Historia OSP w Iwaniskach
Z niepełnych kart historii jednostki wynika, że Ochotnicza Straż Pożarna w Iwaniskach powstała w 1906 r. z inicjatywy Karola Gibowskiego, obywatela Wieczorka i aptekarza Cichockiego, początkowo nosiła nazwę Straży Ogniowej i była organizacją tajną. Sprzęt pożarniczy, np. bosaki, beczkowozy, wiadra przechowywano u okolicznych gospodarzy. Z czasem wzniesiono na placu przy urzędzie gminy strażnicę. Okazała się jednak za mała, więc dobudowano szopę, w której składowano sprzęt strażacki wraz z wozem rekwizytowym. Niestety, nie zachowały się żadne dokumenty, w których zawarte by były informacje odnośnie okresu I wojny światowej.
Zawsze gotowi do akcji
Druhowie byli tak zorganizowani, że wystarczył dany sygnał, by byli niezwłocznie gotowi do akcji. A udzielali się nie tylko przy gaszeniu pożarów, lecz nieśli pomoc w każdej sytuacji, wielokrotnie dramatycznej. Oprócz tego straż prowadziła działalność kulturalną, organizując świetlicę, wystawiając amatorskie sztuki teatralne, loterię fantową oraz zabawy taneczne, z których dochód przeznaczano na potrzeby jednostki. Tę działalność przerwał wybuch II wojny światowej. Wznowiono ją w 1945 r. i działalność zarządu w osobach: prezes Czesław Krzyżanowski i naczelnik Józef Piątek a następnie Hieronim Sejmicki, była bardzo aktywna. Dużą rolę w tych latach odegrała nowo utworzona 9-osobowa drużyna żeńska, jak na owe czasy, to był rzadki widok.
Druhowie wzbogacili się o wóz rekwizytowy, kamień miękki i wapno na budowę nowej remizy. Kolejny zarząd, który funkcjonował od 1959 roku do 1963 r. przyczynił się do pomnożenia majątku jednostki. W kolejnych latach zorganizowano budowę remizy, częściowo w czynie społecznym a częściowo z dotacji państwowych, której otwarcie nastąpiło w 1966 r., a w niej znalazło się miejsce na sprzęt i samochód pożarniczy Star 25, który w tym samym roku trafił do jednostki. Od tej pory postępował sukcesywny rozwój, trafiały do niej kolejne pojazdy m.in. lekki samochód Żuk, w 1993 r. Star 266. W roku 1997 jednostka została włączona w struktury KSRG a w trzy lata później do Iwanisk trafił samochód Savien. Dzięki pomocy finansowej Zarządu Głównego PSP, komendy PSP w Opatowie i samorządu gminy Iwanisk przeprowadzono rozbudowę Domu Strażaka i renowację samochodów.
Druhowie wzbogacili się o wóz rekwizytowy, kamień miękki i wapno na budowę nowej remizy. Kolejny zarząd, który funkcjonował od 1959 roku do 1963 r. przyczynił się do pomnożenia majątku jednostki. W kolejnych latach zorganizowano budowę remizy, częściowo w czynie społecznym a częściowo z dotacji państwowych, której otwarcie nastąpiło w 1966 r., a w niej znalazło się miejsce na sprzęt i samochód pożarniczy Star 25, który w tym samym roku trafił do jednostki. Od tej pory postępował sukcesywny rozwój, trafiały do niej kolejne pojazdy m.in. lekki samochód Żuk, w 1993 r. Star 266. W roku 1997 jednostka została włączona w struktury KSRG a w trzy lata później do Iwanisk trafił samochód Savien. Dzięki pomocy finansowej Zarządu Głównego PSP, komendy PSP w Opatowie i samorządu gminy Iwanisk przeprowadzono rozbudowę Domu Strażaka i renowację samochodów.
