Wioleta Dzienniak to urodzony społecznik. Gdy skończyła szesnaście lat, została druhną OSP we Wszemborzu, gdzie wówczas mieszkała. Znana jest w okolicy ze swojego dobrego serca. Właśnie dlatego mieszkańcy Spławia powierzyli jej losy wsi. I się nie zawiedli.
Jej optymizm, jej chęć do działania i to, że niemożliwe staje się możliwe, sprawiły, iż mieszkańcy jesienią wybrali ją na drugą kadencję.
– Wszędzie jej pełno. By zadbać o interes wsi, zapuka do każdych drzwi. A jak ktoś jej je zamknie przed nosem, to oknem wejdzie. A przy tym ma głowę pełną pomysłów, ale pomysł to jedno, a realizacja to drugie. Ona nie tylko wymyśla. Ona realizuje – uzasadniają swój wybór mieszkańcy Spławia.
Wybrali ją niemal jednogłośnie. Wieś potrzebowała młodej krwi. Takie zaufanie zobowiązuje. Więc od razu wzięła się do pracy, by jej niewielka wieś stała się chlubą regionu.
Co dla wsi zrobiła ta młoda sołtyska?
Rowery zamiast świetlicy
Jeszcze podczas zebrania wraz z radą sołecką ustalili priorytety kadencji. Celem stała się integracja. Dlaczego?
– Nasza wieś, choć ma niewiele ponad pięćdziesięcioro mieszkańców, jest rozproszona. Nie ma centrum. Nie ma świetlicy. A przy tym jest biedna. Nie stać nas na budowę świetlicy. Rada sołecka ustaliła, że trzeba w jakiś inny sposób organizować integracyjne spotkania. Wymyśliliśmy rajdy rowerowe. Niestety, choć mieszkańcom bardzo spodobał się ten pomysł, nie wszyscy wzięli w nim udział. Po prostu nie mieli rowerów – wyjaśnia Dzienniak.
To spowodowało, że za pieniądze z funduszu sołeckiego zakupiła 11 rowerów dla mieszkańców. Od tego momentu rowery służą integracji wioski. Rada sołecka postanowiła ten projekt zgłosić do wojewódzkiego konkursu, który wybierał najlepsze inwestycje związane z funduszem sołeckim. Jury zachwyciła oryginalność projektu. To, że mają indywidualne podejście do integracji lokalnej społeczności, że umieją wykorzystać każdy, nawet najmniejszy, grosz na rzecz wsi. To wyróżnienie w konkursie przyniosło wsi niespodziewany dochód.
– Mamy dziewięć tysięcy złotych. Trzeba je wydać z głową. Dlatego czekają na koncie na najlepszy pomysł. Wieś leży na obszarze Natura 2000. Mamy siedliska chronionych ptaków. Okolica jest więc ciekawa pod względem turystycznym. Stąd pomysł, by rowery wypożyczać turystom, którzy odwiedzają naszą wieś. Tym sposobem służą nie tylko nam, ale i przyjezdnym, a my na tym zarabiamy. Mamy więc pieniądze na inne działania – tłumaczy Dzienniak.
Wypożyczalnia funkcjonuje w ramach projektu „Rowerowa nadwarciańska wioska”.
Krzyż sercem wsi
– Jeśli jest coś do przekazania mieszkańcom – zarówno ze spraw dobrych, jak i złych – staram się do każdego z mieszkańców dotrzeć osobiście. Zdarza się, że na forum ludzie nie chcą zabierać głosu. Uważają, że to co mają do powiedzenia, nie jest ważne. A w rozmowie w cztery oczy jest im łatwiej – zauważa Dzienniak.
Sołtyska ze wszystkiego, co się dzieje we wsi, robi uroczystość, święto. Tak było, gdy w ubiegłym roku z okazji Święta Niepodległości we wsi posadzono prezydencki Dąb Wolności.
– Na spotkanie zaprosiliśmy całą wieś. Przygotowaliśmy śpiewniki z pieśniami patriotycznymi. Przygrywała nam do tego orkiestra dęta. Zakopaliśmy kapsułę czasu, którą mamy zamiar odkopać za kolejne 25 lat. Będzie to pretekst do spotkania. Młodzi wówczas mieszkańcy dowiedzą się, co wydarzyło się w wiosce przed ćwierćwiekiem.
Szukanie korzeni to kolejny priorytet młodej sołtyski. Stąd pomysł, by w wiosce stanęła ławeczka informacyjna o historii wsi. Bo jest się czym chwalić, a nawet nie wszyscy mieszkańcy wiedzą, że jej historia zaczęła się już w IX wieku.
Dlatego, gdy dowiedziała się, że Lokalna Grupa Działania „Z nami warto” organizuje projekt ławeczek informacyjnych, włączyła się w niego. Ławeczka pamięci stanęła przy przystanku. – Teraz czekając na autobus, można zapoznać się z historią Spławia. Przeczytać można o odkryciu grodu i wykopaliskach mamutów. Ławeczkę nazwaliśmy „Słowiańscy wojowie i krewcy wieśniacy” – mówi Dzienniak, dumna z historii swojej okolicy.
Mieszkańcy są jej wdzięczni za to, że namówiła ich, by wspólnie odrestaurować krzyż, który od 70 lat stoi we wsi na jednej z prywatnych posesji. Cała wieś przyszła karczować, pielić, sadzić. Mieli wrażenie, że robią coś dla wspólnego dobra.
Jednak najbardziej cenią ją za bezinteresowność. Gdy dostała indywidualną nagrodę pieniężną za zdobycie tytułu „Supersołtysa”, nie wydała jej na siebie, lecz na integrację. Cała wieś pojechała na wycieczkę do pobliskich term.
Dorota Słomczyńska