Dumne Daria Zarabska-Bożejewicz (z lewej) z córką i Karolina Zenker pod tablicą z pracami, wśród których są m.in. dzieła KarolinyKarolina Kasperek
StoryEditorRękodzieło

Niezwykła pasja odmienia płótna i ludzi

10.11.2024., 13:00h

Jaka moc jest w hafcie, przekonały się uczestniczki trzeciego już kursu Snutki Golińskiej – niezwykłego haftu, w którym nić łączy maleńkie wysepki tkaniny. Od kwietnia do października tego roku Genowefa Dopierała, jarocińska snutkarka, szkoliła kilkanaście adeptek w murach pałacu w Śmiełowie w gminie Żerków pod Jarocinem. Niedawno odbył się tam wernisaż wystawy wieńczący kurs.

Smykałka do snutki odziedziczona po babci

Kursów nie byłoby, gdyby nie Agnieszka Klementyna Grygiel – artystka, performerka, animatorka kultury i snutkarka pochodząca z Pleszewa, o której pisaliśmy już kilkukrotnie. Babcia Agnieszki, Helena Grygiel, mieszkająca całe życie w Golinie, parała się snutką przez pół wieku. Agnieszka zaś, doceniwszy, już w wieku dorosłym, talent babki, postanowiła snutką zająć się na dobre. Nie tylko nauczyła się haftować, ale też poznała historię rodziny i snutki.

Współpraca gospodyń i ziemianek

W niedzielne, październikowe, ciepłe popołudnie salon owalny śmiełowskiego pałacu wypełnił się po brzegi. Jak dowiedzieliśmy się z inaugurującej przemowy Agnieszki Grygiel, był to dzień podwójnie wyjątkowy, bowiem 95 lat temu w tych samych murach pokaz snutkowego haftu zorganizowała Maria Chełkowska, ówczesna właścicielka pałacu, wielka patriotka i krzewicielka polskości i tradycji.

image
Genowefa Dopierała, instruktorka, wręcza dyplom uczestniczce III kursu snutki
FOTO: Karolina Kasperek

Kiedy Maria Chełkowska wraz z Heleną Moszczeńską uznały, że ten haft to świetne rękodzieło do pokazania światu, wystawiły je na Powszechnej Wystawie Krajowej w Pawilonie Ziemianek i Włościanek w 1929 roku. Maria Chełkowska patronowała kółku włościanek, czyli dzisiejszych gospodyń, w pobliskiej Wilkowyi, a Helena Moszczeńska, pani na Golinie – kółku golińskiemu. W związku z tą rocznicą pomyślałam, że to świetny pomysł, by kolejny kurs zorganizować właśnie w Śmiełowie – mówiła Agnieszka Grygiel i dodała, że wystawienie haftu na PeWuCe to dowód na to, jak dobra i owocna potrafiła być współpraca gospodyń i ziemianek.

Na czym polega Snutka Golińska i kiedy powstała?

Genowefa Dopierała przedstawiła publiczności pokrótce charakter i historię haftu. Początki snutki datuje się na drugą połowę XIX wieku, ale nie wyklucza się, że jest on nawet wcześniejszy.

Znano go w południowej Wielkopolsce, ale najprężniejszym ośrodkiem była wieś Golina pod Jarocinem. W XIX wieku wykonywano ze snutką głównie elementy stroju: kryzy, bluzki, fartuchy, czepce. Na początku XX wieku haft zaczął zanikać z braku odpowiednich materiałów – płótna i nici. Wtedy wybawicielką okazała się Helena Moszczeńska, która była wielką wielbicielką snutki. Kupowała tkaniny i nici i organizowała kursy dla wiejskich dziewcząt, które potem haftowały serwety i obrusy. Pojedyncze ich egzemplarze można do dziś podziwiać w golińskim kościele – mówiła instruktorka właśnie zakończonego kursu.

image
Dumne Daria Zarabska-Bożejewicz (z lewej) z córką i Karolina Zenker pod tablicą z pracami, wśród których są m.in. dzieła Karoliny
FOTO: Karolina Kasperek

Następnie pokrótce wyjaśniła, na czym polega Snutka Golińska. Motywy można komponować ze sobą dowolnie, a po kompozycji można rozpoznać twórczynię. Dodała, że haftem zaraziła wnuczkę. Wspominała, że w jej rodzinie haftowały mama i babcia – od nich uczyła się snutki. Dawniej nie było problemu ze zbytem snutkowych dzieł, bo Cepelia chętnie je skupowały.

Uczestniczkom uroczyście wręczono dyplomy, a one podziękowały instruktorkom i organizatorkom kursu, a także Emilianowi Prałatowi, kierownikowi Muzeum im. Adama Mickiewicza w Śmiełowie, który chwilę później zaprosił do oglądania wystawy prac kursantek. Nam udało się porozmawiać z autorkami prac i ich instruktorką.

Snutka wciąga i uzależnia

Uczennice? Były super. Najstarsza była dobrze po siedemdziesiątce. Dla większości to był pierwszy kontakt ze snutką, a dla niektórych nawet z igłą. Muszę je wszystkie pochwalić. Tu mamy ścieg dziergany i okrętkę, ale trzeba wiedzieć, jak nasnuć te snutki. Bywało, że był płacz przy wycinaniu materiału – wtedy czasem przetnie się nitkę, ale wszystko da się naprawić. Przeciętą niteczkę trzeba uciąć i wprowadzić nową. Trzeba pamiętać, że nitki łączą trzy elementy i muszą tworzyć trójkąt. Panie podczas kursu dostały obrysy serwet, dostały detale i musiały same sobie ułożyć kompozycję – zdradzała Genowefa Dopierała i pokazywała w pracach kursantek „pęczki”, „pawie oczka”, „baby” i „kaczory”, czyli motywy w hafcie snutkowym.

image
Adeptki snutkarstwa przed śmiełowskim pałacem. Wszystkie zaraziły się snutką na tyle, by za chwilę na poważnie zająć się nią w domach
FOTO: Karolina Kasperek

Karolina Zenker jest pracownikiem policji, mieszka w Jarocinie. Haftem interesuje się od kilku lat. Zaczęło się od kursu internetowego.

