Przede wszystkim na popularne przeziębienie nie ma lekarstwa. Mówi się, że katar leczony trwa tydzień, a nieleczony – siedem dni. Rzeczywiście tak jest – specjaliści twierdzą, że tego typu infekcje trwają około tygodnia. Jeśli je leczymy, to tak naprawdę tylko objawy. Z wirusem ciało musi poradzić sobie samo. Jeśli nasz organizm po raz pierwszy spotyka danego wirusa, około siedmiu dni potrzebne jest, by system odpornościowy nauczył się go i wyprodukował odpowiednie komórki i białka, a potem za ich pomocą zwalczył infekcję.
Jak wygląda przebieg infekcji?
Faza pierwsza to uczucie słabości, bólu w całym ciele i drapania w gardle. Drapanie to właściwie dowód, że złapaliśmy któregoś z dwustu popularnych wirusów – najprawdopodobniej rhinowirusa (po grecku rhinos znaczy „nos”), bo tych jest najwięcej. Te objawy pojawiają się zwykle w 10–12 godzin od zainfekowania i trwają około 3 dni.
Lekarze twierdzą, że to w tej fazie najbardziej ignorujemy objawy, tymczasem już wtedy można wiele zrobić. Co proponuje dr Doug Nunamaker, jeden z amerykańskich lekarzy rodzinnych? Oprócz dostępnych bez recepty środków przeciwbólowych i przeciwzapalnych, także starą wypróbowaną metodę, czyli rosół. Przekonuje, że dostarczy soli, której może nam zacząć brakować, ale przede wszystkim – płynów. Niegorący może też dać chwilową ulgę w bólu gardła.
A może cynk?
W tej fazie już należy dużo wypoczywać i spać, ale też dużo pić. Niektórzy specjaliści zalecają na tym etapie duże dawki cynku, co ma spowodować, że infekcja będzie miała nieco lżejsze objawy i będzie trwać trochę krócej. O cynku i jego wpływie na odporność w trakcie infekcji dyskutuje się żywo od wczesnych lat 80. ubiegłego wieku. Badania przeprowadzone w 1984 roku dowiodły, że jego przyjmowanie może pomóc w leczeniu popularnych infekcji. Ale kolejne, prowadzone od tamtego momentu, nie potwierdzają jednoznacznie tego faktu.
Część badań dowodzi, że przyjmowanie cynku w tabletkach albo syropie skraca czas choroby o jeden dzień, zwłaszcza jeśli rozpoczniemy zażywanie w ciągu 24 godzin od pojawienia się pierwszych objawów. Ale pamiętać też trzeba, że cynk ma również potencjalnie szkodliwe działanie. Jego zażywanie najlepiej skonsultować z lekarzem.
Apogeum choroby
Faza druga najczęściej rozpoczyna się czwartego dnia choroby i trwa do jej siódmego dnia. Wirus w tej fazie jest najaktywniejszy i daje nam najbardziej popalić. Wszystko nas boli, nos staje się jak cieknący kran, puchnie i nie pozwala swobodnie oddychać. Z czasem może pojawić się w nim wydzielina, która najpierw robi się żółta, a potem zielona. Pojawia się też gorączka.
Co robimy? Doktor Nunamaker twierdzi, że trzeba się z niej cieszyć, bo stanowi ona nasze naturalne lekarstwo. I nie powinna nas martwić, dopóki osiąga poziom 38, a nawet 39°C. Wartości do 38°C nie są nawet nazywane gorączką, a jedynie podwyższoną temperaturą. Oczywiście należy różnicować tę gorączkę z grypową. W grypie mamy natychmiastowy postęp objawów i są one bardzo silne, poza tym pojawia się ból głowy, nie ma za to kataru.
Jeśli jest to jednak rinowirusowa infekcja, w tej fazie wspomagamy się przeciwzapalnymi lekami bez recepty, jak choćby ibuprofenem, choć ten zaleca się raczej młodzieży i dorosłym. Małym dzieciom najbezpieczniej jest podawać preparaty oparte na paracetamolu.
Co leczy, a co nie?
