Dorota Mirowska jest sołtyską Dobrej od 2019 roku. Mieszka we wsi od trzydziestu dwóch lat.
– Zostałam sołtyską, ponieważ poprzedni sołtys, młody mężczyzna, zrezygnował po dwóch kadencjach. Szukano kogoś pilnie na zastępstwo. Postanowiłam kandydować. Wcześniej nigdzie się nie udzielałam. Byłam matką, żoną, pracowałam w szwalni, jeździłam z mężem do pracy do Niemiec. Zdecydowałam się na sołtysowanie z powodów osobistych. Przeżyłam siedem lat temu śmierć męża. Tęsknota i samotność były nie do zniesienia. Lekarstwem na moje smutki, na żal do całego świata był kontakt z ludźmi. Zauważyłam, że kiedy jestem wśród ludzi, nie myślę o swoich problemach. Samotność to stan, który boleśnie może dotknąć człowieka – mówi Dorota Mirowska.
Podział na "dwie Dobre"
Mówi, że w sołectwie, oprócz kładzenia asfaltu i budowy dróg, niewiele się działo. Już na pierwszym spotkaniu powiedziała wyborcom, że zamierza zlikwidować odwieczny podział na „dwie Dobre”.
– W sołectwie mawiało się „z tej Dobrej”, „z tamtej Dobrej”. Chciałam, żeby była jedna dobra Dobra – mówi Dorota.
Zanim przyszła pandemia, za...