- W kościele o północy w taraban uderza, jako pierwszy najlepszy dobosz
OSP Iwaniska dzisaj
Dziś jednostka liczy 37 członków, w tym 7 druhen i 30 druhów oraz 12 członków MDP. Na wyposażeniu jednostki są trzy samochody, 2 średnie marki Star GBA i lekki Gaz Gazela Srt. Na czele jednostki od 2016 roku stoi prezes Daniel Kijanka, funkcję naczelnika pełni Marcin Szuba, natomiast gospodarzem jest Piotr Glibowski.
– Dziś wydawać by się mogło, jest łatwiej zdobywać środki na sprzęt i umundurowanie, niestety, to nie jest takie proste – mówi naczelnik Marcin Szuba. – Przykro tak mówić, ale nie możemy liczyć na wsparcie władz gminy. Jeśli mamy potrzeby, musimy sami o wszystko zawalczyć. Dzięki naszemu prezesowi, pewne środki pozyskujemy z realizacji programów unijnych, które on rozpisuje. Nie wiem, czy mielibyśmy cokolwiek, gdyby nie on. To człowiek o gołębim sercu, wciąż myśli jak usprawnić naszą działalność, jak zdobyć fundusze, a poza tym każdą wolną chwilę spędza w remizie. Poza tym Daniel Kijanka jest ratownikiem medycznym i swą wiedzę przenosi na nasz strażacki grunt. Dzięki jego inicjatywie organizowane są szkolenia dla młodzieży szkolnej z zasad udzielania pierwszej pomocy. Organizujemy festyny, Dzień Dziecka, podczas których również prezentujemy sprzęt strażacki, zajęcia z pomocy medycznej, a także opowiadamy dzieciom na czym polega służba w straży pożarnej. Może tym sposobem przyciągniemy kolejne pokolenia i będą kontynuować tradycje. My tu prawie wszyscy jesteśmy dziećmi, wnukami strażaków i to nam schlebia.
- Podczas mszy rezurekcyjnej , tarabaniarze uczestniczą w procesji
Co z tym tarabanieniem?
– Kiedy zrodził się ten wielkanocny obyczaj, na te pytania odpowiedzi nie uzyskamy. Nikt bowiem nie zna genezy obyczaju – mówi pan Marcin. – Niektóre źródła podają, a może to legenda, że to pozostałość z czasów potopu szwedzkiego i Karola Gustawa, którego wojska taraban porzuciły opuszczając Iwaniska. Ile w tym prawdy, nie wiadomo. Ważne, że tradycja tarabanienia przetrwała do dziś. Przygotowania do tarabanienia rozpoczynamy na 4 tyg. przed świętami wielkanocnymi. Prowadzimy próby wykonywania równomiernych uderzeń, by nie wstydzić się swej nieudolności. To musi być wykonane perfekcyjnie, zważywszy, że jednocześnie w taraban uderza 4 a czasem 6 tarabaniarzy, kawalerów i trzeba to wykonać równocześnie. Taraban to mosiężny ogromny bęben z rozciągniętą skórą czerwonego byka. Nim skóra trafi na taraban, musi być moczona, garbowana i ogolona, przygotować należy minimum dwie sztuki, bo czasem pękają pod wpływem uderzeń.
- Druhowie prowadzą w szkołach pokazy pierwszej pomocy
– W Wielką Sobotę wnosimy taraban do kościoła i uderza w niego miarowo najlepszy dobosz, na znak Zmartwychwstania Pańskiego, następnie idziemy z bębnem pod plebanię i tarabanimy, by obudzić proboszcza i oznajmić mu tę nowinę. W następnej kolejności przenosimy się pod domy panien i kawalerowie uderzają w taraban, chodząc od domu do domu wszystkich panien, a także młodzieńców, którzy mają zamiar się ożenić i trwa do mszy rezurekcyjnej, czyli do 6 rano – opowiada pan Marcin.
Małgorzata Wyrzykowska