą swoich produktów. Diagnoza jest jednoznaczna – winne są zawiłe i absurdalne przepisy, tworzone z myślą o dużych producentach, a niedostosowane do realiów małych, rodzinnych gospodarstw.

„System aktów prawnych regulujących kwestie prowadzenia działalności w zakresie rolnictwa i przetwórstwa jest niezwykle skomplikowany i złożony; dla przeciętnej, średnio wyedukowanej osoby jest on właściwie niedostępny. Powoduje to, że przeciętny rolnik – gospodarz, a nie plantator – nie jest w stanie w tym systemie się odnaleźć” – czytamy w raporcie Fundacji Partnerstwo dla Środowiska. Zdaniem jego autorów, „przepisy są wyraźnie skonstruowane pod dużych producentów i stąd tworzą wysoką – kompetencyjną i finansową – barierę wejścia na rynek z produktami lokalnymi dla większości lokalnych producentów”. Mówiąc wprost, przetwarzanie i sprzedaż żywności wymaga nie tylko ogromnych nakładów na techniczne dostosowanie i wyposażenie gospodarstwa, ale i opłacenie fachowców, którzy będą nam doradzać w zakresie przepisów sanitarnych, weterynaryjnych itd. 

Ustawy jak matrioszki

Przepisy te dla zwykłego śmiertelnika stanowią gąszcz nie do przebycia bez przewodnika-specjalisty. Jest ich zbyt wiele, ale też niektóre zapisy wzajemnie sobie przeczą, są niespójne albo brakuje rozporządzeń wykonawczych do nowelizowanych ustaw. Regulacje krajowe są też często niedostosowane, a często bardziej restrykcyjne niż rozporządzenia unijne.

Przykładów prawnych zawiłości i ustawowych bubli jest wiele. Autorzy raportu opracowali zestawienie aktów dotyczących rolnictwa ekologicznego. Okazało się, że zasady funkcjonowania gospodarstw ekologicznych określa aż 8 rozporządzeń Rady lub Komisji Europejskiej, a jakby tego było mało, dodatkowe wymogi narzuca na ich właścicieli prawo krajowe: jedna ustawa i cztery rozporządzenia ministra rolnictwa. I to nie wszystko, bowiem akty te są powiązane z serią kolejnych: w zakresie przepisów handlowych, sanitarnych itd. Cytowani w raporcie rolnicy najbardziej skarżyli się na takie „szkatułkowe” budowanie prawa – ustawy nie precyzują zasad, a odsyłają do innych ustaw i rozporządzeń, które z kolei powiązane są z następnymi, i tak w nieskończoność. Raport podaje w tym względzie przykład Rozporządzenia MRiRW w sprawie szczegółowych warunków uznania działalności marginalnej, lokalnej i ograniczonej. Wypytywani w tym temacie rolnicy zwrócili też uwagę na fakt, że za tworzenie przepisów dotyczących produktów pochodzenia zwierzęcego odpowiada Ministerstwo Rolnictwa, zaś za produkty roślinne – Ministerstwo Zdrowia. W rezultacie definicje i określenia w wydawanych przez dwa resorty rozporządzeniach są niespójne. Taka sytuacja sprawia również, że rolnik jest zupełnie bezradny w konfrontacji z inspekcjami, które mają prawo kontrolować jego gospodarstwo. Rolnika może jednocześnie sprawdzać kilka organów kontrolnych, a do tego inspektorom różnych służb zdarza się wydawać wykluczające się wzajemnie zalecenia. Małopolscy winiarze skarżą się, że choć zmieniono na ich korzyść ustawę, nie dostosowano do niej przepisów wykonawczych. Odpowiednich regulacji nie mogą się też doczekać sadownicy zainteresowani wytwarzaniem i sprzedażą cydru czy rolnicy, którzy chcieliby się zająć produkcją domowych nalewek. 