Bardzo lubię rękodzieło, odprężam się przy tym. Cieszy tym bardziej, kiedy powstaje coś trwałego. Dotąd haftowałam haftem płaskim okolicznościowe pamiątki, na przykład z okazji chrztu. Snutka wciąga i uzależnia. Jest trudna, bo to wieloetapowy proces, żmudny, ale będę haftować – mówiła Karolina.

Daria Zarabska-Bożejewicz pierwszy raz zobaczyła snutkę, kiedy w Żerkowie, do którego przeprowadziła się z Wytomyśla pod Nowym Tomyślem, wzięła udział w jarmarku wielkanocnym.

Była tam starsza pani, prawdo­podobnie z Goliny, która prezentowała pisankę ozdobioną snutką. Kupiłam tę pisankę, ale nigdy nie zakładałam, że będę się uczyć snutki. W tym roku dowiedziałam się o kursie, a ponieważ dzieci są już trochę starsze, postanowiłam zrobić coś dla siebie. Był jeszcze jeden powód. Stwierdziłam, że snutkowanie będzie dobrym elementem procesu budowania więzi emocjonalnej z regionem, w którym pewnie przyjdzie mi spędzić dużą część mojego życia. Stąd będą pochodzić już moje córki, więc będę mogła być kiedyś dla nich nośnikiem tradycji. A snutka urzeka i odpręża. Jest trochę jak gra na pianinie, jak pisanie – im więcej będziemy ćwiczyć, tym ręka będzie sprawniejsza – deklarowała Daria, pokazując swoje prace, i dodawała, że widzi swoje błędy, ale że będzie ich coraz mniej w jej pracach. Już chce „snutkować” ozdoby bożonarodzeniowe na najbliższe święta. Będzie przy tym odpoczywać od pracy zawodowej. Na co dzień zajmuje się ochroną środowiska i przyrody.

Snutka Golińska niczym wycinanki z dzieciństwa

Janina Hendler szkoliła się ze snutki już piąty raz. Mówi, że uczestniczy w szkoleniach bardziej towarzysko, choć na tym kursie po raz pierwszy uczono także projektowania. Snutkę poznała podczas kursu haftowania czepców w Golinie u zmarłej w tym roku Stanisławy Kowalskiej, czepcowej nestorki.

Tam zrobiłam pierwszą snutkę. Dziś widzę, ile miała błędów. Największa trudność w snutce to kolejność działań. W hafcie krzyżykowym robi się krzyżyk za krzyżykiem i to wszystko. A w snutce jeśli się czegoś nie zrobi na początku, nie da się tego uzupełnić. Tu najpierw wzór, potem fastryga, później snutki – mówiła Janina, pokazując na planszy swoją serwetkę w kształcie serca z inicjałami. To prezent na przyszły rok dla syna i synowej z okazji dziesiątej rocznicy ślubu. Jej wnukowi Antkowi najciekawsze w snutce wydawało się to, w jaki sposób nitki łączą elementy haftu.

W trzecim kursie snutki wzięła też udział Karolina z Łobzowca w gminie Jaraczewo pod Jarocinem.

Udało mi się zrobić serwetki – serduszka i kwiatki. Trudno było, wiadomo, jak to początki, ale się nie zniechęciłam. Czasem fastryga za mocno się ściąg­nie, a czasem przetnie się snutkę. Zdarzyło mi się to w dwóch miejscach, ale udało się naprawić. Lubię haftować i robić na szydełku – mówiła 32-letnia Karolina Pawłowska, która cierpi na zespół Turnera. Jej mama zdradziła, że córka, oprócz serwet, robi kapy na łóżka i chusty.

image
Od lewej: Agnieszka Grygiel, Karolina Jakubowska, Genowefa Dopierała i Krystyna Andrzejewska. Karolina i Krystyna są z koła gospodyń w Kołaczkowie i obiecały zorganizować w nim kurs Snutki Golińskiej
FOTO: Karolina Kasperek

W pałacowej restauracji przy kończącej wernisaż kawie żywo dyskutowano o snutce – nie tylko tej, którą przed chwilą podziwiano, ale i tej, która miałaby dopiero powstać. Na uroczystości pojawiły się bowiem panie, które marzą o uczeniu się haftu.

Dwa lata temu zobaczyłam snutkę w Internecie i została w pamięci. Skojarzyła mi się z wycinankami z dzieciństwa i haftami, w których wycinało się okienka. Wspomnienia wróciły, ale doczytałam, że snutka to jednak coś innego. Bardzo bym chciała zorganizować kurs snutki w naszym kole gospodyń w Kołaczkowie – mówiła Karolina Jakubowska z Kołaczkowianek.

Obiecaliśmy Kołaczkowiankom, że jeśli uda im się zorganizować kurs, przyjedziemy sprawdzić, jak im idzie nauka.

Karolina Kasperek

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
10. listopad 2024 14:32