„Dzień dobry, dzień dobry! Tak się cieszę, że my jednak twarzą w twarz, a nie przez telefon! Ja tak lubię rozmawiać z ludźmi bezpośrednio! Niewiele jest większych radości”. Takimi słowami przywitała mnie Jolanta Fludra, otwierając przede mną drzwi sali wiejskiej w Śródce w ciemny, jesienny wieczór.
Wystawiła babeczki dyniowe, które chwilę wcześniej przygotowywała podczas dyniowej imprezy dla dzieci. Poszła zaparzyć kawę, a ja przyglądałam się planszom z przedrukowanymi starymi zdjęciami.
– A, to taka nasza przedpandemiczna inicjatywa. A właściwie naszego młodego mieszkańca, który bardzo interesuje się fotografią i tym, co się w Śródce dzieje. Poprosiliśmy mieszkańców o stare zdjęcia. On je skanował, znalazł drukarnię i mamy wystawę. Że zamazane twarze na zdjęciach? No wie pani, RODO. Niektórzy na tych zdjęciach są teraz dorośli. I nie zawsze chcieli, żeby było ich widać na tle starego budynku czy chlewika z lat 70. ubiegłego wieku – wyjaśnia Jolanta.
Pytam, od czego Śródka. No, od środka. Ponoć to miejsce leżało na samym środku szlaku handlowego biegnącego z południa na północ. Czy to prawda?
– Troc...