
Niewiele brakowało, a zdjęcia Moniki w naszym konkursie „Dziewczyna z kalendarza” by zabrakło. Decyzja o jego wysłaniu zapadła w ostatniej chwili. Poprzedziły ją wahania oraz narada z mężem i dziećmi. Nagrodzona w konkursie fotografia powstała kilka dni wcześniej podczas wystawy sprzętu rolniczego w Końskowoli. Na zdjęcie przy ciągniku namówił Monikę kolega z pracy.
Na sesję do Lublina Monika pojechała trochę incognito.
– Przyjechałam sama, skromnie ubrana, w innym niż na zdjęciu uczesaniu i… nikt mnie nie poznał. Myśleli, że jestem z kimś jako osoba towarzysząca – śmieje się Monika.
Monika mieszka i pracuje w Rykach. Jest instruktorem do spraw ekonomiczno-skupowych w tamtejszej Spółdzielni Mleczarskiej. Koordynuje też prace Rady Nadzorczej SM Ryki. Należy do szczęściarek, które lubią swoją pracę. Zajmuje się m.in. kontrolą dokumentacji i stanu sanitarnego gospodarstw dostawców mleka.
Wiersza godna
Do Ryk przyjechała za mężem. Wcześniej podobną pracę wykonywała przez pięć lat w Spółdzielni Mleczarskiej „Michowianka” w Michowie.
– W tamtych okolicach się wychowałam. Rodzice mieli gospodarstwo, specjalizowali się w produkcji mleka. Mąż Kamil jest z zawodu i zamiłowania budowlańcem. Prowadzi własną działalność gospodarczą. To wymaga częstych wyjazdów. Dlatego przejęłam większość obowiązków domowych, w czym bardzo pomagają mi dzieci – opowiada.
Z uwagi na profesję męża nie mogło być inaczej - w 2015 roku zamieszkali we wzniesionym przez niego domu. Pewnie do budowy by nie doszło, gdyby nie pieniądze zarobione w Irlandii.
– Kupiliśmy za nie działkę i koparkę. Bardzo miło wspominam ten wyjazd. Szczególna pamiątka to wiersz o mnie. Jest autorstwa pisarki, właścicielki domu, w którym pracowałam. Zajął pierwsze miejsce w konkursie zorganizowanym w Limerick – mówi z dumą.


Dom jej autorstwa
Aranżacją wnętrz domu zajęła się Monika. – Od zawsze, gdy kogoś odwiedzałam, zwracałam uwagę na wystrój. Podoba mi się ciężki, klasyczny styl: solidne, rzeźbione drewniane meble, dużo zdobień, mosiądz, elementy pomalowane na kolor starego złota. Część mebli i sporo drobiazgów wypatrzyła i sprowadziła przez internet.
Efekt jest imponujący. Goście odwiedzający Monikę i Kamila są przekonani, że wnętrza projektowała profesjonalna firma. Monika, urządzając rodzinne gniazdko, nie ograniczyła się do zaplanowania wystroju i zamówienia mebli. Niektóre z wyszperanych rzeczy, np. żyrandole czy krzesła, sama odnowiła.
– Piaskowałam, malowałam. Podobnie jak blat w łazience, który pochodzi ze starej maszyny do szycia Singer. Na odrestaurowany blat został nałożony kamień. Takie prace nie sprawiają Monice problemu, ponieważ ma zdolności plastyczne i manualne. W szkole zbierała nagrody.
Ale malować potrafi nie tylko martwe natury. W gospodarstwie rodziców ni mniej ni więcej, tylko malowała dachy.
– Obora, stodoła, dom, garaż. I nie tylko. Także brama czy przęsła – uśmiecha się Monika. – Nie mam lęku wysokości i lubię takie zajęcie. Opasywałam się liną, drugi koniec był przywiązany do komina. Do dzisiaj zdarza mi się spotykać ludzi, którzy pamiętają mnie jako dziewczynę, która wakacje spędzała na dachach…
Monika i Kamil mają dwoje dzieci. Franciszek chodzi do trzeciej klasy. Ma już sprecyzowany pogląd na swoją przyszłość. Będzie rolnikiem, bo jego pasją są ciągniki. A jeśli złowi złotą rybkę, to pierwszym jego życzeniem będzie ekspresowe zakończenie układania kostki przed domem. Drugim – ustawienie ogrodzenia. Po spełnieniu tych warunków rybka będzie mogła przystąpić do realizacji trzeciego życzenia, czyli umieszczenia na placu przed domem licznych traktorów. Zuzanna jest o trzy lata młodsza i chodzi jeszcze do przedszkola. Pięknie recytuje wiersze. Rodzina adoptowała bezdomnego psiaka, który przybłąkał się do domu. Pies okazał się… sunią. – Franek nazywa ją Marcysią, a Zuzia upiera się przy imieniu Tosia.
Gdy rozmawialiśmy w zeszłym roku w lubelskim Ursusie, Monika mówiła, że marzy o wyjeździe do Kenii i Meksyku. – Na razie pilniejsze okazały się potrzeby finansowe związane z otoczeniem domu. Ale nie poddajemy się i te wyjazdy są cały czas aktualne. A oprócz tych egzotycznych celów wymieniłabym jeszcze Rzym z Watykanem, ze względu na osobę naszego papieża Jana Pawła II. No i Wenecja. To miejsce, gdzie wybraliśmy się z Kamilem w podróż poślubną. Było fantastycznie, chciałabym pojechać tam z mężem jeszcze raz – opowiada Monika.
Krzysztof Janisławski