Hubert prowadzi do wykafelkowanej piwnicy. Maleńkie pomieszczenie z kuchenką gazową.
– Tu zaczynaliśmy. Była tu jeszcze jedna kuchenka gazowa. Warzyliśmy sery w garnkach. Najpierw po 10 litrów dwa razy w tygodniu. Wychodziły z tego jakieś dwa kilogramy sera. Zaczęli się pojawiać klienci i postanowiliśmy robić serów więcej – opowiada Hubert.
Skąd pomysł na produkcję koziego sera?
Kuchnia w piwnicy istniała, zanim Hubert wpadł na pomysł robienia kozich serów. Jest z wykształcenia kucharzem i czasem gotował na piwnicznej kuchence, kiedy zajmował się cateringiem. Gotowania uczył się przy mamie. Mówi, że zawsze lubił mieszać w garnkach. Potem inspirował go wujek – kucharz z Poznania. Hubert poszedł do zawodówki w Krobi, zaczął pracę w restauracji Kunowianka, a potem skończył jeszcze technikum w klasie gastronomicznej. Kozy mieli od zawsze. Zaczynali trzydzieści lat temu, kiedy znajomy pracujący w szkole rolniczej w Nietążkowie namówił ich na kupno kilku. Stado z latami rosło, Turbańscy przez jakiś czas współpracowali z dużą firmą produkującą kozie sery, oddając tam mleko. Hubert czasem robił kozi twaróg na własne potrzeby, a w międzyczasie wesz...