– Tak właśnie powinno być. Nie ma co wydziwiać – mówi doktor nauk medycznych, Paweł Grabowski.
Po raz kolejny podejmuje się wyzwania – zdaniem wielu – ryzykownego z punktu widzenia ekonomii. Doktor Paweł Grabowski rozpoczął właśnie budowę stacjonarnego hospicjum wiejskiego na Podlasiu. Aby ukończyć inwestycję, brakuje, bagatela, 12 mln zł. Nie raz już udowodnił, że o marzenia trzeba walczyć – w 2011 r., wbrew czarnym prognozom, z sukcesem powołał do życia domowe hospicjum.
– Jeden z moich ulubionych świętych to Jan Boży, założyciel zakonu bonifratrów, nazywany „El Loco”, czyli szaleńcem. My, w hospicjum, tym jego szaleństwem się inspirujemy, jeśli chodzi o pomaganie – uśmiecha się Paweł Grabowski. – Wierzymy, że nie ma rzeczy niemożliwych.
Tam, gdzie potrzebni
Paweł Grabowski pochodzi z Krakowa, z Nowej Huty. Po studiach medycznych na Uniwersytecie Jagiellońskim otrzymał angaż w Klinice Chirurgii Twarzowo-Szczękowej w Krakowie, później przeniósł się do Warszawy. Przez kilka lat jako chirurg pracował w warszawskim Centrum Onkologii. Być może do dziś piąłby się po szczeblach kariery w stolicy, gdyby nie sytuacja, kiedy o mały włos nie stracił życia. W czasie badania – tak zwanych testów omdleniowych, jakim został poddany – na ponad 45 sekund zatrzymało się jego serce. Konieczna była reanimacja.
– Nawet w ciągu ostatnich pięciu minut życia człowieka może się wiele wydarzyć. Nie mamy prawa wartościować czasu, który ludziom został. Każda minuta życia jest cenna, zmienia się tylko perspektywa – przekonuje doktor.
- Doktor Paweł Grabowski twierdzi, że spotkania z pacjentami są doskonałą lekcją odpowiedzialności, oddania i akceptacji człowieka w chorobie
W 2011 roku postawił wszystko na jedną kartę – założył hospicjum tam, gdzie pomoc hospicyjna nie dociera. Gdzieś, gdzie jest trudno, daleko.
Początki były trudne – wieś położona na totalnym „odludziu”, raptem dwa tys. zł z funduszu założycielskiego na pomoc pacjentom, no i odmowa wsparcia ze strony NFZ-u. Nie miało prawa się udać.
Obecnie siedziba Fundacji Hospicjum im. Proroka Eliasza mieści się w pobliskim Michałowie. Pomaga niemal czterdziestu osobom z podlaskich wsi, oddalonych od najbliższego szpitala nawet o kilkadziesiąt kilometrów. Nieodpłatnie wypożycza sprzęt medyczny – łóżka, chodziki, materace, pompy infuzyjne, koncentratory tlenu. Zdarza się, że pacjenci, na których w szpitalu „postawiono krzyżyk”, w domu wracają do zdrowia.
Odczarować hospicjum
Przestrzeń rozciągająca się po horyzont, cisza, zamglony, senny krajobraz. Niekiedy pola przecinają chaty malowane na niebiesko oraz drewniane, urokliwe cerkwie. Po łąkach spacerują żubry, w lasach uda się czasem dostrzec rysia lub stado wilków. Tutaj, pod białoruską granicą, pracownicy hospicjum niemal codziennie pokonują kilkudziesięciokilometrowe trasy, aby dotrzeć z pomocą.
– Jak przychodzi doktor, mama od razu jest zdrowa. Do tego na pierwszej wizycie poprosił ją o rękę – chciał zbadać tętno – cieszy się córka pani Stanisławy.
- Pacjenci z podlaskich wsi, oddalonych od najbliższego szpitala o kilkadziesiąt kilometrów, objęci są fachową pomocą
Wbrew powszechnej opinii o smutku i beznadziei towarzyszącym hospicjom, wizyta zespołu dr. Grabowskiego upływa w atmosferze ciepła, a niekiedy żartów. Kolejnego pacjenta, pana Antoniego, z uwagą bada pielęgniarka – Agata Sacharewicz.
– Dawniej mąż lubił sobie pożartować – mówi pani Katarzyna. – Puszczał oko do siostry i pytał, czy może złapać za kolanko. Siostra odpowiadała: „Jeśli to ma panu pomóc...” – wspomina z uśmiechem.
Jedziemy do pana Bronka, któremu nie dawano szans na przeżycie.
– Jeśli ma umierać, to w domu, tutaj jest najlepiej. Po dwóch tygodniach w domu siadał, stał się innym człowiekiem. I tak zajmuję się mężem już od siedemnastu lat. Nie wiem, na ile mi starczy sił. Dziś nie wyobrażam sobie życia bez wsparcia hospicjum – opowiada żona.
