StoryEditorRękodzieło

W Bukówcu Jerzy niezłą szopkę ci pokaże

11.01.2019., 19:01h
Szopka niejedno ma imię. Może być w jednym kawałku, a może być w stu. I ciągle czekać na nowe elementy. A jej aktorzy mogą mieć swoje pierwowzory dosłownie w sąsiedztwie. Zupełnie jak u Jerzego Sowijaka – ludowego rzeźbiarza z Bukówca Górnego. 
„Jak podaje Wikipedia, duża wieś w Polsce położona w województwie wielkopolskim, w powiecie leszczyńskim, w gminie Włoszakowice, w południowo-zachodniej Wielkopolsce, z doskonale zachowanym, wciąż żywym folklorem” – usłyszysz ze smartfona, kiedy wydasz przeglądarce Google głosowe polecenie znalezienia Bukówca. W pierwszym znalezionym wyniku, obok mapki, zobaczysz też wizytówkę wsi. Są nią dwie monstrualnych rozmiarów postacie z drewna, stojące w środku wsi. Są żywym dowodem na to, że folklor we wsi wciąż żyje. A życie w nie tchnął Jerzy Sowijak.

Szopka z życia wzięta

Gospodarz wita w towarzystwie sympatycznej kotki. Już ściany korytarza informują głośno o tym, kto tu mieszka. Boazerię pokrywają liczne płaskorzeźby. Baba, cała w błękitach i pąsach, z kierzynką. Tu dwóch wojów, tam ostatnia wieczerza. Drewniane figurki „zaatakują” cię nawet w toalecie. Porządku w niej pilnuje i cieszy oko podczas rutynowych  dość czynności figurka tradycyjnie ubranego pasterza.   

Jerzy Sowijak swoją szopkę trzyma cały rok spakowaną. To taka trochę nawet szopka objazdowa.

Robię ją od 1994 roku. Każdego roku coś dokładam. Przed Bożym Narodzeniem rozpakowuję i jeżdżę z nią po muzeach, wystawach. Do szkół i kościołów nie wypożyczam, bo tam nie ma dozoru, figurki mogłyby poginąć – opowiada Jerzy.

Szopka powstała najpierw w wersji podstawowej, czyli jako tzw. rodzina nuklearna. Rodzice i dzieci, czy raczej Święty Józef, Matka Boska i Dzieciątko. No, może trochę rozszerzona o kilku gości, bo byli jeszcze pastuszkowie i odwiedzający ich akurat Trzej Królowie.

Potem pojawili się kolejni. Rozbudowuję według zasady, że włączam do szopki znane postacie z życia wsi i okolicy. Związane z naszym regionem. Widzi pani, są dudziarze, grają na skrzypkach – opowiada rzeźbiarz, wprowadzając do osobnego pokoju, w którym pod dwiema ścianami eksponuje jedno ze swoich życiowych dzieł. 



  • Jerzy Sowijak z jedną ze swoich  inspirowanych prawdziwymi lokalnymi bohaterami rzeźb

Liczę na szybko figurki  ciasno poustawiane na długich stołach. Jest ich już kilkadziesiąt. W centrum – stajenka. Wokół gromadzą się drewniane krowy, baranki, nawet dziki z pięknie wyrzeźbionym zjeżeniem sierści, choć o dzikach w Betlejem raczej nie było słychać. Te ostatnie to dlatego, że z Bukówcem związana jest legenda.

Kiedyś ponoć chłop wracał z lasu i dopadły go dziki. Wszedł na drzewo i modlił się o wybawienie z opresji. Ponoć przyrzekł Najwyższemu, że jeśli zostanie ocalony, postawi kapliczkę. Kapliczka stoi do dziś – tłumaczy skład stajenkowej trupy Jerzy.

W szopce szczególne miejsce mają ci, którzy żyli w Bukówcu i okolicy i tworzyli artystyczny klimat regionu.



  • Szopka ma swój początek, ale chyba nie ma końca – co roku przybywa jakaś postać. Jerzy Sowijak zaprasza na jej oglądanie dzieci z miejscowych przedszkola i szkoły

To powstaniec inspirowany moim sąsiadem, niezwykłym Piotrem Świętkiem. A to kowal z wioski, który robił mi pierwsze dłutka. Motyw kowala siedzi we mnie głębiej, bo dziadek ze strony ojca był kowalem. Tu dudziarze. Pamiętam braci Ratajczaków – grali przed wojną i po wojnie aż do lat 70. ubiegłego wieku. Tu pani Anna, która przepięknie grała na mandolinie, a tu pani Marianna, co i grała na skrzypkach, i wiersze pisała. A to lokalny fryzjer-regionalista – pokazuje swoich drewnianych, a jednocześnie prawdziwych bohaterów. 