Równe prawa

Ankietowani przez Fundację Partnerstwo dla Środowiska rolnicy domagają się równych praw – by mogli działać na takich samych zasadach jak ich koledzy po fachu w innych krajach Unii Europejskiej. Dlaczego rolników we Francji, Niemczech, Austrii, Hiszpanii, a nawet w Czechach obowiązują mniej restrykcyjne przepisy? Dlaczego w prawie każdym gospodarstwie w tych krajach można bez problemu przetwarzać i sprzedawać żywność? Dlaczego tylko w Polsce małe gospodarstwa muszą spełniać takie same wymogi jak wielkie przetwórnie i masowi producenci? – pytają sfrustrowani małopolscy gospodarze. Deklarują jednocześnie, że chcą na siebie wziąć odpowiedzialność za jakość i bezpieczeństwo wytwarzanych i sprzedawanych produktów – sygnować je swoim nazwiskiem, umożliwiać konsumentom identyfikację i źródło pochodzenia. Niestety, państwo skutecznie blokuje ich inicjatywę. Stworzony na podstawie spotkań w terenie raport zawiera 10 postulatów, których wcielenie w życie może ten stan rzeczy zmienić. Pierwszy i najważniejszy z nich mówi o konieczności zebrania w jednym rozporządzeniu, napisanym prostym i zrozumiałym językiem, wszystkich przepisów (z różnych dziedzin) regulujących dany sposób przetwórstwa i sprzedaży, tak by właściciel małego gospodarstwa, drobny hodowca czy przetwórca w jednym miejscu mógł znaleźć wszystkie obowiązki, które musi wypełnić. 

Prawo dla małych

Autorzy raportu postulują również zastosowanie „kalki” rozwiązań dotyczących produkcji i sprzedaży bezpośredniej w gospodarstwach rodzinnych obowiązujących w innych europejskich krajach. Chodzi m.in. o dopuszczenie możliwości sprzedaży bezpośredniej dla przetworów domowych, wytwarzanych we własnym gospodarstwie z własnych produktów i w niewielkich ilościach. To również dostosowanie przepisów weterynaryjnych i sanitarnych do realiów małych gospodarstw i produkcji na małą skalę. Należy też opisać modele HACCP dla małego przetwórcy-rolnika, którym byłby np. właściciel gospodarstwa do 10 ha. W jednym z postulatów wskazuje się również na potrzebę określenia warunków bezpośredniej sprzedaży produktów mlecznych, wytwarzanych w niewielkich ilościach, w tym serów. Konieczna jest również zmiana rozporządzenia ministra rolnictwa w sprawie dostaw bezpośrednich produktów spożywczych. Postulaty dotyczą także potrzeby właściwego zdefiniowania produktu lokalnego. Autorzy raportu sugerują, by za taki uznać „produkt żywnościowy, z którym utożsamiają się mieszkańcy danego regionu, wyróżniający się tym, że jest przyjazny dla środowiska, opiera się na lokalnie dostępnych surowcach i posiada certyfikat atestujący jego autentyczność i jakość”. Zalegalizowania wymaga też rozwiązanie dopuszczające do sytuacji, w której rolnik korzysta z usług wyspecjalizowanej przetwórni: dostarcza jej własne surowce, zleca przetworzenie, odbiera gotowe produkty i sprzedaje je zapakowane i stosownie oznakowane. Ostatni postulat sugeruje konieczność opracowania i popularyzacji przewodników dotyczących upraw, hodowli i przetwórstwa dla drobnych rolników.

Spętane ręce

Raport Fundacji Partnerstwo dla Środowiska to dogłębna analiza warunków, w jakich funkcjonują polscy rolnicy. Choć opiera się ona na danych zebranych w Małopolsce, wnioski są aktualne i właściwe dla wszystkich regionów, bo wszędzie w Polsce spotkać można małe gospodarstwa. Według autorów raportu stanowią one duży, niewykorzystany potencjał w polskim rolnictwie i gospodarce. W sprzyjających warunkach prawnych mogą one produkować jakościową czy ekologiczną żywność na lokalny rynek i zdobyć uznanie polskich klientów. Wystarczy, że obowiązujące ustawodawstwo przestanie im wiązać ręce. Raport obala też mity o niskiej świadomości Polaków w kwestii tzw. zdrowej żywności. Powołując się na wyniki badań i opinie naukowców, autorzy opracowania sugerują, że nasi konsumenci kupują niewielkie ilości produktów ekologicznych głównie dlatego, że są one mało dostępne w sklepach, trudno je odróżnić od produktów masowych, a jeśli już leżą na półkach, to są to raczej artykuły produkowane za granicą i sprzedawane po cenach przekraczających możliwości przeciętnego domowego budżetu. Gdyby polskich producentów ekologicznej żywności było więcej, można by ją było kupić bez problemów i po przystępnych cenach, znalazłaby ona nabywców.

Grzegorz Tomczyk

 
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
23. listopad 2024 05:28