„...Niebo było błękitne. Patrząc w nie z pełnym zainteresowaniem, czerpała pozytywną energię. Lubiła widok przejrzystego nieba i słońca żarzącego gorącymi promieniami. Tego roku było piękne, gorące lato. Po chwili, gdy tak zagłębiona w myślach odpoczywała, podszedł do niej młody, przystojny mężczyzna. Zapytał, czy mógłby się dosiąść...”.
Godzinami opowiadałam
To jeden z pierwszych akapitów powieści. Ledwie zapowiedź ścieżek, jakimi autorka poprowadzi emocje i losy swoich bohaterów. Chcesz wiedzieć, co działo się potem? Musisz chwycić za „Słowa sercem szeptane” – pierwszą powieść trzydziestolatki z Lipienicy w gminie Kamienna Góra.
– Od niedawna pracuję w zakładzie produkującym części do samochodów. A z wykształcenia jestem technikiem organizacji usług gastronomicznych. Skończyłam technikum, zdałam maturę i egzaminy zawodowe, ale nigdy nie pracowałam w zawodzie, jakoś mnie to nie interesowało – opowiada o swoim wykształceniu, nie do końca przystającym do pasji, Izabela Majewska, autorka wspomnianej powieści.
Urodziła się w Kamiennej Górze. Wychowywała ją tylko mama i dziadkowie. Iza nie ma rodzeństwa, nie zna swojego ojca, nigdy nie miała z nim kontaktu. Dlatego pytam o to, jak wspomina dzieciństwo.
– Niczego mi nie brakowało. Nigdy nie czułam się samotna pomimo wychowywania się w niepełnej rodzinie. Wyobraźnia musiała dostarczać mi różnych bodźców. Często sama się bawiłam. A podczas zabaw potrafiłam odgrywać różne postaci. Godzinami mogłam być narratorem i opowiadać niestworzone historie, które przytrafiały się tym wymyślonym bohaterom. Bywało, że mama wołała mnie na obiad, a ja nie reagowałam. Odpływałam w swoim opowiadaniu. To pewnie jakoś otworzyło mi wyobraźnię i ukształtowało charakter – opowiada Iza.
- – Kiedy już zaczniesz pisać, zdania i całe akapity same układają ci się w głowie. To trochę jakbyś wpadał w trans – mówi o swoich doświadczeniach Izabela Majewska
W szkole znacznie lepiej szło jej z polskim niż z matematyką. Bez trudu pisała opowiadania, wierszyki. Kiedyś, jako nastolatka, napisała kilkunastostronicową książeczkę, zapisała wtedy 16-kartkowy zeszyt. Nie pamięta dziś tematu opowiadania, nie ma już zeszytu, ale wie, że to była jej pierwsza pisarska próba.
To był impuls
Potem przyszło zwykłe życie. Wychodzenie do pracy o siódmej, powrót o piątej. Ugotować, posprzątać, pogadać z mamą. Iza nie pisała całe lata, czasem chwytała za książkę. Nie jest, jak mówi, molem książkowym, ale co jakiś czas pochłonęła ją lektura jakiejś „literatury kobiecej”. Romanse to jej ulubiony gatunek, choć kiedy zapytałam o ostatnią ciekawą książkę, przypomniała sobie „Drzewo migdałowe”.
– Wpadła mi kiedyś w ręce. Opowiada o miłości, o nienawiści, o życiu młodego Palestyńczyka i wojnie. Wszystko na tle konfliktu palestyńsko-izraelskiego. Świetna, przeczytałabym chętnie jeszcze raz, choć nie gustowałam w książkach odwołujących się do polityki i historii – wspomina autorka „Słów sercem szeptanych”.
Pisania swojej książki nie planowała. Rano nie wiedziała jeszcze, jak będzie wyglądał jej wieczór tego dnia. Wróciła z pracy, zajęła się domem, nadszedł ciepły majowy wieczór, a z nim – cisza w domu. Poczuła, że musi usiąść i napisać kilka zdań. Wiedziała tylko, że będą o dwóch siostrach i ich miłosnych perypetiach. Przesiedziała przed komputerem dwie godziny, które zaowocowały kilkunastoma stronami.
– Kolejnego wieczora zrobiłam to samo. I tak przez trzy miesiące. Siadałam w ciszy na dwie, trzy godziny. Pomysły rodziły mi się na bieżąco. I najłatwiej w nocy – wspomina.
Książka to historia niełatwej miłości. Pełna niewłaściwych wyborów, złudnych nadziei, dylematów moralnych i ich rozwiązań, które narażają bohaterkę na społeczny ostracyzm. Izabela nie napisała „grzecznej” opowieści o dorastającej księżniczce, na którą już czeka książę. Tchnęła za to życie w postać, która nie jest łatwa, idzie pod prąd, a nawet mierzy się ze społecznym tabu, jakim jest nierozerwalność małżeństwa. Ale dzięki temu napisała powieść prawdziwą, taką „z krwi i kości”.
W książce zaskakuje sprawne poruszanie się autorki po szczegółach codzienności, która nigdy nie stała się jej udziałem. Iza nigdy nie studiowała, nie uczyła się w wielkim mieście.
– Pisząc, zaglądałam do Internetu, żeby sprawdzić, jak działają szkoły wyższe i ich wydziały. Musiałam uczynić opowieść wiarygodną. Wie pani, dziś na wsi ludzie żyją podobnie jak w miastach. Też zdarzają się rozwody, związki nieformalne, skomplikowane sytuacje rodzinne. Moje życie też trochę odstaje od standardów – usprawiedliwia fikcyjnych i też prawdziwych bohaterów Iza.
Chcą mnie czytać!
Skończyła pisać, a przy ostatnim zdaniu poczuła ekstazę. Okazało się, że ma prawie dwieście stron maszynopisu. Zanurkowała w Internecie w poszukiwaniu wydawnictwa, które chciałoby to wydać. Napisała tylko do jednego – do konińskiego Witanetu. Kazali przesłać tekst, przeczytali i podjęli decyzję o druku. Iza na wydrukowanie 200 egzemplarzy wydała niemało pieniędzy z własnej kieszeni. Wydawnictwo w gratisie zaproponowało jej formę e-booka. „Słowa sercem szeptane” można znaleźć w największych księgarniach – Empiku, Gandalfie czy Merlinie. Sprzedaż egzemplarza to mały zysk. Ale jak mówi, nie o finanse tutaj chodzi.
– Byłam szczęśliwa, że ktoś chce czytać moją twórczość. Najpierw dostałam przemiły mail z wydawnictwa, a potem przychylne komentarze od czytelniczek. To największa nagroda – mówi lipienicka pisarka.
Jeszcze nikt z okolicy nie zaproponował jej spotkania autorskiego, ale jesteśmy pewni, że to kwestia czasu. A Iza zdradza, że niemal gotowe jest jej drugie dzieło. Kolejna powieść nie będzie melodramatem, ale też będzie kipieć od emocji.
– Zdradzę, że to o wychowankach domu dziecka – uchyla rąbek tajemnicy.
Karolina Kasperek