Co jeszcze robimy w tej fazie? Dużo pijemy, zwłaszcza jeśli przyjmujemy leki rozrzedzające wydzielinę z nosa. Tu uwaga! Bez względu na liczbę dawek ostatnią dawkę takiego leku przyjmujemy na 4 godziny przed snem – nie później. Zwykle do godziny 18.00. Do nosa warto aplikować też preparat z solą morską. A wodą z solą – przepłukiwać gardło. Pomocna może okazać się też parówka ze zwykłej soli. Na dwie szklanki płynu wsypujemy 1 łyżkę soli i podgrzewamy roztwór w garnku. Przez 15 minut wdychamy ciepłe powietrze. Ten zabieg też warto wykonać nie później niż do godziny 17.00–18.00. W aptece zapytajmy też o lek przeciwwirusowy oparty na izoprynozynie. Pobudzi on układ odpornościowy do walki.
Część lekarzy zaleca spożywanie dużych dawek witaminy C w tej fazie. Naukowcy twierdzą, że jej przyjmowanie nie jest w stanie uchronić zwykłego śmiertelnika przed infekcją wirusową. Takie działanie przy regularnym przyjmowaniu witaminy zarejestrowano jedynie u osób uprawiających wyczynowo sport. Zaobserwowano ten efekt u maratończyków, narciarzy i żołnierzy ćwiczących w trudnych, subarktycznych warunkach, jak czytamy na stronach Uniwersytetu Harvarda.
Ale znajdziemy tam też informację, że u zwykłego śmiertelnika wdrożenie dawki witaminy na poziomie przynajmniej 200 mg dziennie jest w stanie złagodzić symptomy infekcji w przybliżeniu o 8% u dorosłych i 14% u dzieci. Przekładając dane z języka naukowego na potoczny, oznacza to, że jesteśmy w stanie skrócić chorowanie średnio o jeden dzień.
Niektórzy sięgają też po słynną już lata temu echinaceę, czyli wyciąg z jeżówki. Tu również naukowcy nie mówią jednym głosem. Część badań potwierdza lecznicze działanie wyciągu, jeśli zacznie się go przyjmować tuż po pojawieniu się objawów i utrzyma kurację przez 10 dni. Ale pozwolić sobie na jeżówkę mogą osoby niechorujące przewlekle i te wolne od alergii. Jeżówka oddziałuje też z wieloma lekami, więc należy skonsultować jej zażycie z lekarzem.
Niektórym przychodzi do głowy pytanie lekarza o antybiotyk. Żaden jednak odpowiedzialny medyk nie przepisze go w infekcji wirusowej, ponieważ antybiotyki zupełnie w niej nie działają! Nie próbujmy też sięgać po resztki z naszych apteczek i nie pożyczajmy antybiotyków od innych! Nie tylko nie wyleczymy infekcji wirusowej antybiotykiem. Możemy sobie jeszcze zaszkodzić, nie mówiąc już o długotrwałych skutkach, jak przyczynienie się do wyprodukowania szczepów odpornych na wszelkie antybiotyki. Antybiotyk można przyjmować tylko po przepisaniu przez lekarza i wyłącznie w dawkach i określonym przez niego czasie. Kuracji antybiotykiem nie wolno przerywać – zawsze trzeba ją dokończyć.
Ostatnia faza choroby
A co z fazą trzecią? Trwa zwykle od ósmego do dziesiątego dnia infekcji. Wtedy objawy powinny zanikać. Jeśli trwają bez zmian albo rośnie temperatura, skonsultujmy się z lekarzem, bo najprawdopodobniej trzeba będzie zmienić sposób leczenia. Część ludzi doświadcza też objawu, który nazywany jest kaszlem poinfekcyjnym. Kaszel może męczyć nawet do 18 dni po zniknięciu innych objawów, a lekarze twierdzą, że u niektórych może utrzymywać się nawet do 3 miesięcy. Taki kaszel, bez innych objawów, nie jest niepokojący. Jeśli trwa dłużej, wymaga konsultacji.
Karolina Kasperek
Zdjęcie: Pixabay
Zdjęcie: Pixabay