StoryEditorZdrowie

Szczepisz się też dla innych, a inni – dla ciebie

16.11.2018., 18:11h
Szczep się, zanim będzie za późno dla ciebie, dla twojego dziecka, teściowej czy ojca. Nie bój się szczepionki, bo to nie ona jest groźna. Bój się tego, co może nastąpić, jeśli jej nie podasz. Że dziecko poradzi sobie z chorobą? Całkiem możliwe, ale wielce prawdopodobne, że nie wygra z jej powikłaniami.
Na chwilę przed radosnym świętowaniem 100-lecia odzyskania niepodległości polską opinią publiczną wstrząsnęła wiadomość o śmierci 14-miesięcznej dziewczynki w poznańskim szpitalu. Dziecko zmarło na sepsę.

Sepsa była wywołana przez pneumokoki – bakterie zwane też dwoinką zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych. Dziecko nie było zaszczepione przeciw pneumokokom, mimo że szczepionka ta jest od zeszłego roku refundowana przez państwo. Jak czytamy w oświadczeniu opublikowanym przez ich pełnomocnika na profilu na Facebooku, „...rodzice nie są przeciwni szczepieniom i nie zgadzają się na określanie ich „antyszczepionkowcami”. Byli gotowi szczepić dziecko, gdy będzie to dla niego bezpieczne...”.

Sepsa grozi najmłodszym i najstarszym

Rzeczywiście, u części dzieci ze względu na stan ich zdrowia szczepienia trzeba odraczać, a czasem w ogóle z nich rezygnować. O tym, że ten fakt nakłada obowiązek na resztę społeczeństwa, powiemy za chwilę. Najpierw jednak przyjrzyjmy się temu, czym może skończyć się decyzja o niezaszczepieniu zdrowego niemowlęcia przeciw pneumokokom. O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy Alicję Sapałę-Smoczyńską, warszawską pediatrę.

Mamy różne bakterie i różne wirusy. Każdy i każda może wywołać choroby. U niektórych osób choroba może się uogólnić, rozprzestrzenić się po całym organizmie, czyli przerodzić się w sepsę. To jest tak, że mogę mieć na przykład pneumokokowe zapalenie ucha. Jeśli mam sprawny układ odpornościowy, biorę antybiotyk i organizm radzi sobie z ograniczeniem tego zapalenia tylko do ucha. Ale co, jeśli byłabym niemowlęciem albo starszą osobą? U pierwszych układ odpornościowy dopiero „się uczy”, u drugich, z racji starzenia się – gorzej działa. U tych dwóch grup przejście zwykłego zapalenia w sepsę jest bardziej prawdopodobne. Dlatego jeśli tylko można, trzeba szczepić dzieci i seniorów – argumentuje Alicja Sapała-Smoczyńska.

Pokaż, jak wygląda wróg

A co daje szczepionka? Jeśli dziecko jest zaszczepione, oznacza to, że układ odpornościowy dostał wcześniej informację, jak wygląda wróg. I w pewnym sensie nauczył się, jak walczyć z nim. Nie dostał go oczywiście w całości, czyli w postaci, w której atakuje nas tzw. dziki wirus. Szczepionka to po prostu część białek wirusa albo bakterii – tych, które są najistotniejsze dla uczenia się go. To trochę tak, jak byśmy żołnierzy szkolili, pokazując im wypchane mundury obcego wojska. Nie ma tam żywego człowieka, nie rzuci on granatem. Ale wiemy, jak wygląda i dlatego zbieranie się do obrony zajmie nam mniej czasu, niż gdybyśmy widzieli go w czasie walki po raz pierwszy.

To bardzo trafna metafora. Nasze komórki pamięci dostają informację, kto to jest i natychmiast sprawnie reagują. A ta sprawność jest tu najistotniejsza. Bo w ograniczaniu zakażenia, czyli zapobieganiu sepsie, czynnikiem decydującym jest czas. Chodzi o to, żeby takiemu pneumokokowi czy wirusowi odry nie dawać, jak w katarze, tygodnia, tylko żeby nasze komórki odpornościowe odpowiedziały w ciągu doby. Tak się dzieje, jeśli jesteśmy zaszczepieni, i to przeciwko jakiejkolwiek zakaźnej chorobie. Gdyby ta dziewczynka mogła być zaszczepiona, jest prawdopodobne, że przeżyłaby – wyjaśnia warszawska pediatra i dodaje, że nie ma się czego bać w szczepionkach. Rodzice zgłaszają jej najczęściej obawy o ich skład.



  • Dzisiejsze szczepionki są bezpieczne. Niebezpieczne są skutki ich niepodania. O tym wszystkim przeczytasz m.in. na portalu www.zaszczepsiewiedza.pl

Najczęściej boją się niepożądanych odczynów poszczepiennych. One oczywiście – mówimy o tych cięższych – występują. Ale to przypadek 1 na 3 miliony. Tymczasem powikłania po niezaszczepionej odrze dotkną jedno dziecko na 600! A wśród powikłań mamy najczęściej degenerację układu nerwowego, prowadzącą do stanu tzw. wegetatywnego, czyli życia na poziomie rośliny. A co do składu szczepionek – etylortęć wypłukuje się natychmiast z organizmu, a pięć razy więcej aluminium niż w szczepionce zjemy w jednej smacznej gruszce – wyjaśnia pediatra.

Szczepienie to obowiązek

W szczepieniach nie chodzi tylko o nas. Duży wskaźnik wyszczepialności w populacji chroni nie tylko przed epidemią, ale wszystkich nas. Jest aktem wzajemności.

W naszej kampanii staramy się pokazywać, że szczepienia są ważnym elementem zdrowia publicznego, dzięki którym chronimy nie tylko siebie, ale i innych, którzy nie mogą się z różnych przyczyn zaszczepić. Niektórzy mówią „moja sprawa”. Nie widzą, że szczepienia są wyjątkową procedurą medyczną. Nie indywidualną, jak decyzja o tym, czy będę palić czy jeść szkodliwie. Ale zaszczepienie chroni nie tylko moje dziecko, ale też dziecko sąsiadki, która z powodu poważnego schorzenia nie mogła zaszczepić swojego malucha, albo też na przykład teściową, która jest po przeszczepie. Ten aspekt wspólnotowy w szczepieniu jest niezwykle ważny – mówi nam dr Karolina Zioło-Pużuk, specjalizująca się w komunikacji filolożka z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego i koordynatorka kampanii „Zaszczep się wiedzą”.

Zaznacza, że w Polsce jest obowiązek szczepień, ale nie przymus. Nie grożą za to wyroki. Ale wybija też z ręki argumenty tym, którzy twierdzą, że w innych krajach istnieje swoboda decyzji w sprawie szczepień.

We Włoszech i Stanach Zjednoczonych nieszczepione dziecko nie może iść do przedszkola. W Australii można nie szczepić, ale nie dostaje się tamtejszego odpowiednika 500+. W Niemczech trzeba odbyć rozmowę z lekarzem. Jeśli się jej odmówi, płaci się karę – dodaje dr Karolina Zioło-Pużuk.

Karolina Kasperek
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
02. listopad 2024 09:48