Podstawową sprawą w utrzymaniu bezpieczeństwa kąpiących się jest obserwacja. Kiedy jesteś nad wodą, dobrze jest wyrobić sobie nawyk obserwowania otoczenia. Znawcy tematu twierdzą, że aby skutecznie obserwować, należy co dwie, trzy minuty przez kilka sekund omiatać wzrokiem wodę i brzeg. Wzrok zaś przykuwać intensywniej do osób starszych i dzieci.
Nie będzie krzyczeć
Najczęściej mamy do czynienia z tzw. aktywnym tonącym, czyli osobą przytomną. Tonięcie zaczyna się zwykle ok. 20 sekund od momentu, kiedy człowiek przestaje sobie radzić w wodzie. I tu uwaga! Nie usłyszysz jego wołania! Nie będzie wołał o pomoc, ponieważ kiedy traci kontrolę, wdycha do płuc wodę. Jedynym sygnałem jest szereg nieskoordynowanych ruchów. To obraz charakterystyczny dla dorosłego tonącego. Dzieci toną w zupełnej ciszy – u nich nie ma nawet walki z wodą.
Mimo, że ofiara jest ciągle w pozycji pionowej, nie będzie w stanie przemieszczać się w kierunku strefy bezpiecznej czy też pomocy. Pamiętaj! Taki człowiek nie zamacha do ratownika czy ludzi na brzegu, nie wyciągnie też ręki w kierunku deski czy koła. Od momentu, kiedy rozpoczyna się tonięcie, nie może świadomie kontrolować ruchów rąk. Aktywnie tonący zwykle utrzymuje głowę lekko nad wodą i odchyloną do tyłu – to instynktowny odruch utrzymywania nosa i ust nad wodą. Sygnałem mogą być też włosy na oczach – brakuje wtedy siły na ich odgarnięcie.
Ofiary aktywnego tonięcia walczą na powierzchni wody od 20 do aż 60 sekund, zanim ciało się zanurzy. To czas, w którym możemy zdążyć je zauważyć. Uważajmy też na zmęczonych – oni wykonują zwykle małe, słabe ruchy i szukają pomocy.
Kto ratuje
Na ratunek tonącemu pospieszyć może tylko ten, kto dobrze pływa. Jeśli nie pływasz, szukaj pomocy innych. Próbując ratować sam, narazisz na śmiertelne niebezpieczeństwo i tonącego, i siebie. Jeśli zaś decydujesz się na ratowanie, musisz zabrać ze sobą cokolwiek pływającego. I koniecznie zaalarmować kogoś na brzegu, by obserwował sytuację.
Jeśli to tylko możliwe, podpłyń do tonącego od tyłu. Może to wymagać przepłynięcia pod nim. Ludzie toną zwykle z twarzą zwróconą do brzegu. Tak też powinni być ratowani – w pozycji, w której widzą brzeg. Odwrócenie głowy w przeciwną stronę powoduje u nich większą panikę. Dlatego najskuteczniejsze jest płynięcie za ratowanym, właściwie popychanie go do brzegu. Tonący nie kontroluje ruchów, dlatego nie dajemy mu żadnych poleceń.
Co robić na brzegu?
Przede wszystkim dzwonimy po pogotowie albo straż pożarną. Służy do tego numer 112 i 999. Ofiara utonięcia będzie miała najprawdopodobniej kłopoty z oddychaniem. Najpierw zajmujemy się drogami oddechowymi. Sprawdzamy, czy nic nie utkwiło w ustach czy gardle. Jeśli tak, usuwamy, i sprawdzamy, czy wraca oddech oraz badamy tętno. W tym celu umieszczamy złączone palec wskazujący i środkowy na wewnętrznej stronie nadgarstka albo na szyi. Przytrzymujemy przez 10 sekund.
Przyłóż ucho do ust ofiary, by sprawdzić, czy oddycha. Przypatruj się też klatce piersiowej – czy się unosi.Jeśli ofiara nie oddycha, a tym bardziej jeśli nie wyczuwamy tętna, przystępujemy do tzw. resuscytacji krążeniowo-oddechowej. Ułóż nasadę twojej dłoni (tuż nad nadgarstkiem) na środku klatki piersiowej, nad mostkiem. To miejsce znajduje się mniej więcej na linii sutków.
Upewnij się, że nie będziesz naciskać na żebra. Zacznij uciskać rytmicznie klatkę piersiową z częstotliwością przynajmniej 100 ucisków na minutę – trochę szybciej niż jeden ucisk na sekundę. Wykonaj 30 ucisków na głębokość 4–5 cm, czuwając, by klatka piersiowa uginała się, ale wracała do pozycji wyjściowej. Może się zdarzyć, że złamie się któreś żebro – to sytuacja całkiem częsta podczas resuscytacji.
Po 30 uciśnięciach wykonuje się dwa oddechy ratownicze. U dziecka resuscytację zaczyna się od 5 oddechów, a potem prowadzi ją w rytmie 15 uciśnięć i 2 oddechy. Najpierw zaciskamy skrzydełka nosa ofiary, a potem wtłaczamy do ust ilość powietrza „na jeden oddech” i robimy to w ciągu sekundy. Podatność płuc mogła ulec zmniejszeniu podczas tonięcia, możliwe więc, że będzie trzeba wtłaczać powietrze pod większym ciśnieniem.
Pamiętajmy, woda, która dostała się do płuc poszkodowanego nie jest przeszkodą w wentylowaniu go, czyli sztucznym oddychaniu. Większym niebezpieczeństwem może być woda połknięta.
Karolina Kasperek