Ponad 27 hektarów zajmuje wioska zwana Muzeum Wsi Lubelskiej. A w niej, jak to na Lubelszczyźnie, jest i katolicki kościół, i cerkiew. Na uboczu majaczy okazały budynek remizy. Na wzgórzu wiatr leniwie obraca skrzydła majestatycznego wiatraka. W oddali przez drzewa prześwitują białe ściany dworu, czworaków i zagród. A wszytko z drewna, kryte gontem lub strzechą, jak przed wiekiem budowano na Powiślu, Roztoczu czy Podlasiu. – Takiej wsi już nie ma – mówią zgodnie zwiedzający muzeum. I właśnie po to, by ją zachować, powstał przed laty ten skansen.
Przechodząc koło pogorzeliska drewnianego domu czujemy na plecach ciarki. A w głowie pojawiają się historie i rodzą się pytania.
– Pewnie mieszkała tu rodzina, pewnie miała dzieci. Czy cała zginęła? A może udało jej się uciec. Ocalała i żyje sobie gdzieś spokojnie? – szepcze do ucha Ani Andrzej spod Rzeszowa.
Muzeum Wsi Lubelskiej to zbiór chałup,stodół, kościołów, karczm i setek sprzętów codziennego użytku, które przed laty ułatwiały życie mieszkańcom wsi.
Para przyjechała do Muzeum Wsi Lubelskiej, bo słyszała, że tu kręcone były sceny do „Wołynia”, filmu, Wojciecha Smarzowskiego, który rok temu zrobił na Ani i Andrzeju ogromne wrażenie. Nadal przed oczami mają przepełnione okrucieństwem sceny wołyńskiej rzezi, a tu w muzeum na własne oczy zobaczyli zgliszcza po pożarze zagrody, w której żyli główni bohaterowie.
Lubelski skansen gra Wołyń
– Plan zdjęciowy do „Wołynia” powstał w części muzeum zwanej Powiślem. Twórcy filmu chcieli jak najwierniej odtworzyć wołyński charakter przedwojennej wioski. Dlatego drewniane chałupy do złudzenia przypominały te oryginalne – wyjaśnia pan Eugeniusz, który pełni rolę opiekuna zespołu budynków i jednocześnie oprowadza zwiedzających po muzealnych obiektach.
Ekipa filmowa rozgościła się na tak zwanej wyspie. Scenografowie zbudowali wioskę. Dni zdjęciowych było około dwudziestu. W czasie kręcenia scen muzeum było otwarte dla zwiedzających. Zadbano jednak o wygrodzenie terenu, by nikt ze zwiedzających mimowolnie nie wszedł w filmowy kadr. To, co urzekało w scenografii, to dbałość o najdrobniejsze szczegóły. Dziesiątki zebranych rekwizytów do złudzenia przypominających autentyczne sprzęty domowe codziennego użytku. Zaglądając do wnętrz chat miało się wrażenie, że jej mieszkańcy wyszli przed chwilą do pracy w polu. Dziś po scenografii zostały w muzeum jedynie zgliszcza. Końcową sceną kręconą w skansenie był wielki pożar. Drewniane chałupy kryte strzechą poszły z dymem.
Wierność tradycji
Charakter skansenu, poza budynkami, tworzy również roślinność, ukształtowanie terenu i mieszkające tu na co dzień zwierzęta gospodarskie. Autentyczność to domena nie tylko planu filmowego, to cecha wszystkich obiektów gromadzonych przez ponad czterdzieści lat w muzeum. Placówka powstała bowiem 1 stycznia 1970 roku. Po różnego rodzaju perturbacjach na obecnym terenie została oddana do użytku 27 września 1979 roku. Wówczas udostępniono zwiedzającym pierwszy z sektorów zwany Wyżyną Lubelską, którego najważniejszym obiektem jest przeniesiony z Zygmuntowa wiatrak. Z czasem drewniany monumentalny budynek, charakterystyczny dla architektury lubelskiej, stał się znakiem rozpoznawczym muzeum. Ze względu na gromadzone zbiory, które pochodzą z różnych krain i są wyraźnie zróżnicowane pod względem fizjograficznym i etnograficznym, ekspozycja skansenowska została podzielona na sektory. Obecnie jest ich siedem. Poza Wyżyną Lubelską zwiedzający mogą obejrzeć również zabudowania i sprzęty charakterystyczne dla Roztocza, Powiśla Lubelskiego, Podlasia i Nadbuża. Na terenie skansenu znalazło się również miejsce na zespół dworski, którego centralnym punktem jest drewniany dworek z Huty Dzierążyńskiej. Jest też dwór z Żyrzyna z połowy XVIII wieku, którego wystrój oparto na guście średniozamożnego ziemianina. Tuż obok postawiono czworaki z Brusa Starego i dwa spichlerze z Piotrowic i Turki.
W sumie na terenie muzeum podziwiać można niemal sześćdziesiąt autentycznych budynków, które po odnowieniu zostały na nowo postawione i zrekonstruowane z dbałością o najmniejszy szczegół. Na Roztoczu uwagę przyciąga między innymi cerkiew greckokatolicka z Tarnoszyna. A na Powiślu można wziąć udział w rejsie po stawie autentyczną pychówką, batem i promem. To typowe dla starego Powiśla jednostki pływające. Na Podlasiu natomiast prym wiedzie remiza strażacka z Bedlna, której wnętrze wyposażone jest w sprzęt tamtejszej ochotniczej straży z 1936 roku. Siódmym, i jak do tej pory, ostatnim z sektorów jest ten zwany „Miasteczko”. Rekonstrukcja miasteczka sprzed II wojny światowej zaczęła się w 2011 roku. Stanęły w nim ratusz, posterunek policji, lodziarnia i dom żydowskiego cadyka.
Tak żyli chłopi
W chałupach krytych strzechą znajdują się autentyczne sprzęty codziennego użytku. Są więc łóżka, szafy, skrzynie posagowe i stoły. Uwagę zwiedzających przyciągają również czynne do tej pory krosna, kołowrotki, żarna, maselnice i centryfugi. Opalane drewnem czy węglem starodawne gliniane kuchnie nadal ogrzewają wnętrza. Po zagrodach biegają kury. Zdarza się, że padają łupem grasujących po terenie muzeum lisów.
Wiatrak z Zygmuntowa to pierwszy muzealny eksponat skansenu,na którego terenie żyją też gospodarskie zwierzęta (konie, kury, króliki). Chcąc jak najwierniej odtworzyć życie mieszkańców wsi, zadbano również o otoczenie zagród - ogrody, płoty i drzewa.
W stajniach konie spokojnie żują owies, a w klatkach króliki nerwowo gryzą marchewki. W sumie w muzeum żyje kilkadziesiąt zwierząt, które biorą też udział w historycznych widowiskach organizowanych na terenie muzeum. Bo mocną stroną tej placówki jest edukacja.
19 listopada zwiedzający będą mogli przyjrzeć się z bliska „Pierzakowi”, czyli tradycyjnemu obrządkowi darcia pierza. Tydzień później muzeum zaprasza na „Opowieści Andrzejkowe”, które przybliżą zwyczaje związane z andrzejkami, nie zabraknie więc zabaw i wróżb. W sumie w ciągu roku w muzeum planowanych jest kilkadziesiąt warsztatów, pokazów i inscenizacji, które obrazują życie na wsi.
Dorota Słomczyńska