Jedziemy też do Siemianówki położonej tuż pod granicą, której mieszkańcy mówią mieszanką polskiego i gwary białoruskiej. Już w drzwiach unosi się smakowity zapach babki ziemniaczanej upieczonej specjalnie na przyjazd gości. Tym razem doktorowi towarzyszy pielęgniarka – Sławomira Drozd-Korowaj. Z uwagą pochyla się nad pacjentem, panem Mikołajem, nawiązuje rozmowę.
– Tutaj mieszkają wspaniali, piękni ludzie, od których wiele się można nauczyć. Przede wszystkim tego, czym jest odpowiedzialność, oddanie i akceptacja człowieka w chorobie – zapewnia doktor.
Być człowiekiem
Doktor Grabowski jest przekonany, że delikatność, szacunek i cierpliwość to gama umiejętności „miękkich”, niezbędnych w zawodzie lekarza.
– W medycynie paliatywnej niezwykle istotne jest podejście do pacjenta – tutaj potrzeba mistrzów. Umiejętność komunikowania się z umierającym pacjentem, przekazywania prawdy, zachowanie godności podczas wykonywania intymnych czynności lekarskich czy, jeszcze bardziej pielęgniarskich, wymagają dużej dawki empatii. Tę wiedzę staram się przekazywać studentom – mówi dr Grabowski.
-
Budowa stacjonarnego hospicjum jest koniecznością – przekonuje doktor Grabowski. – Tutaj podopieczni zostaną objęci całodobową opieką, a ich rodziny zyskają wsparcie
Problemem w opiece paliatywnej jest podeszły wiek współmałżonków pacjentów. Schorowanym mężem zajmuje się czasem staruszka, która sama wymaga opieki lekarskiej. Bywa i odwrotnie – dziewięćdziesięciolatek musi zajmować się leżącą żoną.
– Zdarzają się momenty, kiedy wizyta 1–2 razy w tygodniu to za mało, a opieka w domu jest już niewydolna – mówi doktor.
Dlatego postanowił powołać do życia stacjonarne hospicjum świadczące całodobową opiekę. Przekonuje, że budowa nowej placówki nie oznacza rezygnacji z idei domowego hospicjum.
– Najważniejsze już jest – działka budowlana w Makówce koło Narwi. Projekt budynku inspirowany jest domem dla trędowatych wybudowanym w XIX w. przez polskiego misjonarza, ojca Jana Beyzyma na Madagaskarze. Działka jest ogrodzona i przygotowana do robót. Teraz potrzebujemy ludzi o dobrym sercu, gotowych finansowo wesprzeć nasz projekt – dodaje.
Paweł Grabowski podkreśla, że hospicjum nie działałoby bez lekarzy, pielęgniarek, psychologa i innych pracowników.
– Nie chciałbym, żeby robiono ze mnie guru. Mam szczęście współpracować z ludźmi mądrymi i wrażliwymi. Sam nic bym nie zdziałał – mówi.
Doktor wie, że inicjatywa wymaga czasu i ogromnych nakładów finansowych. Nie przeszkadza mu to jednak marzyć.
– Chorzy będą mogli z sali wyjechać z łóżkiem do lasu, cieszyć oczy zielenią. Znajdzie się miejsce na rodzinny obiad, który przygotują bliscy w salce obok – snuje plany.
Z myślą o wsparciu inicjatywy opublikował tom poezji pt. „Retrospekcja”, własnego autorstwa. O umiejętnościach literackich doktora może świadczyć fakt, że jedna z jego sztuk teatralnych miała premierę w Nowym Jorku. Dochód ze sprzedaży tomiku zostanie przeznaczony na budowę ośrodka.
- Kup tomik wierszy doktora Pawła Grabowskiego i wesprzyj budowę hospicjum stacjonarnego. W sprawie zakupu zadzwoń pod nr +48 500 106 002 albo wejdź na stronę www.wydawnictwo-unitas.pl. Tomik kosztuje 20 zł
Wiosną twórca hospicjum zamierza opublikować kolejną książkę, tym razem skierowaną do najmłodszych – opowieść o odchodzeniu widzianym oczami dziecka. Historię chłopca, który żegna dziadka. Przepięknie ilustrowaną.
– Dochody z publikacji są kroplą w morzu potrzeb. Wierzę jednak, że dzięki zainteresowaniu i zaangażowaniu samorządów lokalnych oraz wsparciu darczyńców wszystko się uda, że powstanie stacjonarne hospicjum. Nie wyobrażam sobie, żeby dobro i tym razem nie zwyciężyło – uśmiecha się doktor i poeta Paweł Grabowski.
Możesz pomóc!
Prosimy o przekazanie 1% na wsparcie budowy Hospicjum Stacjonarnego.
Nr konta: 81 1050 1953 1000 0090 3150 6141 +
ING Bank Śląski, Oddział w Białymstoku
Wpłacając na ten rachunek, zostajesz budowniczym stacjonarnego Ośrodka Hospicyjno-Opiekuńczo-Edukacyjnego w Makówce.
Małgorzata Janus