  • Skrzypek i dudziarz „muzykujący” na placu w centrum wsi mają 6 metrów wysokości. Jerzy rzeźbił je „na leżąco”


Drewno nasiąka historią

Jerzy ma prawie 60 lat. Mówi, że rzeźbi „od dzieciaka”, a folklorem dosłownie nasiąkał.

Żyję na wsi i tematem moich rzeźb jest praca ludzi na wsi. Sam, jako dziecko, pracowałem z rodzicami w gospodarstwie. Ale też przysłuchiwałem się opowieściom rodziny, sąsiadów o tym, jak to było też przed wojną. Kiedy byłem dzieckiem, żyli jeszcze wspaniali starsi ludzie, którzy opowiadali mi o pracy na wsi i historii wsi. Wśród sąsiadów mieliśmy i powstańców wielkopolskich, i żołnierzy września. A muzyka ludowa rozbrzmiewała wszędzie. Ja wśród skrzypiec i dud wyrosłem – opowiada Jerzy.

Ziemi mieli tylko dwa hektary. Ale było co robić. Jurek pomagał wiązać snopki i kopać ziemniaki. Pamięta też dom pełen zapachów.

O tej porze wszędzie unosił się zapach pierników. Z rodzeństwem je wykrawaliśmy. Trzeba było piec w kilku turach, bo pierwsza porcja nie doczekiwała Wigilii. Mama robiła też ślimaczki – z połączonego ciasta piernikowego i jasnego kruchego. A którejś Wigilii miałem robić masło w kierzynce. Myśląc o Gwiazdorze i prezentach, wylałem całą śmietanę – opowiada.

Kopernik poruszył talent

Jego pierwszą pracą w drewnie był napis wyryty na belce w stodole –  wyryta data „1968”, rok budowy stodoły. Jurek miał wtedy 9 lat. A pięć lat później, w ósmej klasie, porwał się na podobiznę jednego z największych Polaków.

W Poznaniu, w obecnym Zamku, organizowano obchody 500-lecia urodzin Mikołaja Kopernika. Dyrektor podstawówki poprosił, żebym wyrzeźbił popiersie. Wystrugałem, przywiozłem je na sankach, pojechaliśmy, Kopernik stanął na wystawie. Potem ją rozbierano i wszystkim rozdano prace ją tworzące. Moja przepadła bez śladu. To chyba znaczyło, że komuś bardzo się spodobała – śmieje się z pierwszych sukcesów i dodaje, że szybko zrobił kopię, która do dziś stoi w bukówieckiej szkole.



  • Bywa nobliwie, bywa i frywolnie u Jerzego Sowijaka. To rzeźba obrazująca zwyczaj śmigusa dyngusa

Jerzy skończył zawodówkę. Został ślusarzem narzędziowym. W tym samym czasie robił eksternistycznie Szkołę Rzemiosł Artystycznych w Cieplicach.  Potem poszedł jeszcze do technikum, gdzie uczył się na kierunku obróbka skrawaniem. Marzył nawet o uczeniu się rzeźby w szkole plastycznej im. Antoniego Kenara w Zakopanem,  ale jakoś się nie składało. A to praca w Metalplaście w Lesznie, a to wojsko. Trafił w końcu do Gminnego Ośrodka Kultury w sąsiadujących z Bukówcem Włoszakowicach jako instruktor. W 1991 roku zredukowano etat i to był moment zwrotny. Wrócił do pracy w gospodarstwie i rzeźbienia na większą skalę. Pojawiły się zamówienia na Chrystusów Frasobliwych, świętych i figury dudziarzy i skrzypków. Dwóch takich muzyków zdobi plac we wsi, a cała rzesza innych rzeźb autorstwa Jerzego – całą gminę.

Bywa i wesoło

W pokoju roi się od figur – św. Ambroży, patron pszczelarzy, powstaniec wielkopolski w mundurze, płaskorzeźba stajenki, frywolna scenka obrazująca śmigus dyngus i dwóch wojów inspirowanych rocznicą chrztu Polski. 

A to rycerz Wieniawa. To też w związku z legendą,  o Mieszku i Dąbrówce. Podobno w okolicach Leszna zaatakował ich tur. Jeden z rycerzy Dąbrówki uratował księcia. Teraz Leszno ma w herbie topór i łeb tura. A ja mam rzeźbę – opowiada artysta.



  • Każda z tych postaci ma swoje imię i odpowiednika w realnym świecie. Ci ludzie współtworzyli kulturalny klimat Bukówca

Mówi, że ciężka praca w polu pomogła mu mierzyć się z drewnem, które też wymaga potężnej cierpliwości. Bez względu na to, czy to lipa, czy topola. Rzeźbi, kiedy czuje wenę, ale wie, kiedy przestać.

Są takie momenty, że trzeba sobie odpuścić. Trzeba się wtedy przespać i zacząć z rana od nowa – kończy uniwersalną puentą Jerzy.

Karolina Kasperek
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
02. listopad 2024 01:54