Żartobliwie mówią, że są Kołem Podmiejskich Gospodyń Wiejskich albo Kołem Gospodyń Postępowych. Rzeczywiście, niemal wszystkie członkinie KGW osiedliły się w Starej Wsi stosunkowo niedawno, opuszczając rodzinne miasta i miasteczka.
– W naszej wiosce nie ma żadnej szkoły, remizy, a nawet świetlicy. Tylko lasy i pola. Jako młode matki mijałyśmy się na polnej ścieżce z wózkami, czasem na rowerze czy z psem. Zerkałyśmy w swoim kierunku, spragnione sąsiedzkiej rozmowy – opowiada Małgorzata Wąsiewicz, inicjatorka koła.
Podmiejskie, ale wiejskie
Najpierw pomagały sobie w opiece nad dziećmi, jeśli któraś z mam musiała wybrać się do sklepu czy lekarza.
– Początkowo przychodziłyśmy na spotkania w towarzystwie dzieci. Ale doszłyśmy do wniosku, że nasi mężowie mogą się nimi zająć. Zwłaszcza, że zaczęłyśmy poruszać typowo kobiece, intymne tematy – wspomina Dominika Dziedzińska.
- Łowickie stroje są znakiem rozpoznawczym Podmiejskich Gospodyń Wiejskich
W ciągu kolejnych dwóch lat niewielka grupka mieszkanek Starej Wsi powiększyła się o kilkanaście nowych. Początkowo panie żartobliwie określiły się „Podmiejskim Kołem Gospodyń Wiejskich”. Wkrótce nazwa przylgnęła do nich na dobre. Położyły nacisk na dwa aspekty: integrację, od której się wszystko zaczęło, oraz edukację.
Wśród członkiń są nauczycielki, psycholożki, architekt, doktor biologii, doktor socjologii wykładająca na uniwersytecie, teolożka, a także księgowa, zielarka czy akordeonistka. Trzonem koła są Małgorzata Wąsiewicz i Marta Bobeszko-Kacperska – pomysłodawczynie zawiązania organizacji oraz dziewczyny: Dominika, Kasia, Ania, Małgosia i Ala.
- Gospodynie ze Starej Wsi co roku organizują Piknik Sąsiedzki
– Istotną sprawą było dla nas nawiązanie do tradycji wsi, w której się osiedliłyśmy. Na przykład od lat nikt nie wyplatał wieńca na dożynki, więc postanowiłyśmy przywrócić ten zwyczaj – mówi Dominika. – Reaktywowanie lokalnych obyczajów stało się naszym priorytetem. Aby napływowi ludzie zżyli się z tym miejscem, zapuścili korzenie, poczuli się u siebie. Wtedy bardziej dba się o swoje otoczenie.
Wkrótce po zawiązaniu Koła zakupiły stroje ludowe przy finansowym wsparciu gminy – kolorowe, łowickie, nawiązujące do tych, które przed laty noszono w ich wsi. Współuczestniczą w uroczystościach dożynkowych, rekonstruują obrządek darcia pierza. Zapomniane wiejskie kapliczki obsadzają roślinami, na które dostały dofinansowanie.
– Dzieci zainteresowała funkcja kapliczek. Pytały, po co je budowano, skoro można pójść do kościoła. Cierpliwie tłumaczyłyśmy – uśmiecha się Dominika.
– Docieramy również do starszych mieszkańców wsi. Rozglądamy się, pytamy, co sprawiłoby im radość, czego potrzebują – dodaje Małgorzata.
Do zadań specjalnych
Współpracują ze szkołą podstawową w Ruścu, do której chodzą ich dzieci. Dzięki wsparciu i życzliwości dyrektora placówki – Marka Dołęgi – organizują wydarzenia urozmaicające szkolne zajęcia. Utworzyły m.in. ścieżkę edukacyjną, którą obsadziły rodzimymi gatunkami drzew i krzewów. Poprowadziły szkolenie dotyczące wykorzystania roślin w medycynie ludowej oraz ich symboliki w religii. Nawet najmłodsi przez całą lekcję siedzieli z szeroko otwartymi ustami. Nikt nie rozrabiał, nie kręcił się.
- Gospodynie ze Starej Wsi są niezwykle utalentowane - na zdjęciu Alicja Wiewiórska, która doskonale gra na akordeonie
Panie organizują dla uczniów również zajęcia poświęcone ptakom oraz plenerowe wycieczki ornitologiczne. Prowadzą zajęcia poświęcone ciekawym podróżom – jak choćby lekcja podczas szkolnych rekolekcji poświęcona Drodze Krzyżowej w Jerozolimie. Pieką tradycyjny, wiejski chleb, dyskutują o współczesnym kryzysie w relacjach damsko-męskich, a ostatnio – nagrywają audiobooka z bajkami dla dzieci. Współorganizują piknik rodzinny i organizują cykliczną giełdę wymiany bylin i zabawek.
– Od czasu do czasu robimy coś tylko dla nas – spotykamy się na szkoleniach prowadzonych przez farmaceutkę, uczymy się wykonywania figurek z zimnej porcelany. W ramach rozrywki organizujemy wewnętrzny konkurs matematyczny i gramy w planszówki – mówi Dominika.
– Naszą bolączką jest tylko brak miejsca do spotkań. Ponadto nie jesteśmy jeszcze sformalizowanym kołem, co wiąże się z ograniczeniami w pozyskiwaniu dotacji – żalą się. Póki co, działają w ramach wolontariatu, bez wynagrodzenia.
- Jak na nowoczesne gospodynie przystało, Facebook nie kryje przed nimi żadnych tajemnic
Ich mężowie są dumni, że żony są członkiniami Koła Podmiejskich Gospodyń Wiejskich. Jeśli któraś z pań planuje zmianę pracy zawodowej, z dumą wpisuje do CV członkostwo w KPGW. Zamierzają wkrótce zarejestrować swoją działalność. Chciałyby również powiększyć grono o nowe członkinie. Najlepiej – o te najstarsze, które od lat zamieszkują Starą Wieś.
– Wspieramy się na różne sposoby, nie tylko dobrym słowem. Jeśli trzeba, zaopiekujemy się dziećmi czy schorowaną, starszą osobą, żeby koleżanka mogła wyjść z domu – zapewnia Małgorzata. – Każda kobieta, która czuje się u nas dobrze, może dołączyć do koła bez żadnych zobowiązań. Bez względu na to, czy pochodzi z miasta, czy z sąsiedniej wsi.
Małgorzata Janus