Pożary i zgliszcza
Na terenie gminy Krzyżanowice położone są Bieńkowice, gdzie w 1905 r. została założona jednostka straży pożarnej. Taką decyzję podjęto, gdy rok wcześniej wozacy z Bieńkowic będąc w Kuźni, zastali ją doszczętnie spaloną, a pożar był na tyle ogromny, że strawił 107 budynków. Wozacy po powrocie do domów opowiedzieli, jak straszny był to widok i doszli do wniosku, że ich również może spotkać podobny los. Tym bardziej, że zabudowa w tych latach była drewniana, a co za tym idzie, łatwopalna. Żywiołu ognia w takich warunkach często nie da się opanować bez przygotowania i sprzętu.
Tuż po podjęciu decyzji o powstaniu straży, zaczęto myśleć o gromadzeniu odpowiedniego sprzętu pożarniczego. Trudny był początek. Do walki z czerwonym kurem strażacy mieli tylko skórzane wiadra, tłumnice, siekiery i drabiny, składowane pod niskim, długim zadaszeniem. Po roku działalności, z inicjatywy zarządu i zbiórce pieniędzy, a także pomocy finansowej gminy, dzielni druhowie dysponowali już konną sikawką ręczną, która do dziś jest sprawna. Zakupiono również węże, umundurowanie i inne drobne wyposażenie. Warto dodać, że w tych czasach trudno było o pobór wody z braku specjalnych ujęć i z inicjatywy strażaków wykonano ziemne zbiorniki (6 szt.), zwane przez mieszkańców „kałużą”, w latach 1934/1935 zostały zlikwidowane a w ich miejsce wybudowano masywne podziemne zbiorniki przeciwpożarowe.
Strażnica na działce
Sikawka stała się przyczynkiem myślenia o strażnicy z prawdziwego zdarzenia, samo zadaszenie nie wystarczało. Z powodu braku odpowiedniej działki pod budowę, jeden z druhów, dh Galda, zaoferował swój plac, na którym niebawem stanęła pierwsza remiza. W 1927 roku ze składek druhów i społeczeństwa został ufundowany pierwszy sztandar św. Floriana, który podczas II wojny światowej został zagarnięty przez hitlerowców i ślad po nim zaginął. W 1976 r. jednostce nadano nowy sztandar. Nadal gromadzono sprzęt, udoskonalano już posiadany i tym sposobem w 1930 r. strażacy dysponowali już motopompą marki Fischer M-600, która służyła do 1945 r. Lata wojny bardzo zdziesiątkowały drużynę strażaków, wielu nie powróciło z tułaczki wojennej, a sprzęt pożarniczy uległ dewastacji. Postanowiono od początku gromadzić niezbędny sprzęt.
Dzięki zaangażowaniu strażaków i mieszkańców wsi wyremontowano starą szkołę i utworzono z niej nową strażnicę, którą oddano do użytku w 1953 r. Koniec lat 50. to czas nawiązania przyjaźni i współpracy z jednostkami OSP z terenu Czechosłowacji, w tym Bohuminskim Żalazaran i wówczas odbyły się również wzajemne wizyty tych jednostek. W 1961 roku do OSP trafił pierwszy samochód gaśniczy marki Dodga, po dostosowaniu do potrzeb straży, wiernie służył do 1969 r. Jego miejsce zajął samochód ciężarowy Lublin, który został przystosowany do przewozu ludzi i sprzętu, a w 1978 r. wymieniono go na nowy tej samej marki. Po sześciu latach miejsce Lublina zajął Żuk. Ze składek członków ufundowano w 1996 r. nowy sztandar, pod którym druhowie służą do dziś, a z pomocą UG i PZU wzbogacili się o lekki samochód Lublin. W 2008 r. w stajni jednostki pojawił się średni Renault a 5 lat później ze straży przygranicznej pozyskano Land Rovera Defender. Jednostka zrzesza 60 członków, w tym 40 czynnych oraz dwie Młodzieżowe Drużyny Pożarnicze. Na czele stoi zarząd w składzie: Walter Witeczek – prezes, Andrzej Barciaga – zastępca prezesa, Roman Cwik – naczelnik, Robert Socha – zastępca naczelnika, Adolf Herzog – skarbnik, Dawid Barcz – sekretarz, Adrian Popela – gospodarz oraz Marcin Fojcik, Zygfryd Wolnik – członkowie.
Akcje to nie wszystko
W czasie pożaru dzielni druhowie ratują życie i dobytek lokalnego społeczeństwa, pomagają przy powodziach i w wielu innych niebezpiecznych sytuacjach. Zajmują się również szeroko rozumianą działalnością kulturalną i wychowawczą, organizują szkolenia z zakresu pierwszej pomocy czy prowadzą pogadanki w szkołach i przedszkolach, by małych obywateli uczyć odpowiedzialności i przybliżyć im niebezpieczeństwo, jakie może grozić każdemu z nas.
– Zabezpieczamy wszelkiego rodzaju festyny i różne uroczystości, które mają miejsce na naszym terenie, a także konne i piesze procesje czy coroczną pielgrzymkę do Raciborza. Od 9 lat jesteśmy organizatorami Międzynarodowych Zawodów Sikawek Konnych, w których zajmujemy czołowe pozycje – mówi Dawid Barcz. – Z roku na rok zawody się rozwijają i w ubiegłym roku udział w nich wzięło już 40 drużyn. Poza tym bierzemy udział w Ogólnopolskich Zawodach Sikawek Konnych, w których zajęliśmy trzykrotnie pierwsze miejsce, uczestniczymy także w innych zawodach pożarniczych.
– Jednostka nasza dysponuje średnim samochodem ratowniczo-gaśniczym marki Renault oraz lekkim samochodem rozpoznawczym marki Land Rover Defender, sprzętem hydraulicznym, agregatami prądotwórczymi, pilarkami do drewna i betonu, a także kombinezonami przeciw owadom, takim jak osy czy szerszenie – wymienia pan Dawid. – Posiadany sprzęt pozwala na skuteczne działania ratownicze, ale by być jeszcze bardziej skutecznymi, wciąż staramy się pozyskiwać dodatkowe wyposażenie.
Życzymy zatem tym dzielnym druhom szybkiej realizacji marzeń, zdobywania umiejętności, pucharów i medali, a także tylu powrotów z akcji, ile wyjazdów.
Małgorzata Wyrzykowska